niedziela, 27 września 2015

Jestem zachwycona moim dzieciem. Bo takiego dziecia jak ja mam to nie ma nikt :D Jakie to sprytne, jakie kochane, jakie śmieszne, jakie bystre!! Codziennie mnie zaskakuje. Ostatnia sytuacja dała mi trochę do myślenia. Siedzimy z Kubą na podłodze, obok ławy, rozmawiamy przez skype z moją teściówką a Kuby babcią. Kuba się totosi, usadowił dupencję tuż obok ławy, tyłem do niej i czymś się tam bawi, wiercąc się co chwilę na co teściowa:
- Uderzy się uderzy!
- No to się uderzy, nic mu się nie stanie (dodam tylko że, nie "uderzy się" tylko delikatnie stuknie)
- Siedzicie obydwoje i wam się nawet ręki nie chce tam położyc żeby się dziecko nie uderzyło!

Ręki nie położyliśmy, nigdy nie kładziemy. Kuba sobie siedzi, stuknie się raz, stuknie się drugi raz, obczai co to z tyłu mu przeszkadza w zabawie i się weźmie odsunie jak zdzierżyc nie może. Ot cała filozofia.

Albo kroję sobie coś na stole, patrzę dziecie się wspina, po krześle, sięga po deskę do krojenia, taką malutką. Aż sapi z podniecenia. Odsunęłam nóż, jest!! Upolował! Ściągnął ze stołu, na krzesło, z krzesła na podłogę. Ostrożnie, obiekt upolowany można się nim dogłębniej zając. Patrzy, patrzy, grabusi się, siada majestatycznie i zajmuje się łupem :)

Nie dałabym rady opisac tutaj wszystkich jego wyczynów. Jest tak pocieszny jak próbuje zdziałac coś nowego że nie sposób się nie uśmiechnąc. Uwielbiam jego kontaktowośc, jak zwraca na siebię uwagę i odpowiada uśmiechem na uśmiech. Niesamowite jest to wszystko. Chciałabym zatrzymac te chwile a one tak szybko uciekają...

Koniec tematu okołodziecięcego

Kilka słów w sprawie uchodźców bo temat na czasie. Powiem tylko jak jest w Szwecji, kraju który ściąga uchodźców z Syrii i Somalii. My mieszkamy w malutkim miasteczku. Pojechac na nowo powstałe osiedle to za przeproszeniem  w oczach ciemnieje. Szczerze, myślimy poważnie o tym żeby zacząc się zbroic. Bo to jest niebezpieczne. Nie ma się co oszukiwac. W naszym miasteczku jeszcze jest spokój ale w większych miastach są miejsca gdzie policja boi się wejśc, gdzie w biały dzień potrafią cię skopac jeśli podejrzewają że jesteś katolikiem, Ci biedni uchodźcy gwałcą białe kobiety ale ucisza się sprawę by szwedzi się nie buntowali i dalej wierzyli że to dobrzy biedni ludzie są. Oni tutaj dostają wszystko za darmo, ale nie chcą ani pracowac, ani asymilowac się z tą kulturą. Tworzą swoje państwo w państwie, którego niedługo nikt nie ruszy. A żeby było bardziej dosadnie wczoraj jakiś murzyn pokazał mojemu mężowi fuck you. Tak po prostu. Dobrze że był z Kubusiem bo by mu chyba przyfasolił i musielibyśmy się wyprowadzic, bo ja z Kubą już na ulicę bym nie wyszła...

wtorek, 22 września 2015

Gdzie ten wierzchołek?

Raz pod górkę a raz z górki. Mądre. Prawdziwe. Na czasie. U nas lekko pod górkę, wszystko jakby na przeciw. Kuba ciągle ma katar, odkąd znajomi z Polski przwlekli tu jakąś gangrenę nie możemy jej się nijak pozbyc. Najpierw był ponad tydzień kataru, 3 dni przerwy i znowu już ponad tydzień kataru plus odrywający się kaszel. Gorączki brak i innych objawów, ale do szkoły dla bezpieczeństwa nie chodzimy. Wiadomo co to za zarazek? A ostatnio babka z Somalii przyszła z dzieckiem czterodniowym (!!!) Poza tym marzy mi się urlop i kilka dni odpoczynku. Co by było weselej zepsuł nam się samochód i nie wiemy jak ogarnąc zjazd do Polski. Co prawda mamy wykupione pełne ubezpieczenie ale ogarnięcie tego wszystkiego nie jest proste bo po pierwsze mamy już kupione bilety na prom (które jak na złośc do tanich nie należały), po drugie grafik jak zwykle napięty jak gumka od majtek, po trzecie podróż z dzieciem, które już nie śpi w samochodzie jak aniołeczek niesie ze sobą dodatkowe utrudnienia. Wszystko już pozamawiane, tylko tydzień czasu do dyspozycji a tu bach, taki feler. Do tego tutejszy urząd podatkowy tak nam wyliczył podatek że nawet strach tutaj pisac ile mamy do zapłaty. Próbujemy jeszcze walczyc, ale jak dla mnie sprawa przegrana. Jak tak wyliczyli to raczej zdania nie zmienią. Dobrze że dziecko na cycu bo my jak nic będziemy wcinac przez miesiąc chleb z margaryną (żartuję oczywiście :D) Oj czarno to wszystko wygląda. Kuba mało je, Krzysiek jakiś niezdrów, ja złapałam przeziębienie już 3 raz w ciągu 1,5 miesiąca. Oj sypiemy się :/ Ciekawe czy wysoka jeszcze ta góra, bo na razie wierzchołka nie widzę :/

