Czy drobne kary są aż takie złe? Kary udzielone po ostrzeżeniu, wytłumaczeniu, nie z przypadku, w złości i z bezsilności rodzica? Wydaje mi się że nie można podchodzic do tematu wychowania z przekonaniem że "tak jest i już" że "albo akceptujesz całośc zasad albo jesteś tyranem terroryzującym swoje dziecko" a dlaczego? "Bo wierzymy tylko w jedną słuszną, niepodważalną prawdę" A czasem przecież sytuacje są tak różne że dopiero łącząc składniki z kilku filozofii można osiągnąc najpełniejszy efekt. Wydaje mi się że RB ma dużo, naprawdę dobrych założeń, wartych wcielenia w życie np: karmienie piersią, bliskośc z dzieckiem i reagowanie na jego potrzeby. Nie odkładanie na siłę do łóżeczka, zostawianie na wypłakanie się. Zgadzam się że takie maleństwo się boi, potrzebuje bliskości i miłości najbardziej właśnie kiedy jest takie malutkie i nie ma co tego kontaktu mu ograniczac w nadziei że będziemy miec więcej świętego spokoju. I to jest dla mnie dobrym zaczątkiem do późniejszych zdrowych relacji. Tak samo uważam że dziecko trzeba szanowac tak samo jak i dorosłego, rozumiec jego emocje, akceptowac je ale już widzę różnicę między tym aby na siłę twierdzic że we wszystkim dziecko trzeba jak dorosłego traktowac bo niestety po prostu dorosłym nie jest, potrzebuje kogoś przy kim będzie czuło się bezpiecznie. A żeby czuło się bezpiecznie musi wiedziec że ktoś ma nad nim władzę. Brzmi brzydko ale chodzi mi może bardziej o to żeby dziecko wiedziało kto rządzi Straszne rzeczy się dzieją gdy rodzice albo dziadkowie oddają swoją władzę dziecku, bo ono po prostu nie daje rady tego unieśc i ani jedna strona ani druga nie czuje się wtedy dobrze. Mówię to z taką pewnością bo cały czas to oglądam. I tutaj według mnie pojawia się konflikt z RB który może w założeniach ma co innego ale w praktyce jak sobie trochę poczytałam wychodzi na to że dziecko ma prawo do wszystkiego. Nie chce spac samo? Nie ważne że cała rodzina musi się podporządkowac, najważniejsza jest wszak potrzeba dziecka. Nie ważne że ta potrzeba w dłuższej perspektywie nie wyjdzie mu na dobre, naprawdę nikt nie patrzy na długoterminowe skutki albo może patrzy aż tak daleko że przegapia sporą częśc aspektów życia dziecka. Właśnie to mi przeszkadza w RB. Jest za bardzo rozmyte, takie trochę róbta co chceta, za dużo w nim nieścisłości. A przecież rodzina to nie tylko dziecko. To także mąż, żona, dziadkowie i jakoś ta cała kupa ludzi musi ze sobą w harmonii życ prawda? I nie będą potrzebne żadne kary gdy dziecko czuje się bezpieczne, kochane osadzone w stabilnym życiu rodzinnym ze swoimi zasadami których przestrzegają wszyscy domownicy. Nie mówię że za np nie umycie zębów biedne dziecko ma klęczec godzinę na grochu, nic z tych rzeczy ale w etapie buntu na pewno nie zamierzam pozwolic na to na co zwyczajnie pozwalac nie wolno bo tylko skrzywdzi a nie pomoże. To jest wersja gdzie od początku panują jakieś zasady osadzone w miłości i dobrych relacjach, wtedy można sobie tłumaczyc i stosowac sobie wszystkie filary rb ale co w przypadku gdy dziecko od małego wychowywane było bez konsekwencji, jest zagubione i rozdrażnione bo czuje na sobie ciężar przesadzonej wolności? Gdy dawno już zorientowało się że mówienie i tłumaczenie niczego ze sobą nie niesie? Niech sobie babcia gada zdrowa a dziecku jednym uchem wpadnie a drugim wypadnie. Bo zamiast powiedziec i zrobic mówiło się tylko "bo zaraz dostaniesz", "bo zaraz coś tam" ale nigdy tego zaraz nie było. Wtedy słowo traci wartośc. I nikt mi nie wmówi że tłumaczeniem i wsłuchiwaniem się w emocje dziecka rozwiąże się problem bo się nie rozwiąże. Trzeba temu zagubionemu dziecku