piątek, 24 marca 2017

Przerwa

Nadeszła wielkopomna chwila: zawieszam bloga, to znaczy bedzie sobie on nadal istniał bo chce zaglądać do was w miarę regularnie ale pisac przestaje, nie wiem na jak długo. Musze sobie to wszystko przemyśleć i najpierw uporać sie sama ze swoimi myślami. Mam taką okropną cechę ze nie potrafię po prostu mieć swojego zdania i czuć sie z tym dobrze, wystarczy ze ktoś myśli inaczej a ja czuje sie winna lub w drugą stronę denerwuje mnie ze inni nie myślą tak jak ja. W teorii wiem jak to powinno wyglądać a w praktyce sami wiecie jak trudno zapanować nad myślami i emocjami. Jak znajdę równowagę to zacznę sobie znowu coś tam skrobać. Narazie żegnam sie i życzę wam wszystkiego dobrego!

wtorek, 21 lutego 2017

Wychowanie do życia w wolności

Dzieci śpią, dziwnym trafem rownocześnie wiec pisze, bo tak jakos naszło mnie na dumanie nad życiem, światem... Caly czas sie uczę, szukam swojej drogi i co raz cześciej dochodzę do wniosku ze bardzo mi sie nie podoba to co sie teraz dzieje, jakos mam takie dziwne wrażenie ze na każdym kroku jesteśmy manipulowani, ze nie możemy samodzielnie żyć, myślec, zachowywać sie, dokonywać własnych wyborów, ja wiem taka jest cena życia w społeczeństwie, chociaż nie, zdecydowanie nie, jest tak ponieważ na to pozwalamy, dajemy sobie wmówić ze nasze życie musi tak wyglądać, ze rodzimy sie, mamy jakieś 2 lata beztroskiego dzieciństwa ( i to nie wszyscy) a potem od razu przedszkole, zajęcia dodatkowe bo przecież trzeba sie usamodzielnić, uspołecznić, nauczyć sie tego i tamtego bo potem trzeba pójść do szkoły podstawowej średniej, na studia... Trzeba wyuczyć sie masy niepotrzebnych rzeczy tylko po to zeby ktoś inny był zadowolony, zeby dostać jakaś bezsensowna ocenę która w jakiś sposób nas określa, inni ludzie dyktują nam czego mamy sie uczyć, na jakie pytania odpowiadać, wyznaczają normy, mówią co możemy robić, potem dajemy sobie wmówić ze dorosłe życie to ciagle problemy bo przecież trzeba pójść na etacik, wstawać rano i tyrać do emerytury, lekarze mówią co mamy robić z naszym zdrowiem, na wszystko jest teraz magiczna pigułka, od samego momentu zajścia w ciąże wszyscy za nas decydują, to lekarz prowadzi ciąże, potem jedziemy do szpitala który jest fabryką do wyjmowania dzieci z brzucha potem wiadomo zabiegi, niby wszystko dla dobra matki i dziecka a tak na prawdę często bezsensowne procedury, dlaczego tak myśle? Bo mam porównanie dwóch rożnych krajów. W Polsce utarło sie ze na byle smarknięcie trzeba iść z dzieckiem do lekarza który rzadko kiedy powie ze dziecku nic nie jest tak jakby czuł sie w obowiązku wypisać receptę na cokolwiek a jak juz na prawdę nie ma na co to najwidoczniej trzeba poszerzyć diagnostykę bo jak sie głębiej poszuka to juz na pewno coś sie znajdzie. Wiem trochę przejaskrawiam jak zwykle, bo wiem ze nie wszyscy tacy sa i ogólnie sa rożne sytuacje ale wiecie o co mi chodzi. I tak sie zastanawiam czego ja chce dla moich dzieci bo to przecież ja pokazuje im jak wyglada świat. Czy ja zaszczepie w nich radość do życia, poczucie własnej wartości, poczucie wolności i tego ze to one są panami własnego życia. Zaczęłam sie nad tym zastanawiać po rozmowie ze znajoma na temat szkoły, bo ogólnie jestem strasznie anty temu przybydkowi i w Polsce raczej na pewno Kuby do szkoły bym nie wysłała no i tak sobie dyskutowalismy nad tym bo szkoła przecież uczy dyscypliny, samozaparcia itd itp no właśnie... I znowu pytanie czego ja chce dla mojego dziecka? Czy chce zeby było takie jak ja? Zeby tak jak ja czuło ze cały czas ktoś za niego decyduje, nie, zdecydowanie nie! Bardzo bym chciała wychować moje dzieci do absolutnej wolności, ograniczonej tylko wolnością drugiego człowieka, chce im pokazać ze życie jest dla nich, ze są stworzone do bycia szczęśliwymi, ze tak na prawdę mogą wszystko a trudności sa po prostu wpisane w nasze życie ale go w żaden sposób nie określają i ze mimo wszystko zawsze trzeba patrzeć z optymizmem w przyszłość bo Bóg stworzył nas do szczęścia i do wolności. Nie chce zeby ktoś wmówił moim dzieciom ze muszą to czy tamto, ze muszą uczestniczyć w tym chorym wyścigu szczurów, ze musza słuchać kogoś kogo nie chcą i robić to co inni każą. Nie chce zaszczepić w nich przekonania ze praca to coś przykrego i ze zawsze najważniejszy jest cel. Mam nadzieje ze to mi sie uda!

