piątek, 17 stycznia 2014

Spostrzeżenia cd.

Z cyklu moich urlopowych spostrzeżeń: Jak się okazuje lista naszych przyjaciół skurczyła się o kilka pozycji. Jeszcze w Szwecji zrobiliśmy listę osób do odwiedzenia, ale tak po jakimś czasie pobytu w Polsce powiedzieliśmy sobie hola! Bo z jakiej racji my mamy biegac z jęzorami na brodzie, dzwonic, pisac, jeździc a niektórzy nawet słowem się nie odezwą. Mniej więcej wiemy już komu zależy na podtrzymaniu kontaktu z nami bo już w Szwecji pytają się kiedy wracamy a niektórzy cisza:( Kiedyś jak nie było z kim piwa wypic to się dzwoniło a teraz? Mówi się trudno. Jak ktoś zatęskni to zna nasz numer. Przynajmniej wiemy kto traktuje nas na poważnie a to też się liczy. I kolejne spostrzeżenie: Troszkę tęskni mi się za Szwecją. Nie jako za krajem bo jeśli o to chodzi to wcale nie chce mi się tam jechac, ale głównie tęskni mi się za taką samodzielnością. Tam jesteśmy tylko we dwójkę, wszystkie decyzje podejmujemy we dwójkę, nikt nam się do niczego nie wtrąca, nikt nas nie ocenia, robimy co chcemy i jak chcemy a tutaj? Trzeba się liczyc z całą masą innych osób. Wiem, że to jest potrzebne bo uświadomiłam sobie z czym mam problem. Jak na białej kartce czarnym markerem wypisały się moje wady. Czasem mam ochotę zapaśc się pod ziemię jak o nich myślę. Wstyd mi ale poza koślawą obietnicą poprawy nic innego zrobic nie mogę, tam czuję się jak w inkubatorze, zero pokus a tutaj spowiedź przydałaby się raz w tygodniu:/ Ale jeden wielki pozytyw kreśli mi się przed oczami gdy tylko się obudzę: mam najwspanialszego męża pod słońcem!!! I śmieję się gdy słyszę komentarze że za wcześnie wyszłam za mąż. Bo ani za wcześnie, ani za późno. To był mój czas i wiem że od 20 lipca 2013 roku idziemy przez życie we trójkę: ja, mąż i Bóg a takiej kombinacji nikt nie ruszy i ja tego doświadczam każdego dnia:)
P.S Kupiłam sobie w biedronce książkę "Blondynka na językach" Beaty Pawlikowskiej za 10 zł do nauki języka angielskiego (ma jakieś głupie błędy np. w opisie jest napisane o gramatyce francuskiej dlatego taka tania) i jest to chyba najlepsza książka do nauki, przynajmniej dla mnie, bo jakąś wiedzę z angielskiego ma każdy, ja też kiedyś się uczyłam a teraz muszę sobie trochę przypomniec i tak sobie tylko siedzę na fotelu bujanym (prezent od męża) i sobie powtarzam zdania. I nagle okazuje się że to wcale nie takie trudne i okropne jak to było w szkole. Jak ktoś ma awersję do angielskiego to niech pędzi do biedronki:D

