poniedziałek, 15 października 2012

Którą drogą pójść?

No i po weekendzie. Czy coś się zmieniło? Nie wiem, dziękuję tym, którzy się za mnie modlili. Nie wiem czy zrobiłam tak, jak powinnam, chyba nie, ale nie potrafiłam inaczej. Jakąś godzinę temu pożegnałam się z narzeczonym. Jutro o 2.00 w nocy wyjeżdża do Szwecji. Prom ma o godzinie 9.00. Krótko się widzieliśmy, za mało było wspólnych chwil, za mało czasu:( Wszystko w biegu, jak zawsze, kupa załatwień, każdy coś chce, trzeba być tu, tam i jeszcze gdzie indziej najlepiej w tym samym czasie. A teraz zostały mi tylko czerwone róże w pokoju:( Po kursie wróciłam z nieodpartą myślą że muszę wybierać między nim a Bogiem. Że jeśli z nim zostanę to stracę to co zyskałam na kursie. Ale ja nie potrafiłam tego zrobić i nie chcę nawet. I już sama nie wiem czy sama sobie w głowie nie namieszałam, czy to przez te ciągłe rozłąki, tak naprawdę nie wiem nic. Już nie mogę doczekać się świąt, mam nadzieję że śnieg spadnie jak najszybciej bo wraz ze śniegiem wróci narzeczony. I niech się dzieje.
Co do kursu, to chyba już pisałam że był to najbardziej niesamowity dzień w moim życiu. Otrzymałam tam wiele, Pan Bóg pokazał mi to o czym nie miałam pojęcia. Poukładał moją hierarchię  wartości, w ogóle zrobił taki fajniutki i cieplutki porządeczek w moim sercu. I to było po prostu nie do opisania. Tak jakbym wskoczyła na wyższy poziom wiary, będąc na tym szczebelku niżej nie widziałam że nade mną coś jest, byłam święcie przekonana że wszystko jest w jak najlepszym porządku, moja wiara, moje relacje z Bogiem i innymi ludźmi. Dopiero gdy dostałam awans zobaczyłam że może być lepiej, zobaczyłam wszystko co było złe wcześniej. Teraz wiem, że trzeba szukać żeby znaleść, trzeba prosić żeby otrzymać, trzeba cały czas się starać żeby coś osiągnąć, nie można być letnim. Dużo się nauczyłam, ale to prawda, że będąc z narzeczonym zapominam o tym, i tracę to co mam, chociaż tak bardzo nie chcę. Chciałabym to poukładać, tak żeby wilk był syty i owca cała, mam jeszcze trochę czasu. Zobaczymy jak to będzie:)

10 komentarzy:

  1. trzeba czasu i modlitwy, nic pochopnie, wszystko się uloży, dobrze ułoży, zyczę wiary!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem człowiekiem małej wiary i nie wiem jak można odczuwać tak jak Ty. Moja rada jest jedna, uważaj aby Bóg nie wkraczał do Twojego sposobu myślenia, bo musisz samodzielnie podejmować decyzje. Niech Bóg czuwa nad tobą ale bez nadmiernej ingerencji. Życzę Ci wielkiej życiowej rozwagi i szczęścia, bo ono najważniejsze w życiu. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja chcę na odwrót, chcę żeby ingerował cały czas, żeby moje życie to była jedna wielka Boża ingerencja:) Bo wtedy jest dobrze, boję się własnych myśli i własnych decyzji, bo ja nie widzę tak daleko jak Bóg. Ale teraz wierzę że będzie dobrze, Pan Bóg zna każdego z nas i wie co mu potrzeba:) Dziękuję za Twoje słowa Lotko:)

      Usuń
    2. A wiesz czemu ja zwątpiłam??? Bo moją rodzinę Bóg opuścił wtedy, kiedy marzyliśmy o kromce chleba, byliśmy głodni i zmarznięci. Wybacz, ze zadam pytanie, które i sobie czasami zadaję. Gdzie był Bóg pod Smoleńskiem, czemu nie pokierował losem tylu ludzi? Licz kochana na siebie i nawet jak podejmiesz złą decyzję, to zawsze możesz zawrócić. Nie zrzucaj swoich spraw na cudze barki, czyli na Boga, który niech się opiekuje ułomnymi, chorymi i nieszczęśliwymi. Ty dasz sobie radę wiele razy dawałaś, pamietasz? Zawsze Ci tłumaczyłam, że jesteś silna i tak było. Jeżeli masz wątpliwości co do swojej przyszłości, poczekaj aż nabierzesz pewności, masz czas. Pozdrawiam i przepraszam za moralizatorski ton. Zawsze dobrze Ci życzę, moje dziecko. Całuski dla ciebie.

      Usuń
    3. Wiem kochana że dobrze mi życzysz:) Jednak w tej kwestii będę się upierała przy swoim. Ja w całym swoim życiu widzę obecność Boga i to że sobie radzę to dzięki Niemu. Wiem, że się z tym nie zgadzasz i pewnie pomyślisz że jestem zaślepiona i nieuświadomiona( absolutnie nie jestem za to zła:)) Ja to wszystko rozumiem, rozumiem Twoje podejście. Może moje uda mi się Ci nieco przybliżyć na tym blogu bo następne notki będą raczej o tematyce religijnej. A gdzie był Bóg? Według mnie on wcale was nie opuścił, dalej uważam że On wie co robi, każde cierpienie ma sens, chociaż wiem, że trudno to zaakceptować. Szkoda że nie możesz na chwilę wejść do mojego serca, bo mi trudno ubrać w słowa to w co wierzę. Ale i to się powoli zmienia. Dziękuję za Twoją opinię i naprawdę ją rozumiem

      Usuń
  3. Będę trzymać kciuki by wszystko się ładnie poukładało u ciebie:;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję:) Tego nigdy nie za wiele:)

    OdpowiedzUsuń
  5. trudny musi być taki związek na odległość-nawet sobie nie wyobrażam:(

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tak, to raczej ciągłe czekanie na bycie w związku, taki letarg:(

    OdpowiedzUsuń