sobota, 2 listopada 2013
Normalne czy nienormalne?
Pewnie zauważyliście że ostatnio często piszę o tym, że jestem szczęśliwa w małżeństwie, że mam wspaniałego męża i ogólnie że dobrze jest. No i teraz się zaczęłam zastanawiac czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku. Czasem łapię się na tym że czekam na jakąś próbę, na jakiś kryzys z którego majestatycznie wyjdziemy z podniesionym czołem a tu nic. Mąż pracuje, ja sprzątam i robię mu obiad, szanujemy się, spędzamy razem czas, rozmawiamy... nawet jak jakiś problem zacznie się rysowac na horyzoncie to ubijamy dziada zanim się na dobre rozwinie. Ta ostatnia kłótnia o której pisałam? Już nawet nie pamiętam. Czasem mi się przypomina, serce mnie zaboli, ale gdzieś tam daleko to wszystko zostało, jakby nie nasze. Wszyscy mówią że zakochanie jest fajne a po ślubie klapki z oczu spadają. A mi się wydaje że klapki mam teraz. Wręcz wydaje mi się, że wtedy nie byłam wcale zakochana za to jestem teraz. To nie jest normalne przecież. Mózg mi podpowiada że pierwsze talerze już się powinny potłuc a tutaj cisza. I tak się zastanawiam kiedy będzie ten spektakularny koniec. Że teraz mi tak dobrze i taka jestem mądra a jak przyjdzie co do czego to nagle wszystko się skończy i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki obudzę się w łóżku w papilotach na głowie i z wałkiem pod poduszką z mężem pijakiem obok. Męża też nie mam normalnego, jakiś taki za idealny? Kosmici go podmienili? Jak mi czasem opowiada, jaki był wcześniej to czasami aż nie mogę uwierzyc. A teraz? Do kościoła co niedzielę, to on dba o codzienny różaniec, sam czyta czytania z dnia, kwiatki na każdą okazję. Ja się pytam co się dzieje? Czy ja się może zabłąkałam w jakimś śnie i nie mogę się dobudzic? Albo jakiś ukryty potwór w nim siedzi i niedługo wylazie? Nie, to wszystko z pewnością nie jest normalne:/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
'Czasem łapię się na tym że czekam na jakąś próbę, na jakiś kryzys z którego majestatycznie wyjdziemy z podniesionym czołem'
OdpowiedzUsuńHaha, przepraszam, ale nie mogę ;D
Ja wiem, że to są dla Ciebie poważne sprawy, ale jesteś taaaaka pocieszna. <3
Margolciu, z nami jest coś nie tak, przecież Ty powinnaś się cieszyć, że masz takiego wspaniałego męża, powinnaś być dumna, że udaje Wam się budować takie wspaniałe małżeństwo. :)
Chyba nawet nie wiesz, ile jest kobiet, które chciałyby się z Tobą zamienić.:)
Oczekuję, (tak, tak, oczekuję ;p) że wszystkie Twoje posty będą tak NORMALNE jak do tej pory i że dalej będziecie tworzyć tak piękne małżeństwo, jak teraz! Małżeństwo, któremu żadne kryzysy nie straszne!
W końcu od kogoś muszę czerpać motywację! Bo jak patrzę na małżeństwa, które znam i jak słyszę, że po ślubie to dopiero zobaczę, to odechciewa mi się wszystkiego...
A tak, czytając Twojego bloga, widzę taki promyk nadziei, że mi i Adamowi również może się udać, skoro ktoś przed nami dał i daje radę! :)
Pamiętam w modlitwie +
Aby więcej było takiej nienormalnej normalności:)
OdpowiedzUsuńMargolciu! Cieszę się, że ta Wasza normalność jest taka piękna! I...pocichutku zazdroszczę Wam bardzo...Może kiedyś dane mi będzie tego doświadczyć...I życzę by to czego doświadczacie teraz trwało i trwało...:)
OdpowiedzUsuńAleż to jest właśnie normalność.:) i oby taka normalność trwała jak najdłużej! :)
OdpowiedzUsuńI niech Twój piękny sen trwa jak najdłużej. Cieszcie się chwilą i nie myśl o tym, że kiedykolwiek może być gorzej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jakim cudem mnie ta notka ominęła. Ja ostatnio jakaś śnięta jestem. Powiem Ci w sekrecie, że jesteś dla mnie żywą reklamą małżeństwa. Serio. Bo ja w nie nigdy nie wierzyłam, a czytając blogi Żon jakoś tak inaczej na to patrzę...
OdpowiedzUsuńMoże po prostu ciesz się tym, co macie? ;)
Normalne, prawdziwe, piękne! I tego się trzymajmy. :)
OdpowiedzUsuńdobrze, jak jest dobrze :)
OdpowiedzUsuń