środa, 15 stycznia 2014

Spostrzeżenia

Oj coś rzadko tutaj zaglądam ostatnio:( Ale jak tylko dorwę się do komputera to oczywiście wasze blogi odwiedzam:) Tak mi się ostatnio klika przemyśleń nasunęło. Wszystkiego pewnie nie opiszę bo kto by chciał to czytać? Nie pamiętam czy pisałam tutaj o moich obawach odnośnie wyjazdu za granicę, że do kościoła daleko, że wspólnoty nie ma, że z wiarą będzie gorzej... i wiecie co wam powiem? Po ponad miesiącu spędzonym w Polsce okazuje się że problemy to my mamy tutaj a nie tam. Okazuje się że w Szwecji te 50 km do kościoła to mały pryszcz. Tutaj mamy 2 km i często musimy się nieźle napocić żeby w niedzielę pójść na mszę. Normalnie jakby ktoś nam kłody pod nogi rzucał. Tam po prostu nastawiamy budzik, wsiadamy do samochodu i jedziemy a tutaj? Albo jakieś głupie komentarze, bo ludzie jak się okazuje nie nawykli, że ktoś zamiast spać woli pójść do kościoła, albo niespodziewana wizyta gości, którzy nie rozumieją że chcemy pójść na mszę (ostatnią wieczorną) w niedzielę i nie zgadzają się przyjechać godzinkę później. Ich ta godzina by nie zbawiła a nas tak. I oczywiście standard: narzekanie na kościół. Wszystko powtarzane jak przez papugę: celibat, kolęda... etc. Już mi się nawet odpowiadać nie chce bo szkoda zachodu jak ktoś taki zacietrzewiony jest. Najśmieszniejszy jest tekst: "Ja to do kościoła nie chodzę, bo księża to..." Osobiście wysłałabym kogoś takiego do podstawówki na doszkolenie z zasad logiki, ale mniejsza większość. W sumie każdy jest ignorantem w jakiejś dziedzinie życia. Podsumowując, ten długi pobyt w Polsce jest dla nas wielkim sprawdzianem, z wiary, z relacji międzyludzkich, z naszej małżeńskiej relacji, z tego jacy jesteśmy. Niestety nie wszystkie testy zaliczone. Bo co z tego że nie grzeszymy gdy nie ma okazji do grzechu? Ważne jest to, jak zachowujemy się gdy tych okazji jest 100 na minutę. Osobiście czuję że tutaj poległam, może da się to naprawić, pewnie jeszcze nie teraz ale może kiedyś?
A tak z całkiem innej beczki to kupiliśmy samochód!! Kia Sorento, benzyna/gaz, 2005/6 rok , srebrno-siwa:) na razie się sprawdza:) A i mieliśmy kilka wizyt po których jak nic siwe włosy i mi i Krzyśkowi się pojawiły. Ale chyba lepiej będzie jak to przemilczę chwilowo. Pozdrawiam was wszystkich bardzo mocno, mam nadzieję że nie zapomnieliście o mnie:) 

piątek, 3 stycznia 2014

Skrót

Święta, święta i po świętach, jak to szybko zleciało, o tyle dobrze że my dalej mamy urlop, więc jeździmy, odwiedzamy, odpoczywamy. Czuję że akumulatorki mi się naładowały i znów jestem pełna zapału. Dużo jest do opowiadania i aż nie wiem co mam pisac. Zaległości nadrobię pewnie dopiero w Szwecji. Ogólnie to jestem bardzo szczęśliwa bo mam najwspanialszego męża pod słońcem i dlatego nie ma opcji żeby coś było nie tak. Aż sama nie mogę czasem uwierzyć, że mam za męża taki skarb:D Z innych nowości to kupujemy samochód. Szukamy albo terenówki, albo kombi, zabawne jest to że od 31 grudnia gdzie byśmy się nie ruszyli wszędzie stoją wystawione na sprzedaż właśnie terenówki. A wcześniej nic nie było, a w sylwestra jadąc od Krzyśka do mnie po drodze stały aż trzy:D I jedną znaleźliśmy też przypadkiem wczoraj, i jak na razie jest najlepsza. Inna nowość jest taka że wybieramy się w lipcu ze znajomymi na wycieczkę po Skandynawii, przez Szwecję, Norwegię, Finlandię, Estonię, Łotwę i Litwę:) Zapowiada się fajnie:) Tylko chorobcia jak nic muszę znaleść pracę, bo niestety w Norwegii paliwo nawet po 8 zł :( czuję że to będzie podróż życia, a potem przez rok będziemy jeść chleb z masłem:D Ale puki nie mamy dzieci to chyba warto. A jak już jesteśmy przy dzieciach, to tutaj w Polsce gdzie nie pojedziemy tam dzieci. Normalnie wszyscy nasi znajomi albo spodziewają się dziecka albo niedawno im się urodziło, jak tak się napatrzę to coś czuję że niedługo i my się zdecydujemy:) I z nowości to by było na tyle. Jutro mamy weselicho:) Fajnie bo w tym samym lokalu co my mieliśmy:) A tak na koniec to życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku!!!