poniedziałek, 13 lutego 2017

Jestem!

Jestem! Żyję!! Ledwo bo ledwo ale żyje! I nawet czasem, tak jak teraz, jest fajnie😀 a moze raczej tylko czasem jest niefajnie a zazwyczaj fajnie? Sama nie wiem. Wiki ma juz prawie 5 miesięcy, wróciliśmy właśnie do Szwecji, po urlopie, na którym to mieliśmy tyle rzeczy ogarnąć, nic nie ogarnęliśmy a ja dopiero teraz odpoczywam. Co śmieszne w Polsce zaczęliśmy sie zastanawiać czy by sie przypadkiem nie zwieść do polski na stałe, ale jak juz przyjechaliśmy tutaj to nam sie odwidziało. Trudno jest mieszkać w dwóch zupełnie roznych światach, w Polsce brak mi prywatności, własnego konta, życia po swojemu, nie podoba mi sie ze wiele rzeczy mam narzucone, Kuba do tej pory nie wiedział co to słodycze ale przecież w Polsce stawia sie za punkt honoru aby każde dziecko bez wyjątku swoją porcje cukru spozylo, stoły zawsze musza być zastawione słodkościami a wszędzie tam gdzie pojawi sie jakieś dziecko porcja słodyczy musi wzrosnąć co najmniej o połowę. No i przegryzki wszędzie jest coś do schrupania w rezultacie Kuba nie jadł prawie nic no i nie trzeba było długo czekać, zaliczyliśmy bostonke i jakieś paskudne kaszlisko które w dodatku przelazło na wiki. O Kubę sie nie martwiłam, wiedziałam ze wyleczę go domowymi sposobami, szczególnie ze syrop z cebuli moze pic kubkami, gorzej z wiki, kaszel u takiego maluszka to nie przelewki, pojechaliśmy wiec prywatnie do pani doktor u nas na wsi zeby osłuchała, stwierdziła zapalenie oskrzeli i wysłała na szpital, mojego przerażenia nie da sie opisać bo przecież poza kaszlem nic jej nie było, ani gorączki, ani złego humoru, normalne szczęśliwe dziecko. Ale całe szczęście ze nas do tego szpitala wysłała a nie chciała leczyć bo w szpitalu okazało sie ze wiki nic nie jest i wróciliśmy do domu, dwa dni jeszcze pokaszlała i przeszło. Tutaj w Szwecji jakos od razu mi lepiej, wiem ze tylko ja mam wpływ na to co i kiedy Kuba je, mamy swój porządek dnia, swoje rytuały, wszystko wróciło do normy. Fajnie było w Polsce, fajnie ze Kuba mógł spędzić tyle czasu z dziadkami, dalszą rodziną, innymi dzieciakami, to na pewno na plus, no i my tez tęsknimy tutaj za takimi normalnymi spotkaniami z rodzinką, znajomymi. Tego chyba najbardziej nam tu brak, ale nie można mieć przecież wszystkiego. Tutaj żyje dokładnie tak jak chce i nikt mi sie nie wtrąca ani nie komentuje. Dużo chciałabym wam napisać ale czasu brak. Cieżko jest ogarnąć dwójkę szkrabów kiedy tak na prawdę tylko ja jestem jedną jedyną osobą której potrzebują bo wiadomo mama to lek na każdą bolączkę a niestety ja jestem jedna i zwyczajnie nie nadążam ale pocieszam sie ze byle do wiosny. Poza tym co śmieszne wiki jest w ogóle ewenementem i przekreśliła grubą kreską wszystkie moje oczekiwania względem niej. Uwielbia wózek i smoczek, chociaż specjalnie dla niej kupiłam nową chustę. Nie da sie jednak w nią włożyć bo jest tak zwiercona ze normalnie boje sie ze mi z niej wyskoczy. Kuba ani nie dał sie do wózka włożyć a smoczkiem pluł na kilometr. Wiki cudnie wsadza nogi do buzi, Kuba był takim pulpetem ze zwyczajnie nie dawał rady tego zrobić. Kuba jęczał bez przerwy, wiki aby na nią spojrzeć to juz sie cieszy za to Kuba płakał w sposób normalny, wiki jak sie zadrze to lecą talerze z rąk, lustra spadają, ściany pękają, sąsiedzi dzwonią na policję bo myślą ze mordujemy dzieci (żartuje oczywiście) ale głosik to ona ma. Także ten, dziecko dziecku nie równe. No i chyba na tyle, moze niedługo znowu coś nadrobię, pozdrawiam!

