Moje dziecię dorasta. Do tej pory myślałam że to taki słodki, nic nierozumiejący bobasek, do którego można sobie gadac i gadac jak do ściany za przeproszeniem. Że ton głosu się liczy, czy z miłością się mówi ale że sensu biedaczyna żadnego nie uchwyci. Aż tu nagle przeżyłam szok. Pokazałam mu jak ma schodzic z łóżka. Że tyłem a nie przodem. I... zrozumiał!!! Grabusi się, grabusi, kładzie się na brzuchu, wykręca się do tyłu i zsuwa na ziemię.:):) Normalnie dumna jestem jak paw. Pokazałam że jak chce się napic sam z butelki to musi ją przechylic. Tutaj jeszcze czasem się zapomina ale to też zrozumiał!! Ja to nie wiem zatrzymałam się na pewnym etapie i jakoś w ciężkim szoku jestem że moje dziecko już dawno z niego wyrosło a ja tak jakoś nie wiem co z tym zrobic żeby go wspierac a nie podcinac skrzydła. Chciałabym jakoś z głową wejśc na tą nową drogę rozumiejącego dziecka. Na razie stawiam na optymistyczne podchodzenie do życia, chociaż i Kuba zaczął sobie na więcej pozwalac i czasem trudno go poskromic. Wczoraj w kościele już nie było jak kiedyś, gdy sadzaliśmy go na podłodze z zabawkami. Wczoraj gdy tak zrobiliśmy to ledwo złapałam go przed ołtarzem, oczywiście popędził tam z majestatycznym "Aaaaaaaaaa!!!" zagapic się byle czym nie pozwolił, chciał wszystko to co niedostępne, najchętniej wypiłby wodę z chrzcielnicy, podarł śpiewniki, powywracał stojaki z głośnikami, a na koniec poczłapał by do księdza i bawiłby się sutanną. A jeszcze próbował się bawic w akuku chowając się za ławki i wyskakując z głośnym śmiechem. Super, szczególnie że przy sobotniej mszy w kościele jest garstka ludzi, jest cichutko i kameralnie a tam co? "Aaaaaaaaa!" W krytycznym momencie trzeba się było ewakułowac bo jednak ktoś może chciałby się na tej mszy skupic. My oprócz szczerych chęci i komunii nie za wiele skorzystaliśmy, ale co zrobic:(
Chodzimy też na spacerki, ostatnio w chuście. Wygląda to tak jakby ulicą toczyła się wielka bryła. Tylko dwie łepetynki wystają. Jesień w Szwecji jest piękna:)
Tak mi się nasunęło ostatnio na myśl że dzieci czasem bają bardzo zabawne ksywki :D Znacie jakieś? U nas jest ich baaardzo dużo począwszy że wołamy na Kubę: Kubuś, Kubusiaczek, Kubusiątko po Jakubiesława. Jest też: Perełeczka, Dyśdadełko, Puciesław, Borsuk, Pciopcia, Kopka, Bogdan, Boguś, Heniek, Czesiątko, Jeszcze coś by się znalazło bo moje słowotwórstwo w przypływie czułości jest nieogarnięte:) Chęcie dowiem się jak jest u was?
niedziela, 25 października 2015
czwartek, 22 października 2015
Jest godzina 23.47 a kuba nie spi(!!!!) Musze sie czyms zająć bo mnie trafi, brak mi dzis cierpliwosci na maksa a jeszcze jutro o 7.15 przychodzą wymieniać okna. Super. Na dworze łeb urywa, kuba zasmarkany a przez pol dnia bedziemy miec dziury w scianach, cuuuudownie, sen to jest moja pięta achillesowa niestety a u kuby z tym krucho...
