wtorek, 12 sierpnia 2014

Tasiemiec o dzieciach:)

W końcu zaczęło coś mi się w głowie układac na temat naszego szkraba. Jakoś do tej pory niby wiedziałam że jestem w ciąży ale nic z tego nie wynikało. Nie będę udawac że oblałam to moje nienarodzone jeszcze dzieciątko miłością jak na filmach. Oczywiście było chciane jak nie wiem co, ale jakoś tak trudno mi było czuc coś do tego kogoś w moim brzuchu. Dopiero teraz łapię się na tym że ni z gruchy ni z pietruchy głaszczę się po brzuchu i mówię coś Migdałkowi i to z takim uczuciem jakbym mówiła do Krzyśka. Wcześniej w ogóle nie mogłam się zmusic do zabrania się za szykowanie wyprawki, może dlatego że nie wiedziałam jak, ale dzięki małej pomocy chyba już wiem. Mam plan. Wszystko zaczyna się klarowac. Zaczęłam też myślec o tym, jak chciałabym aby nasze dziecko było wychowywane. Można powiedziec że za wcześnie, że planowanie i tak nic nie da bo w praniu wychodzi wszystko inaczej. Ja jednak muszę miec plan i wizję żebym czuła się bezpiecznie. Muszę byc przygotowana na wszystkie możliwe sytuacje a nawet na te których nie da się przewidziec. Poza tym wydaje mi się że często rodzice mają problem ze swoimi dziecmi dlatego że zabierają się do tego z myślą że jakoś to będzie i nawet jak mają jakiś pomysł to nie potrafią go obronic w zetknięciu z opinią innych. Dużo ostatnio nad tym myślę i czytam. Niepotrzebne? Już widzę że potrzebne. Szczególnie jeśli chodzi o karmienie piersią. Coś co powinno byc naturalne teraz jest traktowane jak jakiś wymysł. Gdybym nie przeczytała na ten temat kilku ciekawych artykułów poddałabym się, zanim bym jeszcze zaczęła. Na prawdę, jeśli ktoś jest podatny na zdanie innych to bardzo trudno jest trwac przy swoim. Od razu słyszę że zobaczę jak to jest i zmienię zdanie, że nie wiadomo czy będę mogła karmic, że z dzieckiem przy cycku nic nie zrobię bo wcale nie chce spac tylko się budzi co 5 minut. Na każdej liście do wyprawki podane są butelki, laktatory itd. Ja na prawdę wiem że to nie jest łatwe a wsparcia w tym temacie to raczej nie uświadczę. Dobrze że mąż i teściowa są po mojej stronie. Krzysiek nawet ostatnio powiedział żebym się nie przejmowała bo on się wszystkim zajmę a ja będę mogła się skupic tylko na karmieniu jeśli faktycznie trudno będzie małego oderwac od cyca.
Czytam sobie też o metodach wychowawczych, jeśli tak to można nazwac. I też uważam że nie za wcześnie:) W tamtym roku oglądałam sobie supernianię Jo Frost. Nie powiem, jej metody mnie przekonywały. Teraz czytam trochę o Rodzicielstwie bliskości. Na początku byłam rozdarta, bo trochę podobało mi się z tego a trochę z tamtego. Teraz już wiem, że przecież wcale nie muszę wybierac jednej drogi. I wymyśliłam własną, na podstawie tego co czytałam, widziałam i tego co ustaliliśmy z mężem. Odpada np. spanie z dzieckiem w jednym łóżku. Nie wiem czy od razu wyjdzie (przez karmienie piersią) ale będziemy bardzo się o to starac. Może dlatego że moja myśl przewodnia jest taka, że najpierw mąż a potem dziecko. I to jest nie do ruszenia. No a poza tym to w pierwszych miesiącach skłaniam się bardziej do RB bo raczej nie urzeka mnie metoda wypłakiwania się. Kiedyś byłam zachwycona gdy zobaczyłam dzieci koleżanki wychowane w taki sposób. Al już mi się odwidziało. Ważny jest dla mnie też stały rytm dnia, stabilizacja i to żeby już nieco starsze dziecko, gdy zaczyna coś kumac, wiedziało kto rządzi w rodzinie i że na pewno nie ono. Brzmi może ostro, ale w praktyce wcale nie chodzi o terroryzowanie ale o autorytet rodzica. Wiem, że mi tego brakowało w dzieciństwie. Miałam dużo miłości, na prawdę tony miłości ale wiedziałam też co i jak robic żeby manipulowac rodzicami. To nie jest dobre. Gdy dziecko wie że ma władze traci poczucie bezpieczeństwa. A więc zasady muszą byc. Kurcze rozpisałam się a i tak nie dokończyłam. To temat rzeka jest i pewnie jeszcze nie raz się tutaj powtórzę. Ale muszę sobie to poukładac w głowie. Ogólnie wydaje mi się że chodzi tylko o to żeby dawac dobry przykład. Jeśli będzie się postępowac w zgodzie ze sobą a w rodzinie będzie dużo miłości i dobrze rozwiniętych relacji to dziecko samo się wychowa bez stosowania żadnych sztuczek wychowawczych. Co o tych moich pomysłach sądzicie?

