środa, 19 lutego 2014

Obczyzna na obczyźnie

Właśnie wróciłam ze spacerku po szwedzkim lesie. No może nie tak właśnie bo już zdążyłam zrobic sobie kawę, i poużerac się z komputerem, bo cos nie chce ze mną współpracowac ostatnio. A tak w ogóle to jesteśmy na delegacji, jeśli można to tak nazwac. Na tydzień musieliśmy się przeprowadzic do Krzyśka szefa, bo on z całą rodzinką pojechał na narty. I tak mamy kotów dopilnowac, w piecu napalic i ogólnie przypilnowac co by chałupa z dymem nie poszła albo w gruz się nie rozsypała. Nie za bardzo lubię takie wypady bo wiadomo dom nie nasz, jak coś się zepsuje to będzie na nas. Już się nawet zepsuło. Ale mam nadzieję że mój Luby to naprawi jak wróci z pracy. I tak przez pierwszy dzień siedziałam jak na bombie, byle niczego nie dotknąc, nie porysowac, nie zepsuc i co by tylko koty nie zdechły. Teraz już się trochę wyluzowałam. I w sumie tylko tutaj mogę się nacieszyc mieszkaniem z kotami bo Krzysiek jest zdecydowanym przeciwnikiem tych zwierząt w domu. I pewnie po tym tygodniu będzie jeszcze bardziej bo jeden z kociaków wybitnie sobie upodobał budzenie mojego męża w nocy. Najpierw w nocy ulokował mu się na plecach ( widok śpiącego męża a na nim kota- coś niesamowitego) a kolejnej nocy napluł mu do ucha, ponoc:D Ja tam jestem zachwycona i najchętniej ukradłabym te koty ale co zrobic, mąż odesłałby mnie z nimi jeszcze szybciej niż bym zdążyła pomyślec. Przekonałam się też, że w głowach obcokrajowców Polska to kraj na poziomie Afryki. Najpierw gdy na weselu koleżanki pojawili się Szwajcarzy. Ubrani byli w rościągnięte sfetry i w ogóle jakoś tak w ogóle nie elegancko. Jak się okazało podobno myśleli że Polska jest bardzo biednym krajem i nie chcieli żebyśmy poczuli się urazeni tym że oni będą wyglądac lepiej od nas. Niby miło, aczkolwiek wystarczy sobie wygooglowac jak wygląda polskie wesele tak jak właśnie zrobił szef Krzyśka z żoną. No nic, sprawa druga. Szef tłumaczy Krzyśkowi jak rozpalic w piecu. Tłumaczył tak dokładnie że w końcu Krzysiek powiedział że w Polsce też mamy takie piece, na co szef zdziwiony bo myślał że my używamy gazu tylko. To było może zabawne, ale jak syn szefa zaczął tłumaczyc mi jak obsłużyc pilot do telewizora zdaniami typu: musisz nacisnąc ten czerwony guzik... to już zrobiło mi się trochę przykro. No i opowieści mojej świadkowej po wizycie w Hiszpanii. Tam to dopiero ignorancja panuje. W przekonaniu Hiszpanów my tu w Polsce nie mamy keczupu, Mcdonaldsa, kurczaków, nie mamy dostępu do morza a i ktoś zapytał się jak my się poruszamy po mieście. No cóż...
A wracając do spaceru to właśnie to lubię w Szwecji ( chyba tylko to) ich podejście do natury. Las. Piękny, szwedzki las a przez niego piękna ścieżeczka, ławeczki, śmietniki a co najlepsze oświetlona lampami ale wszystko tak dyskretnie że nie zwraca się na to uwagi. Nie mam pojęcia jak daleko te ścieżki się ciągną bo nie zapuszczałam się sama zbyt daleko ze względu na niepewną pogodę, ale jestem pod mega wrażeniem. Ale może opis szwedzkiej mentalności zostawię sobie na następny post. A tak poza tym to w Polsce też już tak ptaszki cwierkają? Aż chce się życ:)

P.S Post napisany został 18.02. a wstawiam go dzisiaj bo mój komputer wybitnie już nie chce współpracowac :/

2 komentarze:

  1. A mojej żonie kiedyś w jakiejś zapadłej wiosce w Niemczech kobieta tłumaczyła, co jest sygnalizacja świetlna, że np na światło czerwone trzeba stać i czekać, aż się zmieni na zielone!

    OdpowiedzUsuń