wtorek, 15 listopada 2016

Dzieci śpią, dziwne ze oboje w tym samym czasie wiec pisze, bo i tak muszę leżeć przy wiki bo inaczej zaraz sie obudzi. Pytacie o reakcje Kuby na siostrę.musze powiedzieć ze jak na razie jest zadziwiająco dobra, ale duża w tym nasza zasługa, bardzo sie z krzyskiem staramy by Kuba nie miał o co być zazdrosny. Juz w ciąży tłumaczyliśmy ze w brzuszku jest dzidzia, Kuba brzuch całował i czekał aż dzidzia wyjdzie, w szpitalu gdy zobaczył ze wiki ssie to tez zechciał i dostał. Dużo osób patrzy na mnie jak na wariata ze karmie dwójkę ale jak dla mnie to strzał w dziesiątke, dzięki temu Kuba nie czuje sie odtrącony i ma mnie na wyłącznosć tak jak kiedyś, pojawienie sie siostry niczego nie zmieniło. Gdy przyjechaliśmy do domu przywieźliśmy razem z dzidzią prezent dla Kuby od siostry, Krzysiek kupił taki wypasiony samochód na akumulator i potem zabierał Kubę na długie spacery a ja miałam czas tylko dla wiki. Odwróciło to trochę uwagę Kuby, bo wiadomo, na poczatku trudno sie było zorganizować ze wszystkim. A jak jest teraz ? Kuba potrafi przyjść do wiki i dać jej superdelikatnego buziaka, pogłaszcze ja po główce, pobuja leżaczkiem. Gdy płacze nachyla sie nad nią i z przejęciem mówi " nie, nie..." Co znaczy ze prosi ja by przestała płakać. Gdy Kuba ssie a wiki zaczyna plakac wystarczy ze zapytam sie go co robimy a on pokazuje na druga pierś i mówi " dać"  a potem cieszy sie gdy zobaczy jak wiki ssie. Tylko ze to wszystko nie przychodzi samo, to co jest dla mnie bardzo ważne to
1) staramy sie nie ograniczać czegoś Kubie ze wzgledu na siostrę, nie mówimy np"nie rób tak bo sie dzidzia przestraszy, nie baw sie tu bo dzidzia śpi " itd, wiadomo czasem sie zdarzy jeszcze zanim pomyślimy ale staramy sie wszystko sprowadzać na pozytywne tory, np zając Kubę czymś innym, odwrocić jego uwagę
2) pozytywny przekaz. Przykład: Kuba biegnie do wiki z wielką koparką krzycząc "dać!" Wiadomo zaraz rzuci jej to na głowę. Przechwycam w locie i mowię "o dajesz wiki swoją koparkę, super, na pewno sie ucieszy" i przysuwam do niej, pokazuje a dopiero potem tłumacze ze wiki jest trochę za mała i to zabawka dla starszych dzieci takich jak Kuba, zawsze staram sie docenić to ze sie chciał czymś podzielić a nie wrzeszczeć od razu ostrożnie! Uważaj bo ją uderzysz itd
3) gdy Kuba chce sie przytulić to wiki loduje przy suszarce, i wezmę go chociażby na dwie minuty, niestety nie opanowałam umiejętności karmienia dwójki jednocześnie a suszarka to świetny wynalazek, włączam i wiki odlatuje