22 komentarze:

  1. Laktatory i butelki są na każdej liście wyprawki i wcale nie bez powodu. Osobiście uważam, że to sprzęt niezbędny, tak wiem, zaraz ktoś mi urwie głowę za takie pisanie, ale najpierw może zdążę wytłumaczyć. Jeżeli ciężarna decyduje się na karmienie MM to butelki i laktator są oczywistą oczywistością. Ale gdy w grę wchodzi karmienie naturalne, to po co butelka? A no na wszelki wypadek, gdyby pokarm pokazał się nieco później niż powinien, albo wystąpiłby kłopot z podaniem/chwyceniem piersi, wtedy można próbować dawać własny odessany (laktator) pokarm z butelki. Itd. A laktator może okazać się przydatny gdy pokarmu jest za mało lub za dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt Ci głowy nie urwie:) Masz rację że może i lepiej kupic w razie co, ale z drugiej strony jak będę wiedziec że nie mam żadnej alternatywy żeby nakarmic dziecko to może tak łatwo się nie poddam. Co najwyżej mąż w nocy będzie jeździł i szukał:D Może jeszcze zakupię, ale na pewno zostawię sobie to na sam koniec, zobaczymy jak się sprawy będą toczyc. Nie będę teraz chojraczyc, bo różne sytuacje mogą się zdarzyc. Jak na razie, nie kupuję:)

      Usuń
  2. Margolciu, a ja proponuję Ci spojrzeć na laktator i butelkę z drugiej strony;) Nie jako zastępstwo karmienia piersią, ale rozwinięcie:) Ściąganie mleka przydaje się, kiedy właśnie dłużej karmisz piersią- bo wiadomo, z czasem będziesz musiała gdzieś wyjść i zostawić komuś dziecko, poza tym czasem karmienie bezpośrednio z cyca jest niezbyt mile widziane (np ja mam opory przed karmieniem w kościele, zawsze do kościoła miałam na wszelki wypadek przygotowaną butelkę), później możesz podawać kaszki na swoim mleku a nie gotowe na mm, itd... Owszem, laktator niezbędny nie jest, można ściągać mleko ręcznie też (ja pod koniec karmienia Antka już tylko ręcznie ściągałam, było mi wygodniej, nie trzeba było myć dodatkowego sprzętu:P) ale tego trzeba się nauczyć, poza tym przy ściąganiu dużych ilości upierdliwe to jest:)
    U mnie laktator i butelka się przydały właśnie jako uzupełnienie, a teraz gdybym nie miała laktatora to w ogóle bym nie karmila, bo siłą rzeczy Adaś jest tylko na ściąganym mleku.
    I super, że szukasz własnej drogi:) Nie trzeba się wpasowywać koniecznie w jakiś konkretny nurt, tylko trzeba się czuć w swoim sposobie wychowywania dobrze, po prostu. Nie ma idealnej drogi dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle, to wsparcie masz z mojej strony:)))) Od mamy karmiącej "z przygodami" ;) Wiesz, ja teraz też mam pełną głowę jak z tym karmieniem będzie z Adaśkiem. Czy pokarm nie zaniknie mimo ściągania i czy Adaś nauczy się ssać. Ale wierzę, że się uda. Może tak samo długo jak z Antosiem, a może jeszcze dłużej. Jedyny żal, że przez ten czas nie będę mogła się w jakimś dobrym winku rozsmakować;)))

