środa, 24 kwietnia 2013

Moda na tolerancję

Chyba zaczyna mnie delikatnie śmieszyć ten cały postęp, przyznawanie każdemu prawa do wszystkiego, szeroko rozumianej wolności. Ciekawa jestem kiedy niektórzy zrozumieją, że tracą zamiast zyskiwać. Śmieszy mnie moda na tolerancje, na bycie "wolnym". Sama potrafię być typem buntownika, nie lubię jak ktoś mi rozkazuję, mówi co mam robić, brak mi jeszcze w tym miejscu pokory ale mówienie że zło jest dobrem to już przesada. Otóż chcę publicznie powiedzieć, że nie jestem tolerancyjna. Nie toleruję par homoseksualnych, nie toleruję adopcji przez nich dzieci, nie toleruję luźnych związków, rozwodów, aborcji i eutanazji też, ani feministek co biegają nago po mieście. Nie kryję się z tym że dla mnie to jest złe i baaardzo szkodzi nie tylko osobom bezpośrednio zainteresowanym ale i wszystkim naokoło. Nie mylić tutaj z pojęciem złego człowieka. Nie ma czegoś takiego, bo człowiek sam w sobie nie jest zły. Czasem mu się życie pokomplikuje, zaplącze się w coś i trudno mu się potem wyplątać. Nie możemy oceniać człowieka, krzywdzić go, czy wyzywać. Absolutnie nie o to mi tutaj chodzi, ale nie można też udawać że wszystko jest ok, bo to od nas zależy jak będzie w przyszłości wyglądać nasze społeczeństwo, w jakich środowiskach będą się wychowywały nasze dzieci lub wnuki. Nie chciałabym żeby kiedyś moje dziecko przyszło do mnie i powiedziało, że wolałoby mieć dwóch tatusiów, albo jeszcze jedną mamę, bo mieć jedną to nudno. A tak się będzie działo tylko dlatego, że nic z tym nie robimy bo albo boimy się krytyki, albo już zaakceptowaliśmy "modę" na tolerancję. I w tym miejscu już mnie nie śmieszy fakt, że ludzie dają się tak łatwo manipulować.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rekolekcje

Właśnie wróciłam z rekolekcji wspólnotowych. Jeszcze dokładnie nie określiłam moich uczuć na ten temat bo zmieniały się one dość często przez te trzy dni. W piątek pojechałam raczej bez chęci, moja kondycja duchowa była raczej kiepska pomimo ostatniej notki. Miałam baaardzo dużo wątpliwości, pytań, lęków. Udało mi się wyspowiadać, więc towarzyszyła mi już myśl, że chociaż jest ciężko to nie odgradzają mnie od Boga grzechy ciężkie. W sobotę cały czas nurtowały mnie moje problemy, tak że nie potrafiłam się skupić na niczym innym, w dodatku spodziewałam się bardziej duchowego charakteru tych rekolekcji a wszystkie konferencje były na temat wspólnoty, tego skąd się wzieła jakie ma cele itd. Myślałam wtedy ok, to się przydaje i jest ważne ale kurcze chciałam czegoś innego. Po sobotniej mszy zadręczanie problemami mi przeszło, wiem że to jeszcze gdzieś wkoło mnie krąży ale już mnie nie zżera w takim stopniu. No i dzisiaj już wiem, że te rekolekcje właśnie w takiej formie, nie w żadnej innej były mi potrzebne. Kiedyś tutaj pisałam, że się martwię bo świat schodzi na psy, że wiara słabnie, że co raz więcej jest osób niewierzących przez te trzy dni zrozumiałam, że tak jak mówił Jan Paweł II zbliża się wiosna Kościoła. I ja ją w końcu zobaczyłam. Zbliża się Kościół żywy, Kościół w którym nie ma anonimowości, w którym wiara nie jest czymś indywidualnym i najważniejsze Kościół w którym jest żywa relacja z Bogiem. Zadaniem mojej wspólnoty jest ewangelizowanie w taki sposób aby pokazać ludziom, że można inaczej, że Pan Bóg jest prawdziwy, prawdziwie działa, że może nas wyrwać z tej oklapłości, znużenia, nijakości. Zrozumiałam jak ważna jest wspólnota, tak cudnie było mi patrzeć na tych wszystkich ludzi, być razem z nimi. Byli dla mnie potężnym świadectwem bo nie ma nic piękniejszego niż patrzeć na człowieka i widzieć w nim Boga, miłość, piękno. Młodzi, uczniowie, studenci, pary, małżeństwa z dziećmi, osoby starsze i wszyscy jak jedna rodzina, której celem jest Bóg. Naprawdę cudnie:)