Nie pomyślcie sobie ze wiki to leży gdzieś zaniedbana w kącie a ja tylko siedzę i bawię sie z Kuba, nie, chodzi o to zeby nagle z nowego członka rodziny nie zrobić kogoś komu poświęca sie 100% uwagi i oczekuje sie od małego dziecka ze podporządkuje swoje życie pod kogoś kto jest mu całkowicie obcy. Bo potem patrzymy jak starsze próbuje udusić młodsze poduszką. Popisalabym jeszcze ale niestety Kuba juz nie śpi a wiki jak zwykle na ręku. Pozdrawiam!!

niedziela, 13 listopada 2016

Wieści

Żyjemy, ledwo bo ledwo ale żyjemy 😀 ciekawie jest z dwójką i czasem mam ochotę zapaść sie pod ziemie, ale pewnie i tam mój pierworodny by mnie odnalazł. Pociesza mnie fakt ze to co nic nie kosztuje jest zazwyczaj do niczego, dlatego warto poświecić tyle trudu w wychowanie dzieci. Patrze na Kubę i widze ze to wszystko co robimy ma sens. Wiem tez ze ani sie nie obejrzę a moje dzieci bedą juz duże a mi zostaną tylko wspomnienia z tych lat kiedy mogłam je tulić w ramionach. Ale czasem to wszystko jest trudne do ogarnięcia szczególnie wtedy gdy tak dużo chce sie dać. Wiki jest praktycznie cały czas na rękach przy cycu, Kuba tez ssie, całe szczęście potrafi poczekać na swoją kolej... Czasam... Chyba najbardziej meczy mnie to, ze nie potrafię zacząć normalnie żyć, jak jest Krzysiek to spoko, jakos ogarniamy ale jak go nie ma to skupiam sie tylko na tym zeby jakos przetrwać, a przecież w końcu pójdzie do roboty... Teraz wystarczy mi kilka godzin z dwójka i jestem wypompowana ze wszystkiego. Wiki cały czas na rękach, próbuje bawic sie z Kuba, jak ją w końcu odłożę to Kuba biegnie na swoją porcje mleka, potem próbuje zrobić to wszystko co obiecałam Kubie gdy nie mogłam tego zrobić z wiki na rękach, nie chce zeby czuł sie odtrącany i zapchany na drugi plan, przecież on tez chce spędzić ze mną trochę czasu sam na sam a i tak jest bardzo cierpliwy, wiec próbuje jak najszybciej wyciąć traktor ( koniecznie z przyczepą) z papieru potem szybko uskutecznić elokwentną konwersacje koparki z ciuchcią tudzież narysować babcie i dziadka, gdy kończę zazwyczaj wiki sie budzi wiec muszę wymyslec zabawę w która możemy sie bawic razem. Tak samo zawsze chciałam zeby Kuba nie oglądał telewizji i nie korzystał z tableta i co? Teraz nawet nie ukrywam ze chyba bym bez tego przepadła, to niezastąpiony ratunek w kryzysowych sytuacjach, nie jestem z tego dumna i wiem ze to szkodzi ale dzięki temu jeszcze nie osiwialam i nie wylądowałam w wariatkowie 😀 noce tez sa ciekawe ale i tak lepsze niż były, śpimy wszyscy razem i to okazało sie najlepszym wyjściem przynajmniej dla wszystkich oprócz mnie, bo najpierw budzi sie wiki, wiki kończy jeść, budzi sie Kuba, potem wiki robi kupę i nie śpi godzinę a jak ona zasypia to wstaje Kuba 😀 ale przynajmniej Kuba nie ma napadów histerii 10 razy w ciagu jednej nocy i to jest najważniejsze. No ale pomimo tych zali które wylałam to tak naprawdę jestem szczęśliwa, wiem ze to przejściowy trudny czas, nowa sytuacja w której postępujemy trochę po omacku, próbujemy, uczymy sie, coś wychodzi lepiej coś gorzej a ja wiem ze ten cały wysiłek który wkładam w zaspokojenie potrzeb moich dzieci potem zaprocentuje. Oczywiście ze mogłabym robić inaczej, ale priorytetem jest dla mnie to by Kuba nie czuł sie w żaden sposób zagrożony przez siostrę i w sumie nie chce zeby nasza relacja sie zmieniła bo potrafię sobie wyobrazic jakbym sie czuła gdyby np Krzysiek przyprowadził do domu inna kobietę i nagle musiałabym sie dzielić kimś kogo kocham. Także ten... Tak to u nas wyglada ostatnio 😊 niestety nie mam czasu na blogowanie, sami rozumiecie, mam nadzieje ze poczekajcie na mnie, pozdrawiam!!!