środa, 21 października 2015
Pozamykać przedszkola i żłobki!! + edit :D i PS
Słucham, słucham i coś się we mnie gotuje. O co chodzi? O przedszkola i żłobki. Powinni je pozamykac! Albo przynajmniej wprowadzic ograniczenia wiekowe, co najmniej od 5 lat. W niektórych przypadkach niech będzie że od 4 ale nie wcześniej! I żeby nie było, nie winię tutaj rodziców (przynajmniej nie wszystkich) ale państwo, bo prowadzi taką politykę że w wielu przypadkach rodzic nie ma wyboru i musi zostawiac płaczące dziecko w przedszkolu. Jak dla mnie to chore, złe, krzywdzące i w ogóle przeciw naturze. Tak małe dziecko musi byc przy matce i nic mnie nie przekona abym zmieniła zdanie. Przykład nr 1: dziewczynka niecałe 2,5 roku chyba chodzi do przedszkola, najpierw chciała a teraz nie chce, lepiej: chłopczyk (1,5 roku (!!!)) szukają dla niego niani, bo o zgrozo dziecko w żłobku płacze. No ciekawe dlaczego?! I na moje oko, rodzice nie są w tak desperackiej sytuacji że matka MUSI iśc do pracy.Przykład nr 2: dziewczynka tak bardzo nie chce chodzic do przedszkola że za każdym razem aż zachodzi się od płaczu, ale mamusia twierdzi że ona matką polką nie będzie i córa chodzic musi. A co najlepsze dziadkowie są gotowi się nią zając. Ale co tam dziadkowie, przedszkole lepsze, to nic że dziecko pół dnia siedzi i płacze na kolanach opiekunki. Ja się pytam, gdzie ktoś ma serce?! Jak się zdecydowało na dziecko to trzeba wziąśc za nie odpowiedzialnośc a nie zrzucac ją po kolei na wszystkich! Szczególnie gdy sytuacja finansowa nie jest tragiczna. Co to się porobiło na tym świecie, wszystko jest ważniejsze niż rzeczy naprawdę ważne jak rodzina, miłośc. Jedyne co trzeba to MIEC, i to dużo. Troszkę nie wystarczy.Trzeba miec wszystko. Postęp postępem, nie zawsze od niego można uciec, ale przynajmniej trzeba się starac. To chcę przekazac mojemu dziecku, nie chcę żeby Kuba był zwykłym zjadaczem chleba, który nie wierzy że można coś zmienic, chcę żeby wiedział że świat jest dla niego, i że na prawdę liczy się tylko to co ma w sercu. Bo nawet w tym wielkim bajzlu można wywalczyc dla siebie coś innego, tylko trzeba miec odwagę by wybierac swoją drogę a nie iśc tam gdzie stado. Bo ludzie są jak stado, tylko robiąc tak jak wszystcy jesteś ok, gdy wybierasz inną drogę jesteś dziwolągiem. Jeśli robisz tak jak wszyscy i Twoje dziecko jest chore 10 razy w roku to nic się nie dzieje. To normalne. Ale jeśli robisz inaczej i Twoje dziecko zachoruje raz to od razu okrzykną że to twoja wina. Ot taki paradoks. Nie zgadzam się na takie życie i już!
P.S Już nie będę zmieniac całej notki, w każdym razie przepraszam za oceniający i krytyczny ton, pisałam w nerwach i tak wyszło trochę nie bardzo, w dyskusji pod notką jest to wszystko nieco bardziej wyjaśnione
P.S Już nie będę zmieniac całej notki, w każdym razie przepraszam za oceniający i krytyczny ton, pisałam w nerwach i tak wyszło trochę nie bardzo, w dyskusji pod notką jest to wszystko nieco bardziej wyjaśnione
niedziela, 4 października 2015
Porządek
Zdałam sobie sprawę, że nie potrafię pisac na inny temat niż moje najcudowniejsze, najukochańsze i naidealniejsze dziecko :D :D chyba czas zmienic idee tego bloga bo jakoś wizualnie nie pasuje on do tematów tylko okołodziecięcych. Tak coś czuję że odnalazłam swoje miejsce w życiu, rodzina to jest moje powołanie w którym się realizuję. Jeszcze tylko trochę nieuporządkowane, proporcje trochę zachwianę ale dopiero 10 miesięcy Kubusiątko jest z nami, jeszcze potrzebuję trochę czasu żeby przejśc ze świata w którym dziecię jest w centrum do świata w którym centrum jest nieco szersze. Nawet czytając tego bloga można zobaczyc jak bardzo etapowe jest moje życie. Najpierw był Bóg, jak wiadomo to Bóg jest początkiem wszystkiego. Potem był narzeczony, potem mąż, początki naszej rodziny i nauka ralacji zarówno między nami jak i między nami i Bogiem a potem pojawił się Kuba pojawił się tylko i wyłącznie za sprawą Pana Boga. To On dał nam tak cudowny dar jakim jest dziecko i każdego dnia dziękuję za to. Tylko tyle potrafię. Bo Bóg który jest początkiem wszystkiego w moim życiu zszedł na sam jego koniec:( A rodzina bez Niego jest jak malutki statek na wielkim oceanie nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie burza sztorm i stateczek tonie. Dbam o relację z dzieckiem, dbam o relację z mężem, dbam o wypełnianie codziennych obowiązków a gdzie w tym wszystkim Ten od którego to wszystko mam? Muszę się zatrzymac, muszę wszystko uporządkowac, ja jako kobieta, żona i matka muszę zadbac o ten prawdziwy porządek w naszym domu, nie o posprzątane zabawki ale o miejsce dla Kogoś kto ten nasz dom trzyma w kupie. Trudne to, bo gdy za daleko się odejdzie powrót jest dużo trudniejszy, łatwiej zabłądzic, łatwo się zniechęcic. Nie wiem jak to będzie, próbuję już od dłuższego czasu ale oprócz chęci nic innego się nie dzieje:(
Subskrybuj:
Posty (Atom)