poniedziałek, 7 września 2015

Szkoła miłości

Kuba szaleje:) Kurcze, kiedyś kiedy jakieś dziecko robiło za dużo hałasu denerwowałam się strasznie, kiedy bałaganiło, uważałam że jest źle wychowane, rozpieszczane. Co się ze mną zrobiło? Zabawki walają się po całym mieszkaniu, sama otwieram Kubie szafkę z garnkami, które on sobie z zapałem wywleka i bawi się w najlepsze robiąc przy tym niemiłosierny jargot, każdy najmniejszy postęp jest zauważony i omal nie pieję z zachwytu gdy zobaczę że Kuba zrobił coś nowego. Zauważyłam też że gdy jestem zajęta i Kuba bawi się sam, jest bardzo ostrożny, zdobywa nowe szczyty z rozwagą, próbuje, uczy się, byleby mu nie przeszkadzać, gdy stanę obok, by pomóc, by przypilnować, Kuba traci całą rozwagę, przestaje się pilnować i wszystko jest już na huuuuraaaa! Wiadomo czasem muszę reagować, a czasem stoję z sercem na ramieniu i nie wiem czy już biec i ratować czy dać mu szansę by sam o siebie zadbał. Może za bardzo bagatelizuję czyhające niebezpieczeństwa, zdaję sobie z tego sprawę i pewnie dopóki się nie przejadę to będę dalej tak robic, ale czasem nie mam serca czegoś Kubie zabraniać, dzisiaj byliśmy na kocyku na trawce, w pewnym momencie Kuba zobaczył motyla i bez wahania ruszył w jego stronę, a ja tylko patrzyłam, to nic że trawa lekko mokra, to nic że kleszcze, potem wpakował sobie całego mlecza do buzi, wyglądał jak chomik, na szczęście wydłubałam i skonfiskowałam, nie mam serca zabierać mu jego cennych zdobyczy typu liście, stokrotki... Również dzisiaj robię sobie coś w kuchni a Kuba mocuje się z przykrywką od takiego dużego plastikowego pudła. Nagle słyszę tylko "Ajajaj ajajaj!" Patrzę a Kuba leży na wznak a na nim pokrywka. Dodam że nie płakał, i dodam też że takich odgłosów Kuba nigdy nie wydaje. Milion rzeczy się może stać ale nie chcę stać nad Kubą jak goryl i krzyczeć ciągle "Nie wolno! Nie dotykaj!" Nie chcę bić po rączkach żeby się oduczył, wydaje mi się że czasem lepiej pozwlic by dziecko samo się nauczyło. I tutaj pojawia się problem drugiego dziecka, z jednej strony już mnie korci żeby się postarać a z drugiej nie wyobrażam sobie podzielić moją uwagę na dwoje, nie wyobrażam sobie że mogłabym Kubie coś z siebie zabrać, teraz jestem cała jego a gdyby pojawił się drugi bobasek? Przecież Kuba będzie zazdrosny, przecież będzie cierpiał, przecież nie będę mogła poświecić mu już tyle czasu i uwagi. Robi się ze mnie matka kwoka. I znowu w tym miejscu nachodzą mnie takie myśli skąd to wszystko się bierze. Nie ma chyba silniejszego uczucia na świecie niż miłość matki do dziecka a przecież to uczucie bierze się często nie wiadomo skąd. Ktoś nie lubi dzieci, a nagle swoje kocha bardziej niż siebie samego. Ale gdyby nie ten instynkt, ta matczyna natura to to wszystko nie miałoby sensu. Dajemy dziecku wszystko, jest takie malutkie, dbamy o nie z całych sił a ono dorasta i po pierwsze nie pamięta okresu niemowlęctwa a po drugie idzie w swoją stronę i o szanownej rodzicielce przypomina sobie w najlepszym wypadku kilka razy w tygodniua w najgorszym nie przypomina sobie w ogóle. I jak to tak? Tyle miłości, można by powieziec na darmo? Macierzyństwo to wielka szkoła doskonałej, bo bezinteresownej miłości, kochamy kogoś kogo tak na prawdę tracimy. Serce mnie boli gdy o tym myślę, gdy leżę sobie a obok przy cycu śpiący Kuba i wiem że z każdym dniem tracę go coraz bardziej. Jeszcze chyba nie dorosłam do tego. Bedę toksyczną mamuśką, dzwoniącą do swojego dorosłego syna 5 razy na dzień i kontrolująca każdy jego krok. Boniu! Ja nie chcę żeby mój Kubuś dorastał!!