      Usuń
    2. No ale skoro laktator przydaje się na później to będzie jeszcze czas żeby go kupic a w momencie kryzysowym go nie będę miec. Sama jeszcze nie wiem czy bardziej pomoże mi myśl że nie mam gdzie uciec czy może jednak myśl że nie ma się czego bac bo w razie co jest pomoc. Najlepiej by było gdyby był ale schowany :D

      Usuń
    3. A po co zakładać momenty kryzysowe? ;)
      Zresztą wg mnie lepiej w takim kryzysowym momencie skorzystać z butelki i laktatora (bo to dalej jest Twoje mleko), niż tylko denerwować się i płakać z bezsilności - wiem co mówię;) Nie bój się, że przez ściąganie mleka i karmienie z butelki zniechęcisz się do karmienia piersią- za dużo zachodu z tym ściąganiem jest:P

      Usuń
    4. No właśnie znając mój charakter to od początku będę tego unikac jak ognia i nawet nie chodzi o to czy to przeszkadza w karmieniu piersią czy nie, ja po prostu nie lubię takich urządzeń. Jeszcze z ręcznym może bym się jakoś oswoiła ale mąż już na allegro elektryczne ogląda a ja jak o takim myślę to nic tylko że mi cycka urwie jak się przypadkiem zawiesi :D

      Usuń
    5. Aaaa, rozwaliłaś mnie tym:))))
      Tak normalnie to ręczny spokojnie da rade, nie warto kupować elektrycznego:) Elektryczny się przydaje ja musisz dużo ściągać tak jak jaw tej chwili, no ale ja też mam tylko ręczny i daję radę.
      Albo po prostu jak będziesz w szpitalu to poproś położną laktacyjną, żeby Ci pokazała, jak ściągać pokarm ręcznie, w razie czego będziesz wiedziała i poradzisz sobie zupełnie bez laktatora:))))

      Usuń
    6. :D to by było najlepsze wyjście ale to chyba długo schodzi, pamiętam jak moja bratowa ściągała zwykłym laktatorem to żeby nazbierac tego mleka tak tyle co tyle to jej zajeło z dwie godziny :/

      Usuń
    7. Wiesz, bo to zależy w jakim momencie karmienia ściągasz. Żeby rozkręcić laktację, ja ściągałam metodą 7-5-3 czyli po kolei z każdej piersi po 7, 5,3 minuty, w sumie pół godziny. Teraz ok 15-20 minut i butelka jest pełna. Ale z czasem laktacja dopasowuje się do potrzeb dziecka i mleka jest tyle, ile potrzebuje dziecko, więc ciężęj wycisnąć coś więcej. Ale właśnie wtedy mi było lepiej już ręcznie ściągać, laktator poszedł w odstawkę. Szybciej i więcej leci ręcznie niż laktatorem. Tylko mniej wygodnie:P Poza tym jak wiedziałam że będę potrzebować więcej mleka bo np gdzieś wychodzę, to po trochu kilka razy ściągałam i mroziłam, żeby całą butelkę uzbierać;)

      Usuń
  3. Ucz się, kochana, ucz. Rzeczy, które sobie przyswoisz podczas ciąży, nie zawsze w zetknięciu z rzeczywistością, będą przydatne, bo życie gotuje niespodzianki. Wychowanie dziecka, to wielka sztuka, mam nadzieję, że sobie poradzisz doskonale. tego życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram z tym, że najpierw mąż, potem dziecko i że spanie w jednym łóżku odpada. Naoglądałam się matek śpiących z dziećmi, a mąż na kilka lat (!) eksmitowany na kanapę. Nie, dziękuję. Łóżeczko dostawne wg mnie jest fajnym pomysłem, albo takie z opuszczanym bokiem ustawiane przy dużym łóżku. Blisko, na wyciągnięcie ręki, ale osobno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nad tym myślałam, ale że rodzice chcą nam kupic łóżeczko takie normalne to nie protestujemy, najwyżej się go jakoś przerobi. A o tym spaniu dzieci z rodzicami to i ja się naoglądałam. Sześciolatka śpi z mamą bo jak sama mówi nie chce miec siostrzyczki albo braciszka. Jakoś sobie nie wyobrażam żeby dziecko zajęło miejsce męża. Przecież to psuje relacje między rodzicami a złe relacje między rodzicami to straszne nieszczęście dla dzieci.