poniedziałek, 26 września 2016

Mamy córeczkę!!!

Narazie tylko tak na szybko. Wiktoria Weronika jest juz z nami 😊 urodziłam w pełni naturalnie 21 września o godzinie 11.33. To była szybka akcja, po 6 byliśmy w szpitalu wiec nawet 6 godzin sie nie mordowaliśmy. 3104 i 48 cm. Kruszynka 😀 bardzo ale to bardzo pozytywnie wspominam ten poród, był dla mnie nie małym zaskoczeniem no i szwedzkie podejście i warunki cudowne, tak to ja mogę rodzic jeszcze z piątkę dzieci 😊 szkoda ze w Polsce tak nie ma a nie ma tak tylko dlatego ze Polacy sami lubią sobie a może bardziej innym utrudniać i komplikować życie 🙁

wtorek, 30 sierpnia 2016

Szpital w Szwecji

O w końcu udało mi się zalogować na moje konto, leżę sobie właśnie w szpitalu, wiec jak tu nie wykorzystać tego czasu na napisanie notki, uwaga mogą być błędy bo nie cierpię korzystać z tableta. Koncowka 33 tygodnia a ja dostałam skurczy co trzy minuty i rozwarcie na dwa palce, ale od dwóch dni mam kroplówkę i wszystko ucichło. W sumie to dużo bym chciała napisać, szczególnie o różnicy miedzy szwedzkim szpitalem a polskim bo jest kolosalna. Wszyscy tutaj tacy mili, tak tu cicho, spokojnie, trochę jak w hotelu. Mogę wstawać tylko do łazienki wiec wszystkie posiłki przynoszą mi do łóżka, ale jakbym mogła stawać to spaslabym się tutaj niemiłosiernie. Nie mam żadnej diety ze względu na moja cukrzyce, nikt mi nie mierzy cukru, nie pobiera krwi. Dzień nie zaczyna się od 6 rano kiedy wpada położna mierzy temperaturę słucha dziecka, tylko przed 8 przynoszą śniadanie, pyszne kanapki, słodki jogurt, sok, herbata do picia, ( o boniu chyba ktoś rodzi bo krzyki niemilosierne😀) czasem położna przyjdzie zapyta się jak się czuje, wczoraj i przedwczoraj, po śniadaniu miałam badanie, usg i ktg, tyle badań na cały dzień, poza posiłkami nikt mnie tu nie rusza, tylko kroplówkę wymieniają. A i leki na szybszy rozwój płuc dostałam, tak jak w Polsce. O 11.30 jest lunch, potem o 14 kawa z ciachem, potem o 16 obiad i o 19.30 kolacja, gdybym wstawała to na korytarzu są owoce i picie cały czas do dyspozycji. Oczywiście w każdej chwili mogę zadzwonić i przyniosą mi co chce ale nie korzystam, i tak pewnie maja tutaj trochę roboty, za to w nocy dzwonię po kanapkę i ciepłe mleko bo inaczej nie usnę, nikt nawet krzywo nie spojrzy. Pracuje tu Polka, wypytałam się o co tylko mogłam, lepiej żebym teraz nie urodziła bo dzidzia idzie do inkubatora pod wszystkie kable, ale inkubator otwarty a ja cały czas z dzieckiem i położne pomagają przystawić do piersi. Tyle dobrze. Kuba z krzyskiem tez mogą mnie odwiedzać bez problemu, Kuba siedzi ze mną na łożku oglądamy książeczki, swoją droga swietnie sobie radzą beze mnie. W Polsce jak