czwartek, 22 sierpnia 2013

Ach ta praca...

No i przeprowadziłam się. Mieszkam sobie teraz z mężem i jego dwoma kolegami z pracy w małym szwedzkim miasteczku. Wydaje mi się że w głowie mam galaretkę. Trochę tak jakby ktoś mnie wszczepił do innego życia i nie wiem co mam z tym począc. Oczywiście jest cudownie teraz, w końcu mam to co chciałam, jesteśmy razem, bez pożegnań i powrotów, w końcu mogę byc żoną i cieszyc się z obecności męża. Ale... jak zwykle jest jakieś ale... Boję się że to wszystko się skończy. Że jest za dobrze a przecież nie może byc za dobrze bo wtedy jest źle. Boję się że to wszystko runie z wielkim impetem. Siedzę sobie w domu jak księżniczka a wiadomo teraz jak ktoś nie pracuje to zyskuje miano lenia, beztalencia, utrzymanki. Nie chcę żeby o mnie tak myślano a pracy tutaj dla mnie nie ma jak na razie. Mam zaklepane co prawda mycie okien u jakiejś Polki, ale to jednorazowe zajęcie. Teraz w domu zajęcia mi nie brak, wiadomo jak trzech facetów jest w stanie zapuścic mieszkanie, dopiero wczoraj doprowadziłam je do porządku, poza tym Krzysiek przynosi mi z pracy grzyby, no to je suszę, mrożę itd. Wczoraj byliśmy na jagodach i dzisiaj pierwszy raz próbowałam zrobic sok, zobaczymy co mi z tego wyjdzie, ale co dalej? I tak dla każdego będę tylko nic nie robiącym leniem który obija się cały dzień w domu. Tylko dlatego chciałabym znaleśc jakąś pracę. I może też dlatego, że głupio nie miec żadnego doświadczenia zawodowego. Chociaż moje zdanie jest takie, że jeśli nie ma konieczności kobieta nie powinna pracowac tylko dbac o dom, męża i małżeństwo jako całośc. Szkoda że za bardzo przejmuję się opinią innych.

6 komentarzy:

  1. Nie myśl o tym wszystkim - ciesz się z tego, co masz teraz:) (a praca kiedyś się znajdzie - ale wtedy, gdy rzeczywiście będzie potrzebna)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, tylko jak się w końcu znajdzie to ja ja się nie będę do niej nadawac, bez doświadczenia, z niedokończonymi studiami językowymi a wiadomo jak łatwo język się zapomina, ale pewnie masz rację:) Krzysiek mi zawsze powtarza że za bardzo się wszystkim przejmuję:/

      Usuń
  2. Za bardzo się wszystkim przejmujesz, zawsze zresztą taka byłaś. Pamiętaj, że wszystko się ułoży, staniesz się potrzebna i praca się znajdzie. Pozdrawiam, powodzenia w nowym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, wczoraj z resztą aż się z mężem pokłóciłam rzez to moje przejmowanie:d ale cóż nie potrafię tego zmienic.

      Usuń
  3. Myślenie, że jest za dobrze i że musi być źle niszczy radość z tego, co masz teraz. Jak cieszysz się z tego co masz teraz, a potem będzie źle - będziesz się czuła źle tylko raz. Jak teraz się martwisz, że będzie źle i potem rzeczywiście będzie źle - martwisz się bez sensu podwójnie. I po co to? ;)
    My teraz też mamy tradycyjny model rodziny. Robię co mogę, żeby tę pracę znaleźć, wysyłam CV, przeglądam oferty, żeby mnie nic nie ominęło, a w międzyczasie mam teraz najbardziej owocne bezrobocie w życiu. Uczę się, dużo czytam, dokształcam sama dla siebie, robię sama dla siebie jakieś tłumaczenia do szuflady, słucham radia, oglądam różne rzeczy, żeby kontaktu z językiem sie stracić (ja też językowiec:)). Czasu nie marnuję, nie cofam się, dom ogarnięty, mąż szczęśliwy, że wraca do czystego domu i jest obiad na stole, a potem mamy całe popołudnie dla siebie. Mąż dzięki temu wypocznie, więc i lepiej mu w pracy idzie, więc i premia lepsza.;) I tak się kręci. Praca w końcu się znajdzie, każdy był kiedyś bez pracy (moja mantra, non stop sobie to powtarzam). Chociaż rzeczywiście czasem się pojawia taka frustracja, że się człowiek czuje, jak ostatni bezrobotny na ziemi. Grunt to znaleźć sobie jakieś sensowne zajęcie, żeby nie zwariować. I żeby potem było o czym na ewentualnej rozmowie kwalifikacyjnej gadać. ;)
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. życzę żebyście jak najszybciej zamiezkali sami :)

    OdpowiedzUsuń