      Usuń
    2. O kurczę, ale to jakiś już patologiczny przypadek :) Ja nie planowałam spać z dzieckiem, ale w rzeczywistości w pewnym okresie nocne odkładanie małego do łóżeczka przerosło moje możliwości, po prostu zasypiałam przy nocnym karmieniu i tak spaliśmy do rana:) Nie mamy niestety miejsca w sypialni żeby łóżeczko ustawić obok naszego. Jak małego od piersi odstawiłam to wrócił do siebie, teraz mały śpi w swoim łóżeczku, tylko w nocy czasem do nas przychodzi i kładzie się koło nas. ja pamiętam że czasem z siostrą nawet jak dużo starsze byłyśmy to też przychodziłyśmy do rodziców jak coś nam się złego przyśniło, mi osobiście to nie przeszkadza, choć nie każdy musi to lubić:) Ale do takiej sytuacji jak piszesz to bym nie dopuściła, bez przesady:/

      Usuń
    3. Biorę pod uwagę taką opcję że będę zasypiac przy karmieniu. Na razie nie wiem jak to rozwiąże ale jakby coś nie będę zalewac się łzami że przez pierwsze miesiące plan nie wychodzi. Dlatego wyżej pisałam że lubię miec wszystko ustalone. Plany awaryjne też:) Najwyżej potem będę miała ciężką przeprawę:) Czasem mi się wydaje że taka patologia sama wychodzi gdy prześpi się odpowiedni moment.

      Usuń
    4. Pewnie jest tak jak mówisz... Nawet jak się śpi z dzieckiem to trzeba wyczić moment, kiedy można bezboleśnie przenieść go do siebie. My się powoli przymierzamy do przeprowadzki Antka do swojego pokoju:) Ciekawe jak to nam wyjdzie...

      Usuń
    5. Przyjście do rodziców czasem, jak coś złego się przyśni, albo zaśnięcie przy karmieniu to jednak co innego niż spanie razem noc w noc od początku do nie wiadomo kiedy.

      Usuń
    6. Otóż to, wiadomo każdy ma koszmary i w takich przypadkach to nic złego, sama pamiętam że kiedyś w gimnazjum czy nawet to już liceum było naoglądałam się horrorów a potem miałam koszmary i poczłapałam jak małe dziecko do mamy do łóżka:D Ale np, długo też jak byłam mała spałam z mamą, w sumie aż do momentu aż brat nie wyprowadził się z domu i nie uważam żeby to było dobre. Łóżko małżeńskie w końcu to łóżko małżeńskie:)

      Usuń
    7. Zależy jak spojrzeć:) Efekt jest taki sam, dziecko w małżeńskim łożu;)
      Choć dla mnie najważniejsze jest że jak się kładziemy spać mamy swoje łóżko tylko dla siebie. dalej jak już śpimy to już wszystko jedno co się dzieje:)
      A Adaś będzie spał w swoim łóżeczku, przynajmniej na poczatku, a co dalej będzie, żeycie pokaże;P

      Usuń
    8. Dla mnie efekt jest zupełnie inny, bo nie chodzi o to, żeby dziecko nie miało do łóżka prawa wstępu pod żadnym pozorem. ;) Tylko żeby rodzice byli nadal małżeństwem, a nie tylko rodzicami i żeby mieli przestrzeń tylko dla siebie. Twoje podejście akurat bardzo mi się podoba i uważam za bardzo zdrowe. :)

      Moi rodzice sprytnie sprawę załatwiali - kładli mnie między siebie i przykrywali po oczy. :D spieprzałam stamtąd szybciej niż przyszłam, bo za gorąco było, a odkryć się nie dało rady :D :D

      Usuń
  5. Wydaje mi się że jak raz postanowicie i będziecie konsekwentni Antek zrozumie że nie ma przeproś to nie będzie źle. A może mu się spodoba, poczuje się taki dorosły? Tylko żeby nie myślał że braciszek zajął jego miejsce. Oj takie sprawy to rosyjska ruletka, jedne dzieci dobrze to znoszą inne nie.Wierzę że będzie dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i dzisiaj pierwsza noc w swoim pokoju;)
      Zobaczymy, jak wyjdzie:)

      Usuń