piątek, 8 lutego 2013

Ból rozstania i postanowienia

No i pojechał. Została mi po nim szklanka niedopitej coli obok łóżka. Nie chcę jej z stamtąd zabierać, jeszcze wszystko wygląda tak jakby za chwilę miał wejść do pokoju. Ale nie wejdzie, bo musi zarabiać. A ja znowu jestem sama. Za każdym razem taka rozłąka boli bardziej. Przez dwa miesiące On był lekarstwem na całe zło, cały czas przy mnie, tak szybko zleciało, jak jeden dzień. A teraz czuję się taka sama, bezbronna, opuszczona... teraz gdy odkryliśmy siebie na nowo.
Jakie były te dwa miesiące? Przez napięty grafik mało czasu poświęcałam blogowaniu. Czas był obfity w doznania emocjonalno-duchowe. Krzysiek przez kurs pogłębił swoją wiarę, ja nie wiedząc jak i gdzie ją zgubiłam. Na razie mogę powiedzieć tylko tyle że jedyne w co wierzę to to, że Pan Bóg dopuszcza mój upadek by wyprowadzić z niego jakieś wielkie dobro. Działo się dużo w moim serduchu, nie wiem czy to dlatego że jestem typową babą czy przyczyny są inne. Nie ogarniam po prostu tego wszystkiego, czasem czuję się taka zagubiona. Czekam na ślub z utęsknieniem ale i z lękiem, jak gdybym miała wtedy przekroczyć niewidzialny próg za którym część moich problemów zniknie, w głowie kłębi się jednak pytanie czy stoję przed odpowiednimi drzwiami. Zewsząd jestem zasypywania złotymi radami, receptami na bycie szczęśliwą, byłam szczęśliwa dopóki nie zaczęłam ich słuchać. Teraz będąc sama znów skupię się na rozwiązywaniu zawikłań mojego serca. Na walce o nasz związek, zabiję każdą wątpliwość jaka się narodzi w mojej głowie i zrobię sobie szczęście własnymi rękoma. Ten czas, gdy sama muszę sobie radzić, gdy nie mogę sobie pozwolić na poczucie bezpieczeństwa, na myśl że "razem damy radę" postaram się wykorzystać na walkę z moimi wadami, niedojrzałościami, problemami bym była bardziej gotowa do małżeństwa, bym po tym magicznym dniu była dobrą żoną i matką. I koniec i kropka.

15 komentarzy:

  1. Własnymi możesz nie dać rady... ale Jego już tak :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko nie wiem czy On popiera moje decyzje

    OdpowiedzUsuń
  3. Margolciu, skoro go kochasz, to jest to Boże wezwanie do tego, byś siebie dawała temu, którego kochasz - czyli po prostu Krzyśkowi.
    Ale to za dużo, by tu opowiadać - zachęcam, byś przeczytała Listy o miłości. To są autentyczne listy, które stanowią jedną całość, a które ponumerowałem jak na informatyka przystało od zera (i najlepiej je przeczytać po kolei).

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, na pewno przeczytam:) Chociaż ostatnio mi się wydaje że mam aż za dużo wiedzy teoretycznej, z praktyką trochę gorzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie jest czyste teoretyzowanie - te listy zrodziła miłość, te listy, to praktyka tej miłości...

      Usuń
    2. Ale nawet czytając o praktyce ona nadal dla mnie będzie tylko teorią. Zacznie być praktyką gdy zacznę wcielać cokolwiek w życie.

      Usuń
    3. Tak dokładnie, to napisałem te listy, to praktyka tej miłości..., co oznacza nic innego, iż to moje dawanie wyrażało się jedynie w tych listach. Bo ich treść, jak już wiesz, to jednak teoretyzowanie - choć jednak na tyle bliskie życia, że Cię wciągnęły. Skoro ich lekturę przerwałaś po liście dotyczącym małżeństwa, to przypuszczam, że sama zaczęłaś stawiać sobie te pytania, które ja w tym liście zawarłem... (a więc po pierwsze, czy to miłość, a dalej, jaka ta miłość jest? ...)
      Bardzo więc mnie to cieszy, że się Tobie przydały.
      Jeśli byś chciała pogadać, to z każdego mojego blogu możesz wysłać do mnie maila.

      Usuń
    4. A skąd wiesz że czytałam? I że mnie wciągnęły? Przerwałam akurat z tak błahego powodu jak pójście po kanapkę:D Co prawda listy są ciekawe, w niektórych momentach dały mi do myślenia ale z niektórymi kwestiami się nie zgadzam, jak na przykład z tym trójkątem małżeńskim, ale nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam o co Ci chodziło więc nie będę się tutaj spierać. W każdym razie dziękuję za polecenie mi ich.

      Usuń
    5. Skoro czytałaś list po liście i to w tempie nieco wolniejszym, niż wynika to z samego czytania (a więc przy każdym liście zastanawiałaś się nad jego treścią), to skoro przerwałaś lekturę po liście o małżeństwie, sądziłem, że to ten list tak do Ciebie przemówił - że stawiałaś sobie te wszystkie pytania...
      No cóż - skoro to tylko zwykła kanapka przerwała tę lekturę, że już do niej nie wróciłaś, to rzeczywiście kompletnie się wygłupiłem.

      Usuń
    6. Ha ha ha nie no aż tak źle to nie jest, czytałam wolno bo zazwyczaj czytam wolno bo mam problem z czytaniem ze zrozumieniem (cóż taka przykra przypadłość) a Twój sposób pisania jest dla mnie troszkę trudny i muszę się mocno skupiać, mam też problem ze zbyt długim skupianiem się więc czytając zazwyczaj odrywam się co chwilę i robię coś innego. Nie wygłupiłeś się tylko po prostu nie siedziałeś tu ze mną jak czytałam i nie znasz mojego schematu działania:D Pytania stawiam sobie już jakieś trzy miesiące więc staram się unikać dodawania kolejnych do mojego i tak już zagraconego mózgu. W każdym razie po Twoich listach i po moich przemyśleniach zrodziła mi się chęć napisania notki u siebie więc może wyklaruję jakąś myśl:) Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    7. No proszę, jak mnie dobija - nie dość, że okazało się, że chęć zrobienia kanapki wystarcza, by przerwać lekturę i już do niej nie wracać, to jeszcze mi mówisz, że te listy pisałem zbyt trudnym językiem:(

      Usuń
  5. Jeżeli masz wątpliwości, daj czas na zastanowienie. Zbyt dużo zobowiązań łączy się z zawarciem ślubu. Nie powinno się mieć żadnych wątpliwości, ze to na pewno ten. Nie będę cię pouczać, sama wiesz, co czujesz. Jednak nie obwiniaj siebie za wszystko, bo życie nie jest nowelą. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam za Was kciuki!
    Kiedy dokładnie odbędzie się ślub? :)

    OdpowiedzUsuń