niedziela, 6 lipca 2014
Wycieczki ciąg dalszy:) czyli Dania i Niemcy:)
Witaj Polsko!:) Przy okazji znowu pozwiedzaliśmy. Bardzo światowe będzie to nasze dzieciątko. Wracając zaliczyliśmy Danię i Niemcy. Dania jak najbardziej godna uwagi a przynajmniej Kopenhaga. Nie mieliśmy za dużo czasu żeby zagłębić się w atrakcje turystyczne tego miasta ale co nieco zobaczyliśmy. Pogoda dopisała, chyba specjalnie dla nas bo wkoło wszędzie padało. Pospacerowaliśmy sobie, mąż ma zdjęcie z syrenką na którym mu zależało a ja ze wszystkim innym co tylko nadawało się do uwiecznienia aparatem. Oczywiście cena za parking powala, pamiątki niestety również do najtańszych nie należą. Ale warto było, jakoś tak pięknie tam było, tak jak lubię, a potem dalej w trasę. Nawet kierowałam z jakieś dwie godzinki autostradą, tata jakby to widział dostałby zawału na miejscu. Niemcy za to kompletnie mnie rozczarowały, albo zwyczajnie mieliśmy pecha. Problemy z zatankowaniem gazu, chociaż praktycznie stacji z gazem było mnóstwo, nie to co w Szwecji, a w Danii to w ogóle nie ma a jednak całą Szwecję i Danię udało nam się przejechać na gazie a Niemcy nie:/ W dodatku Niemcy budzą się do życia chyba dopiero o "dziesiatej gadzinie" jak to usłyszał mój maż od pani gdy chcieliśmy kupić sobie po kebabie. Jednym słowem nic nam tam nie działało ani nie wychodziło. Nawet kartą nie szło zapłacić a za kibelki na stacji życzyli sobie płacenia w euro, których oczywiście nie mieliśmy. Plan więc był taki że w Berlinie strzelamy sobie tylko fotkę z Bramą Brandenburską, ja kupuję magnesik na lodówkę, bo już mam ze Sztokholmu i Kopenhagi i spadamy do domu. Super, tylko dlaczego nikt nam nie powiedział że tam będzie strefa kibica i cała nasza brama była obstawiona kartonami. Zdjęcie co prawda jest, ale mało spektakularne. Magnezu też nie kupiłam bo wszystko pozamykane. Miasto zwiedziliśmy klnąc w samochodzie. No nic. Nasz pech ciągnął się jeszcze do Polski. Myśleliśmy że po przekroczeniu granicy upolujemy w końcu coś pysznego do jedzenia. Ale też pozamykane, musieliśmy zadowolić się kebabem u Turasa. Zawsze marzyłam o tak wykwintnym menu. A dzidzia tym bardziej. Ale za to sfotografowaliśmy Pana Jezusa w Świebodzinie:):) Ależ to była podróż:) A już w czwartek następna, jeszcze bardziej szalona bo samochodem do Szkocji. Ale już rodzinnie, będzie taniej. Tym razem zaliczymy Belgię Holandię i Francję, ale już bez zwiedzania bo grafik napięty. Jeśli lekarz mi pozwoli bo jutro mam wizytę. Dzidzia co raz bardziej się rozkręca i bombelkuje tak że nawet tatuś poczuł:) Jakoś odzwyczaiłam się od komputera i dobrze mi z tym, podczytuje was jak mam okazję ale na komentowanie rzadko zostaje czasu. Ale w sierpniu będzie luźniej. Pozdrawiam was serdecznie i trzymajcie kciuki żeby podróż się udała:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Byłaś w moim rodzinnym mieście :) aż serduszko podskoczył z radości :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki :)
Sztokholm, Kopenhaga, Berlin czy Świebodzin? :)
UsuńŚwiebodzin :)
OdpowiedzUsuńZacnie:)
OdpowiedzUsuń