poniedziałek, 2 grudnia 2013

Smętów ciąg dalszy

No i zaczął się adwent. Chciałabym go przeżyć jakoś tak porządnie bo to nasz pierwszy adwent jako małżeństwo. Ale czy się uda? Tyle wszędzie jest rad jak dobrze wykorzystać ten czas, jak wygląda dobry adwent a jak nie powinien wyglądać i tak trochę czuję się zamotana. Wiem, każdy powinien wybrac własną drogę bo to co dzieje się w sercu jest najważniejsze. Ja to wiem, tylko jakoś moje serce nie może się określic. I tak minęła niedziela a ja nie jestem zadowolona z moich adwentowych postanowień. Mam nadzieję że się rozkręcę. Mąż przywlekł mi z lasu choinkę na poprawę humoru. Jak dla mnie to jeszcze nie pora, ale nie chcę mu sprawic przykrości więc ją dzisiaj ubiorę. Z resztą 12 wracamy do Polski. Zaczęłam rozważac jednak możliwośc przeprowadzki. Od nowego roku muszę zacząc szukac pracy, w Kisie to niemożliwe. Czuję się trochę zawiedziona, bo za nim tutaj nie przyjechałam to Krzysiek uparcie twierdził że praca będzie, że szkoła będzie a jak się okazuje nie ma nic. Ale są gdzieś tutaj jakieś farmy warzywne i ponoc tam praca by dla mnie była. W końcu do zbierania warzyw języka znac nie muszę. Więc może przeprowadzka nie jest taka zła. Oczywiście jak wrócę do Polski to jak lawina posypią się pytania o pracę. I już widzę te spojrzenia. Bo przecież powinnam siedzieć w Polsce, jak wszyscy a mąż by za granicą zarabiał. Ale ja tak nie chcę, bo co to za małżeństwo, które widzi się 4 razy do roku? Wczoraj dowiedziałam się też że posiadanie dzieci tutaj to też nie lada wyzwanie. Jak wiadomo podręczniki z parami homoseksualnymi, gender itd a poza tym gdy dziecko jest już nieco starsze to w szkole ma przymusowe rozmowy z psychologami i wypytuje się go o to co dzieje się w domu. Jak dziecko jest cwane to potrafi szantażowac rodziców, że jak mu na coś nie pozwolą to powie w szkole że rodzice go biją. I potem okazuje się że dziecko nie wróciło ze szkoły bo już zostało oddane do rodziny zastępczej. Fajnie prawda? Zapytacie się: to po co jechałaś jak ci się nie podoba? Odpowiem, że miłość mnie tutaj przywiała i tylko ona mnie tutaj trzyma. W dodatku nie wiem dlaczego ale mam czasem nieodparte wrażenie, że Pan Bóg chce żebym tutaj była. Mam nadzieję że nie interpretuję mylnie Jego znaków. Oby od nowego roku coś się zmieniło, cokolwiek, bo siedząc w domu szwedzkiego się nie nauczę. Co z tego że poznałam już podstawy gramatyki, znam dużo słówek, wiem jak sklecic poprawnie zdanie skoro nigdzie nie mogę tego użyc bo żeby rozmawiac trzeba najpierw rozumieć co ktoś mówi do nas. A ja nie rozumiem nic:( A nie będę rozumiec jak nie będę rozmawiac ze szwedami i tak koło się zamyka. Ale dosyc tych smętów. Może to jest właśnie mój krzyż? Może wszystko jakoś się w końcu ułoży? W końcu jeśli Bóg z nami to któż przeciwko nam?

5 komentarzy:

  1. Powolutku, nie od razu przyzwyczaisz się do nowego miejsca. Oczywiście, że byłoby inaczej, gdybyś miała pracę, wtedy i z językiem poszłoby Ci szybciej i znalazłabyś przyjaciół. Szwedzi są dobrymi ludźmi, życzliwymi. Decyduj o wszystkim sama, nie licz na Opatrzność, ona nie zawsze nas rozumie. Życzę Ci spokojnego jutra. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, może wszystko chciałabym za szybko, ale jak tak sobie myślę, że wszyscy wkoło pracują a ja nie to czuję się okropnie. A co do opatrzności to jednak się nie zgodzę bo tylko współpracując z Nią można byc pewnym, że podejmuje się dobre decyzje. W końcu wierzymy w Boga wszechwiedzącego, miłosiernego i kochającego człowieka, dlczego by więc miał nas zwodzic, nie rozumiec skoro jest idealny? Jeśli coś nam nie wychodzi to tylko dlatego że to my nie potrafimy albo nie chcemy słuchac. Sama siebie zawiodłam wiele razy ale Bóg jeszcze nigdy mi tego nie zrobił:) Dlatego najbardziej boję się właśnie tego, że decyzję będę podejmowac sama, bez konsultacji z Górą. W końcu z góry widzi się dalej:)

      Usuń
  2. Wierzę, że będzie dobrze i moim zdaniem najważniejsze, że jesteście tam razem. Nie wyobrażam sobie takich młodych małżeństw na odległość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie, ale za to moja mama i moja teściowa bardzo dobrze sobie wyobrażają :D

      Usuń
    2. Hehe a my wiemy, że to...- ich problem. ;P

      Usuń