wtorek, 9 kwietnia 2013

Śmiało mogę powiedzieć że jeszcze nigdy Pan Bóg mnie nie zawiódł. Teraz też wołałam do Niego a On mnie wysłuchał. Przyszedł i pocieszył, napełnił miłością i pokojem, naprawił to co kulało. Dzisiejszy wieczór był jak oaza na pustyni, był jak oddech tonącego, jak światło w ciemności. I już mam siłę, już mogę dalej iść bo wiem że On jest przy mnie, że Jego potęga mnie obroni a ja niczego nie muszę się bać. I jest mi tak dobrze. Zrozumiałam że mogę z Nim spokojnie porozmawiać, że On odpowie na moje pytania, że usiądę jak z przyjacielem. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania, mojego z Nim w Przenajświętszym Sakramencie. Bo tam gdzie jest niemoc On daje moc. Chwała Panu!

piątek, 5 kwietnia 2013

rozstania i powroty

Święta święta i po świętach, ale takich jak te nie miałam nigdy. Spędzone głównie w samochodzie. Narzeczony przyjechał w Wielki Czwartek robiąc mi przy tym niemałą niespodziankę. Miał przyjechać wieczorem i mieliśmy go z tatą odebrać z Lublina. Rano pojechaliśmy do miasta (jakieś 40 km od mojego domu) opłacić moje prawko, zamówić ciasto, zrobić zakupy i takie tam. W międzyczasie zadzwoniłam do K. zapytać się czy jedzie ze Świnoujścia czy z Gdyni. Usłyszałam że ze Świnoujścia, pomyślałam więc że pewnie będzie późno. Po wizycie w cukierni tata powiedział że musimy podjechać jeszcze w jedno miejsce. Bąknął coś o jakiejś niespodziance. Myślałam że ugadali z K. jakiś prezencik dla mnie bo miałam imieniny. Jakież było moje zaskoczenie gdy zajechaliśmy na dworzec a tam nikt inny jak Narzeczony:) Wszystkiego się spodziewałam ale kurcze nie tego, tak to z tatą zakamuflowali, przygotowali taką konspirację że nikt oprócz nich niczego się nie domyślił:) Począwszy od niedzieli rozwoziliśmy zaproszenia. Baaardzo szybko zleciał mi ten czas. Dzisiaj K. pojechał;( Wydaje mi się, że ja tu już nie wytrzymam. Tak bardzo chciałam dzisiaj pojechać razem z nim a nie zostać tutaj, gdzie po prostu nie mogę wytrzymać, wszystkie zajęcia mnie nudzą, myślę tylko o tym aby jak najszybciej skończyć te moje studia i już być z nim na zawsze. Mam już zarezerwowany bilet i lecę do niego na weekend majowy. Dobrze że to tylko trzy tygodnie. Do tego czasu muszę siedzieć tutaj. Sama na stancji, z poczuciem okropnego opuszczenia i samotności, z zapuszczoną relacją z Panem Bogiem, z nagromadzonymi upadkami z których trudno się pozbierać i ze świadomością że upadnę jeszcze nie raz. Jakoś tak strasznie i ciemno zrobiło się wokół mnie;(