przywrócic wiarę w to że jednak jak się mówi to się robi a nie tylko plecie trzy po trzy w bezsilności. Wystarczy kilka razy "ukarac" (dla mnie to nie kara) zabraniem zabawki, wyprowadzeniem od kotków które dziecko maltretowało i nagle wszystko wraca do normy. I nikt mi nie powie że to zastraszanie i przemoc wobec małego dziecka bo gdyby tak było nie przyniosło by to pozytywnych efektów, które widac gołym okiem. Dopiero potem gdy słowo danej osoby ma wartośc można wybudowac więź i karanie nie będzie już potrzebne. To są dla mnie fakty, bo sprawdziłam je na własnej skórze i nie widzę żeby dziecko od tego było przestraszone albo sterroryzowane a wręcz przeciwnie aż biło po oczach że tego było mu potrzeba. Tak więc sytuacje są różne a rodzic musi wybrac jak najskuteczniej może pomóc swojemu dziecku. Dlatego uważam że mądre kary w niektórych sytuacjach są koniecznością i wcale nie neguje to innych zasad rb które akurat są trafione. Ufff ulżyło mi:)
A mi się podoba Twój wpis:) Ważne, żeby być przekonanym do swojego sposobu wychowania. Aż tak bardzo się nie wgłębiałam w RB żeby ocenić czy to co napisałaś to RB czy nie;P Ja po prostu czerpię z tego to, co mi pasuje, to co mi nie pasuje odrzucam.
OdpowiedzUsuńW ogóle polecam Ci książkę "jak mówić do dzieci żeby nas słuchały i jak słuchać żeby do nas mówiły". Z niektórymi rzeczami się zgadzałam, z innymi nie (np była tam historia co zrobić jak dziecko źle się zachowuje w sklepie, i propozycja rozwiązania- następnym razem nie iść z dzieckiem do sklepu :| Super, tylko podpowiedz to matce, która nie ma z kim dziecka zostawić i MUSI iść z dzieckiem na zakupy:\) ale ogólnie podejście bardzo mi się podoba i widzę że nawet przy takim nawet nie dwuletnim dziecku działa (takie drobiazgi: mówię do Antka: oddaj to! A on mówi nieeeee i płacze, ale jak powiem: Mógłbyś mi to oddać? To nie jest do zabawy. Potrafisz mi to przynieść z powrotem? Pięknie, wszystko rozumiesz, co się do ciebie mówi! Czasem zaprotestuje, czasem nie, ale raczej zawsze odda). Ale to co mi się najbardziej podobało w tej książce- to to, że autorki podreślały, że to, że raz czy dwa, czy trzy, czy nawet pięcset razy puszczą Ci nerwy, nakrzyczysz na dziecko czy dasz mu klapsa, bo nie widzisz innej drogi, nie sprawia, że jesteś złą matką i nie rujnuje od razu owoców wychowania:) Że same czasem się łapią się na postępowaniu wbrew temu, o czym mówią. Jesteśmy tylko ludźmi i czasem sytuacja, nerwy nas przerasta, nie musimy być rodzicami idealnymi:) Ważne, żeby przynajmniej szukać dróg porozumienia i zrozumienia siebie:)
A mi podoba się Twój komentarz, szczególnie dzisiaj kiedy mam taki kiepski dzień. Książkę jak zwykle chciałabym przeczytac ale jak znam życie nic z tego nie wyjdzie, chyba że jest gdzieś w internecie. Ale jakbyś miała kiedyś dużo wolnego czasu to możesz mi jeszcze kilka takich drobiazgów zaserwowac:) Faktycznie te rady są godne zapamiętania:)
UsuńMargolciu, to co opisałaś to nie jest RB, tylko "wychowanie bezstresowe" przez mnogość postów internetowych, podpinanych pod RB łatwo to pomylić... Dlatego idealne dla Ciebie będą książki Adele Faber i Elaine Mazlish. Autorki jasno piszą: to rodzic jest odpowiedzialny za dziecko i to rodzic stawia granice (swoje!...), ważne żeby zrobić to z szacunkiem do dziecka. Nie da się tego opisać w kilku słowach, po wpisie wakacyjnym na pewno opiszę u siebie co i jak.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę możesz powiedzieć dziecku wszystko, byleby bez bicia i bez "wycieczek osobistych", tak samo masz prawo wyciągać konsekwencje nieposłuszeństwa, bylebyś robiła to z przekonania, a nie z chęci zemsty.