leżałam na patologii to był zakaz przeprowadzania dzieci a Krzysiek nawet nie mógł usiąść na moim łożku. Tutaj pewnie nawet mógłby spać bo jest jakiś tapczan rozkładany. A i tylko kobiety tu chyba pracują bo faceta żadnego nie widziałam. A lekarek to od groma, co raz to inna. Nikt nawet nie pyta o moja cesarkę, w ogóle tu żadnych papierów, oni wszystko w komputerze maja, wiedza który tydzień, co i jak, nic nie musiałam tłumaczyć. Moja cesarka to jak zadrapanie na palcu, guzik ich chyba obchodzi, może jak się poród zacznie to bedą bardziej obserwować. Teraz nie ma żadnych pomiarów blizny, kwalifikacji do porodu SN, nikt mnie nie straszy pękająca macica, nikt nawet nie wspomniał o cesarce a jak patrzę jaki problem robią z tego w Polsce to szok. Z reszta tutaj tylko raz im pękła macica po podaniu oksytocyny. Bo nie monitorowali ale nauczyli się na błędach i juz się to nie powtórzyło. Na początku jak leżałam z tymi skurczami to się zastanawiałam, a jakby to było w Polsce, pewnie dużo wcześniej kazano by mi leżeć bo przecież na każdej wizycie sprawdza się długość szyjki, tutaj nie. Tak jak było z Kuba, leżałam ze dwa miesiące. I juz słyszałam w głowie te wszystkie teksty rodzinki " a widzisz tak chwaliłas ta Szwecję a ciąży ci nie dopilnowali, ponoć tak się dobrze czułaś..." Hmmm no tak tylko ze nie wszystko jest takie czarno-białe. Wydaje mi się ze cały problem polega na tym, ze w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego ze cały czas ktoś za nas decyduje, od dziecka odpowiedzialność za nasze życie składamy na kogoś innego, najpierw to rodzice wiedza wszystko lepiej od swoich dzieci, dziadkowie wiedza lepiej jak wychowywać dzieci niż rodzice, potem to szkoła jest odpowiedzialna, za nasze zdrowie odpowiadają lekarze, za bezpieczeństwo policja itd itp. My tylko pokornie słuchamy a w Szwecji ta odpowiedzialność jest oddana, dzieci same wiedza czy są głodne czy nie, czy jest im zimno czy ciepło, czy maja założyć buty czy nie, jeśli chodzi o zdrowie, to jest to moja sprawa, lekarze mogą mi pomoc, doradzić, wszystko odbywa się na zasadzie współpracy, pojawia się problem to się go rozwiązuje. I jak tak nagle wyskoczy się z polski do Szwecji to trudno nauczyć się tej odpowiedzialności. Czy teraz bym coś zmieniła? Na pewno nie odstawilabym Kuby od piersi i nie przestała go nosić, tylko bardziej słuchałbym własnego ciała, tego co ono do mnie mówi i nie robiłabym nic ponad siły myśląc ze jeszcze dam radę. Ale tak poza tym wiedząc to wszystko co wiem teraz i tak nie wróciłabym do polski prowadzić ciąże, tutaj czuje się wolna i to bardzo piękne uczucie😀😀oczywiście proszę o modlitwę zeby pestka jeszcze trochę wytrzymała u mnie w brzuchu...