O w końcu udało mi się zalogować na moje konto, leżę sobie właśnie w szpitalu, wiec jak tu nie wykorzystać tego czasu na napisanie notki, uwaga mogą być błędy bo nie cierpię korzystać z tableta. Koncowka 33 tygodnia a ja dostałam skurczy co trzy minuty i rozwarcie na dwa palce, ale od dwóch dni mam kroplówkę i wszystko ucichło. W sumie to dużo bym chciała napisać, szczególnie o różnicy miedzy szwedzkim szpitalem a polskim bo jest kolosalna. Wszyscy tutaj tacy mili, tak tu cicho, spokojnie, trochę jak w hotelu. Mogę wstawać tylko do łazienki wiec wszystkie posiłki przynoszą mi do łóżka, ale jakbym mogła stawać to spaslabym się tutaj niemiłosiernie. Nie mam żadnej diety ze względu na moja cukrzyce, nikt mi nie mierzy cukru, nie pobiera krwi. Dzień nie zaczyna się od 6 rano kiedy wpada położna mierzy temperaturę słucha dziecka, tylko przed 8 przynoszą śniadanie, pyszne kanapki, słodki jogurt, sok, herbata do picia, ( o boniu chyba ktoś rodzi bo krzyki niemilosierne😀) czasem położna przyjdzie zapyta się jak się czuje, wczoraj i przedwczoraj, po śniadaniu miałam badanie, usg i ktg, tyle badań na cały dzień, poza posiłkami nikt mnie tu nie rusza, tylko kroplówkę wymieniają. A i leki na szybszy rozwój płuc dostałam, tak jak w Polsce. O 11.30 jest lunch, potem o 14 kawa z ciachem, potem o 16 obiad i o 19.30 kolacja, gdybym wstawała to na korytarzu są owoce i picie cały czas do dyspozycji. Oczywiście w każdej chwili mogę zadzwonić i przyniosą mi co chce ale nie korzystam, i tak pewnie maja tutaj trochę roboty, za to w nocy dzwonię po kanapkę i ciepłe mleko bo inaczej nie usnę, nikt nawet krzywo nie spojrzy. Pracuje tu Polka, wypytałam się o co tylko mogłam, lepiej żebym teraz nie urodziła bo dzidzia idzie do inkubatora pod wszystkie kable, ale inkubator otwarty a ja cały czas z dzieckiem i położne pomagają przystawić do piersi. Tyle dobrze. Kuba z krzyskiem tez mogą mnie odwiedzać bez problemu, Kuba siedzi ze mną na łożku oglądamy książeczki, swoją droga swietnie sobie radzą beze mnie. W Polsce jak leżałam na patologii to był zakaz przeprowadzania dzieci a Krzysiek nawet nie mógł usiąść na moim łożku. Tutaj pewnie nawet mógłby spać bo jest jakiś tapczan rozkładany. A i tylko kobiety tu chyba pracują bo faceta żadnego nie widziałam. A lekarek to od groma, co raz to inna. Nikt nawet nie pyta o moja cesarkę, w ogóle tu żadnych papierów, oni wszystko w komputerze maja, wiedza który tydzień, co i jak, nic nie musiałam tłumaczyć. Moja cesarka to jak zadrapanie na palcu, guzik ich chyba obchodzi, może jak się poród zacznie to bedą bardziej obserwować. Teraz nie ma żadnych pomiarów blizny, kwalifikacji do porodu SN, nikt mnie nie straszy pękająca macica, nikt nawet nie wspomniał o cesarce a jak patrzę jaki problem robią z tego w Polsce to szok. Z reszta tutaj tylko raz im pękła macica po podaniu oksytocyny. Bo nie monitorowali ale nauczyli się na błędach i juz się to nie powtórzyło. Na początku jak leżałam z tymi skurczami to się zastanawiałam, a jakby to było w Polsce, pewnie dużo wcześniej kazano by mi leżeć bo przecież na każdej wizycie sprawdza się długość szyjki, tutaj nie. Tak jak było z Kuba, leżałam ze dwa miesiące. I juz słyszałam w głowie te wszystkie teksty rodzinki " a widzisz tak chwaliłas ta Szwecję a ciąży ci nie dopilnowali, ponoć tak się dobrze czułaś..." Hmmm no tak tylko ze nie wszystko jest takie czarno-białe. Wydaje mi się ze cały problem polega na tym, ze w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego ze cały czas ktoś za nas decyduje, od dziecka odpowiedzialność za nasze życie składamy na kogoś innego, najpierw to rodzice wiedza wszystko lepiej od swoich dzieci, dziadkowie wiedza lepiej jak wychowywać dzieci niż rodzice, potem to szkoła jest odpowiedzialna, za nasze zdrowie odpowiadają lekarze, za bezpieczeństwo policja itd itp. My tylko pokornie słuchamy a w Szwecji ta odpowiedzialność jest oddana, dzieci same wiedza czy są głodne czy nie, czy jest im zimno czy ciepło, czy maja założyć buty czy nie, jeśli chodzi o zdrowie, to jest to moja sprawa, lekarze mogą mi pomoc, doradzić, wszystko odbywa się na zasadzie współpracy, pojawia się problem to się go rozwiązuje. I jak tak nagle wyskoczy się z polski do Szwecji to trudno nauczyć się tej odpowiedzialności. Czy teraz bym coś zmieniła? Na pewno nie odstawilabym Kuby od piersi i nie przestała go nosić, tylko bardziej słuchałbym własnego ciała, tego co ono do mnie mówi i nie robiłabym nic ponad siły myśląc ze jeszcze dam radę. Ale tak poza tym wiedząc to wszystko co wiem teraz i tak nie wróciłabym do polski prowadzić ciąże, tutaj czuje się wolna i to bardzo piękne uczucie😀😀oczywiście proszę o modlitwę zeby pestka jeszcze trochę wytrzymała u mnie w brzuchu...
Margolciu, wszystkiego dobrego dla całej Waszej Rodziny, dużo siły dla Ciebie i Pestki!
OdpowiedzUsuńTaki spokój bije z tej notki, czuć, ze jestes w dobrych rekach! :)
Modlitwę masz jak w banku. :)
Teraz juz by nie bił bo odłączyli kroplówkę, czekam w nerwach czy skurcze wrócą czy nie 🙁 ale dziękuje z całego serca za ciepłe słowa!
UsuńWydaje mi się ze cały problem polega na tym, ze w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego ze cały czas ktoś za nas decyduje, od dziecka odpowiedzialność za nasze życie składamy na kogoś innego, najpierw to rodzice wiedza wszystko lepiej od swoich dzieci, dziadkowie wiedza lepiej jak wychowywać dzieci niż rodzice, potem to szkoła jest odpowiedzialna, za nasze zdrowie odpowiadają lekarze, za bezpieczeństwo policja itd itp. - bardzo ciekawe zdanie i zastanawiam się, na ile prawdziwe.
OdpowiedzUsuńU nas opieka zdrowotna wygląda bardzo podobnie z tego co się orientuję. Dobrze, że czujesz się komfortowo w szpitalu, to ważne, żeby nie stresować się duperelami ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam obu dużo zdrowia i pomyślności i wytrzymałości oczywiście :)