O i to ma sens! Myślałam że najlepiej zrozumiem idee rb na tej grupie facebookowej, bo zobaczę jak to funkcjonuje w realu, ale stało się wręcz odwrotnie. A co do książek to tyle ich jest i na prawdę chciałabym przeczytac ale wszystkich sobie nie kupię :D A teraz to już sama nie wiem od której zacząc.
UsuńOj, fejs jest bardzo mylący. Ja też byłam bliska zniechęceniu się. Dopiero jak sięgnęłam do źródeł to zobaczyłam jaka to piękna i mądra idea. Jeśli trzeba coś wybrać to koniecznie 'Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci" i ciąg dalszy czyli "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły" (własnie Faber i Mazlish). A potem np. "Dziecko z Bliska".
UsuńZgadzam się z Tobą. :)
OdpowiedzUsuńTylko 10h przebywania z dwulatkiem słabo mi się robi przy wszystkich dzieciowych tematach. :)
Mnie też najbardziej wkurza to gadanie, że jak nie przestaniesz tego robić to wracamy do domu. I taka gadka przez 2h na placu zabaw. Wiadomo, dziecko nic sobie z tego nie robi.
a jeszcze bardziej mnie wkurza wpychanie dzieciom jedzenia. Babcia biegnie za wnuczkiem, łapie go i wpycha mu banana do buzi, ten się wyrywa, zaciska usta, a ona go nim smaruje... Wnuczek każe go babci zjeść, a ona że nie, bo będzie mu w brzuszku burczało.
Ja pierd*****, jak dziecko nie chce jeść, to niech nie je. Zgłodnieje to przyjdzie i z apetytem wszystko zje. Nie mówię tutaj oczywiście o jakiś skrajnych przypadkach, jak rzyganie mlekiem przez noworodka. Mój brat tak miał, zjadał 15-30ml i wszystko oddawał, przez co ciągle miał niedowagę i jako noworodek lądował w szpitalch.
Ale przy zdrowym dziecku nie ma co mu wpychać tego jedzenia na siłę. Potem chodzą takie pączki.
Ja od 4kl podstawówki zajmuję się małymi dziećmi i już mam na nie swoje sposoby. :D
Chociaż teraz zajmuję się takim dwulatkiem, mega rozpieszczony. Ciągle czymś we mnie rzuca, krzyczy 'ciocia Nie!' i generalnie niewiele mam do gadania. Chyba, że nie ma mamy, wtedy między nami jest miłość. :)
O tak z karmieniem dziecka to i moja teściowa ma bzika.Jest w stanie zrobic wszystko żeby Maja zjadła, tyle że mi to nie przeszkadza bo to nie moje dziecko a wiem że mama robi to w dobrej wierze, do gardła w każdym razie nie wpycha, to ona się bardziej męczy niż dziecko wymyślając jakieś fortele, w każdym razie z moim dzieckiem na to nie pozwolę.
UsuńDlatego to mnie odrzuca w RB...spać z dzieckiem w jednym łóżku...Rozumiem, jak jest chore, albo przyśnił mu się koszmar....Ale tak na co-dzień dziecko ma swoje łóżeczko/łóżko. Rodzice nie myślą, że potem tak 9 latek będzie dalej chciał z nimi spać....
