Zdałam sobie sprawę, że nie potrafię pisac na inny temat niż moje najcudowniejsze, najukochańsze i naidealniejsze dziecko :D :D chyba czas zmienic idee tego bloga bo jakoś wizualnie nie pasuje on do tematów tylko okołodziecięcych. Tak coś czuję że odnalazłam swoje miejsce w życiu, rodzina to jest moje powołanie w którym się realizuję. Jeszcze tylko trochę nieuporządkowane, proporcje trochę zachwianę ale dopiero 10 miesięcy Kubusiątko jest z nami, jeszcze potrzebuję trochę czasu żeby przejśc ze świata w którym dziecię jest w centrum do świata w którym centrum jest nieco szersze. Nawet czytając tego bloga można zobaczyc jak bardzo etapowe jest moje życie. Najpierw był Bóg, jak wiadomo to Bóg jest początkiem wszystkiego. Potem był narzeczony, potem mąż, początki naszej rodziny i nauka ralacji zarówno między nami jak i między nami i Bogiem a potem pojawił się Kuba pojawił się tylko i wyłącznie za sprawą Pana Boga. To On dał nam tak cudowny dar jakim jest dziecko i każdego dnia dziękuję za to. Tylko tyle potrafię. Bo Bóg który jest początkiem wszystkiego w moim życiu zszedł na sam jego koniec:( A rodzina bez Niego jest jak malutki statek na wielkim oceanie nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie burza sztorm i stateczek tonie. Dbam o relację z dzieckiem, dbam o relację z mężem, dbam o wypełnianie codziennych obowiązków a gdzie w tym wszystkim Ten od którego to wszystko mam? Muszę się zatrzymac, muszę wszystko uporządkowac, ja jako kobieta, żona i matka muszę zadbac o ten prawdziwy porządek w naszym domu, nie o posprzątane zabawki ale o miejsce dla Kogoś kto ten nasz dom trzyma w kupie. Trudne to, bo gdy za daleko się odejdzie powrót jest dużo trudniejszy, łatwiej zabłądzic, łatwo się zniechęcic. Nie wiem jak to będzie, próbuję już od dłuższego czasu ale oprócz chęci nic innego się nie dzieje:(
Myślę, że jesteś dla siebie zbyt surowa - to absolutnie niemożliwe, byś zbyt daleko odeszła od Pana, skoro cały czas szłaś tą drogą, którą On Ci wskazał.
OdpowiedzUsuńPrzecież wykonując codziennie swoje obowiązki, jesteś blisko Boga. On każe Ci dbać o dziecko, męża i Wasze wspólne życie, wybaczy Ci nawet to, że zapomnisz wieczorem odmówić modlitwę, bo jesteś zmęczona i zasypiasz. Bądź sobą i nie miej wyrzutów sumienia, Bóg jest z Tobą na dobre i na złe. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMądra refleksja... Bez Pana nic się nie ostoi, więc bardzo dobrze, że chcesz się bardziej na Nim oprzeć. Ja proponuję Ci po prostu prosić, aby On Ci pokazał, co możesz zrobić, by być bliżej. Jego Matkę też pytaj :-) Wg mnie najlepiej by było dołączyć do jakieś wspólnoty, bo samemu ciężko trwać... Nie wiem, czy słyszałaś kiedyś takie porównanie, że jedną zapałkę bardzo łatwo złamać, ale gdy się ją obłoży innymi dookoła, to już jest znacZnie trudniej... Niech Bóg błogosławi Ciebie i Twoją rodzinę.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) W Polsce należałam do wspólnoty, ale wyprowadziłam się do Szwecji i tutaj niestety nie mam takiej możliwości :(
UsuńMoże słuchanie jakichś konferencji?
OdpowiedzUsuńMyślę, że realizacja powołania jest czymś, co Bóg pochwala bardzo...
Ja i ON - jestem tak daleko a jakże blisko NIEGO.
OdpowiedzUsuńCzasami od celu ważniejsza jest droga. Nawet jeśli Ty błądzisz On i tak jest tuż obok, czasami najważniejsze jest Twoje 'chcę', a resztę zostaw Jemu :)
OdpowiedzUsuń