piątek, 6 listopada 2015

Zrobiłam sobie kanapkę...

Zrobiłam sobie kanapkę. Myślę sobie: samo zdrowie. Chlebek, awokado, ser żółty, pomidor, czarne oliwki. I tak sobie wcinam, ale coś mnie tknęło. Czytam etykietę sera: chlorek wapnia, azotan potasu... Ten pierwszy niby uważany za nieszkodliwy ale w dużych ilościach podrażnia błony śluzowe za to ten drugi: "Sprzyja powstawaniu nowotworów, częste spożywanie może miec niekorzystny wpływ dla zdrowia, może powodowac bóle głowy, zabroniony lub niewskazany dla niemowląt i dzieci" No dobra, to może czarne oliwki są spoko? O nie... cóż tam znajdziemy oprócz oliwek? Glukonian żelazawy. "Częste spozywanie może miec niekorzystny wpływ dla zdowia i uwaga po przedawkowaniu może prowadzic nawet do śmierci niemowląt" Używa się tego do barwienia czarnych oliwek. Kurcze a ja głupia naiwna myślałam że czarne oliwki są czarne z natury. Nawet nie chcę wiedziec czym był traktowany ten nieszczęsny pomidor i równie nieszczęsne awokado. O imitacji chleba już nawet nie wspomnę. Ja się pytam jak życ? Staramy się z mężem unikac całej tej chemii ale to jest po prostu niemożliwe, a nawet jak jest to trzeba po pierwsze nieźle się napocic, a po drugie wydac dużo więcej pieniędzy. Gdzie się podziało normalne, zdrowe wartościowe jedzenie?! Mleko nie jest mlekiem a konserwą mleczną, wędlina nie jest wędliną tylko czymś co jeśli bym zobaczyła podczas produkcji zapewne wywołałoby u mnie odruch wymiotny. Warzywa są niczym napompowane pestycydami, nawozami balony które aż błyszczą od tych wszystkich oprysków. Wszystko jest przetworzone milion razy, nafaszerowane chemią, pozbawione wartości i ludzie się dziwią że chorzy non stop. Ale chyba warto chociaż próbowac z tym walczyc bo przecież tutaj chodzi o nasze zdrowie. Ostatnio usłyszałam że bez sensu robię nie dając Kubie słodyczy, parówek i innego takiego jedzenia. Bo teraz jeszcze mi się udaje ale jak będzie starszy to już go przed tym nie uchronię. No tak. W końcu i tak umrę to po co życ? Od razu położę się do trumny i poczekam... Wiem że nie uchronię Kuby przed całym złem tego świata ale jeśli mogę z czegos co szkodzi zrezygnowac to chyba głupia bym była gdybym tego nie zrobiła. Wierzę że nasze ciało świetnie funkcjonuje gdy mu sie nie przeszkadza a takie chemiczne jedzenie właśnie przeszkadza i nie wiadomo czy taka paróweczka nie okaże się za którymś razem przysłowiowym gwoździem do trumny. Dla jasności dodam że nie uważam że to coś złego gdy od jakiegoś czasu dziecko zje coś niezbyt zdrowego. Jesteśmy w końcu tylko ludźmi ale nie można z tego robic normy zasłaniając się tym że i tak wszystko jest z chemią. My walczymy, może i pozycja przegrana ale nie zamierzam poddac sie walkowerem.

3 komentarze:

  1. To, że naturalna żywność jest droższa, to nic dziwnego - w końcu to ta chemia sprawia, że gotowe jedzenie tak szybko się nie psuje (i nie trzeba go wyrzucać - a więc mniejsze straty ponosi handel), a w produkcji zapewnia większe plony i mniejsze straty przez choroby (a więc ceny u producentów mogą być niższe). Zresztą my sami też nie lubimy wyrzucać żywności...
    Obawiam się więc, że już tak zostanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już dawno przestałam czytać etykiety, znaczy czytam nadal, ale już nie wszystkiego co mi w rękę wpadnie i nie wierzę też, we wszystko co na opakowaniach jest napisane. Po prostu staram się przygotowywać swoje jedzenie najzdrowiej jak potrafię i wybierać czasem mniejsze zło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awokado akurat bezpieczne. Ech, ale powiem Ci, że na tym naszym bio bazarze to często taniej, niż w sklepie osiedlowym... Zabiorę Cię, jak będziecie w Pl.

    OdpowiedzUsuń