OdpowiedzUsuńMi też to przeszkadza ale wbrew pozorom wiem że to może byc bardzo trudne, niektóre dzieci w ogóle nie mają z tym problemu i od razu śpią w łóżeczku ale niektóre mają swój charakter i to może byc trudne dla rodziców patrzec jak dziecko płacze wniebogłosy odłożone do łóżeczka, sama nie wiem czy dałabym radę, albo znowu tańcowanie po 10 razy na godzinę po w owym łóżeczku dziecko śpi 5 minut i się budzi. Ileż można gdy człowiek pada na twarz. Dlatego to jest dla mnie trudny orzech do zgryzienia. Wiem że chciałabym żeby dziecko spało oddzielnie ale nie wiem co zrobię jak będzie właśnie tak jak opisałam, czy nie polegnę jak większośc? Może za jakieś 5 lat sama się tu będę żalic że mój synek śpi z nami w łóżku :D
UsuńJa myślę, że po prostu jakoś trzeba się wczuć i w swoje potrzeby, i potrzeby dziecka. Nie wiem, ja wyszłam z założenia, po iluśtam nieudanych próbach odkładania dziecka do łóżeczka, że chyba nie warto robić nic na siłę. Może on tego naprawdę w tym czasie potrzebuje. I tak po pierwszym nocnym karmieniu zostawał już z nami w łóżku. Przyjdzie czas, kiedy będzie gotowy wrócić do siebie, bo nikt do 18 nie śpi z rodzicami w łóżku (choć po tej historii co Margolcia opowiedziała tojuż nie jestem taka pewna:P) Z kilka miesięcy to trwało, ale przyszedł właściwy moment i wrócił do siebie, bez problemów już. Ja akurat nie żałuję, że ten najtrudniejszy czas spał z nami, uznałam że nie warto się katować dla zasady, że nie bo nie:P Tylko trzeba wyczuć czy jest taka konieczność i DO KTÓREGO MOMENTU, i czy jest to do zaakceptowania przez rodziców przez pewien czas, a może warto poszukać innego rozwiązania jak łóżeczko dostawne (to jest w ogóle dla mnie najlepsze rozwiązanie, ale u nas nie do zastosowania niestety) Ale tak jest w całym rodzicielstwie. Bo takich dylematów jest pełno, od tego, czy używać smoczka, po to, kiedy pozwwolić na samodzielne wakacje pod namiotem:P
UsuńMądrze powiedziane:)
UsuńW całej rozciągłości zgadzam się z Żoną. Ale też powiem Ci, Margolciu, że ja przez całą ciążę nastawiałam się, że Mała będzie spała osobno i dopiero w 9 miesiącu dotarło do mnie, że Ona będzie przeżywała stres. teraz jestem przeciwna odkładaniu dziecka do osobnego łóżeczka przed 3 miesiącem życia. Zresztą przy kp to mega sprawa, bo przesypiamy całe noce. jeśli Twój Mąż nie będzie miał nic przeciwko to takie spanie Wam się spodoba :)
UsuńNa razie niby też twierdzi że chce żeby dziecko spało w łóżeczku ale ja już czuję że to nie wyjdzie, a z drugiej strony bałabym się zasnąc przy takiej maciopce. Niby sen mam płytki ale mąż już nie...
UsuńJa znam dziewczynę, która na studiach jeszcze spała z mamą. ;) Rodzice po rozwodzie
UsuńCiekawe czy od początku, bo często zdarza się tak, że dzieci "łóżeczkowe" wprowadzają się do rodziców po 4 roku życia. Jak mój brat... i do 12 rż. spał z mamusią... Ale na jej, nie swoje, życzenie.
UsuńMargolciu, jak dzieć jest już na świecie to śpi się zupełnie inaczej. Mój Mąż też się bał, a po pierwszej nocy był zachwycony. Na pewno jeszcze przed październikiem napiszę o współspaniu, bo wystarczy przestrzegać kilku zasad i nie ma szans na zgniecenie (np. nie wolno spać po alkoholu - to do Męża).
Co prawda sama tej książki nie czytałam, ale z recenzji domyślam się, że będzie jedną z pierwszych w tej tematyce, którą zdecyduję się w stosownym czasie kupić, dlatego polecam i Tobie: "Księga rodzicielstwa bliskości", a do poczytania w wolnej chwili jej dwie recenzje na rodzicielskich blogach:)
OdpowiedzUsuńhttp://koralowamama.blogspot.com/2013/05/ksiega-rodzicielstwa-bliskosci.html
http://www.hafija.pl/2014/01/ksiega-rodzicielstwa-bliskosci.html
I z związku z Twoimi wątpliwościami pozwolę sobie zacytować fragment jednej z recenzji: "W książce Searsowie powtarzają, że dziecko nie jest najważniejsze, ani mama nie jest najważniejsza, ani tata nie jest najważniejszy – wszyscy jesteśmy ważni, nasze szczęścia są jednako ważne, w różnych konfiguracjach, zarówno w pojedynkę jak i nasze wzajemne więzi mają ogromne znaczenie. Patrzą na rodzicielstwo poprzez pryzmat rodziny – nie tylko matki, albo tylko dziecka zapominając o ojcu."
Pozdrawiam:)
Dziękuję!:) No i okazuje się że w sumie to jest to czego szukam:)
UsuńŚwietnie napisane, zwłaszcza ostatnie zdanie ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie to chciałam napisać, intuicja pod rękę ze zdrowym rozsadkiem to zazwyczaj najlepsi doradcy