poniedziałek, 7 września 2015

Szkoła miłości

Kuba szaleje:) Kurcze, kiedyś kiedy jakieś dziecko robiło za dużo hałasu denerwowałam się strasznie, kiedy bałaganiło, uważałam że jest źle wychowane, rozpieszczane. Co się ze mną zrobiło? Zabawki walają się po całym mieszkaniu, sama otwieram Kubie szafkę z garnkami, które on sobie z zapałem wywleka i bawi się w najlepsze robiąc przy tym niemiłosierny jargot, każdy najmniejszy postęp jest zauważony i omal nie pieję z zachwytu gdy zobaczę że Kuba zrobił coś nowego. Zauważyłam też że gdy jestem zajęta i Kuba bawi się sam, jest bardzo ostrożny, zdobywa nowe szczyty z rozwagą, próbuje, uczy się, byleby mu nie przeszkadzać, gdy stanę obok, by pomóc, by przypilnować, Kuba traci całą rozwagę, przestaje się pilnować i wszystko jest już na huuuuraaaa! Wiadomo czasem muszę reagować, a czasem stoję z sercem na ramieniu i nie wiem czy już biec i ratować czy dać mu szansę by sam o siebie zadbał. Może za bardzo bagatelizuję czyhające niebezpieczeństwa, zdaję sobie z tego sprawę i pewnie dopóki się nie przejadę to będę dalej tak robic, ale czasem nie mam serca czegoś Kubie zabraniać, dzisiaj byliśmy na kocyku na trawce, w pewnym momencie Kuba zobaczył motyla i bez wahania ruszył w jego stronę, a ja tylko patrzyłam, to nic że trawa lekko mokra, to nic że kleszcze, potem wpakował sobie całego mlecza do buzi, wyglądał jak chomik, na szczęście wydłubałam i skonfiskowałam, nie mam serca zabierać mu jego cennych zdobyczy typu liście, stokrotki... Również dzisiaj robię sobie coś w kuchni a Kuba mocuje się z przykrywką od takiego dużego plastikowego pudła. Nagle słyszę tylko "Ajajaj ajajaj!" Patrzę a Kuba leży na wznak a na nim pokrywka. Dodam że nie płakał, i dodam też że takich odgłosów Kuba nigdy nie wydaje. Milion rzeczy się może stać ale nie chcę stać nad Kubą jak goryl i krzyczeć ciągle "Nie wolno! Nie dotykaj!" Nie chcę bić po rączkach żeby się oduczył, wydaje mi się że czasem lepiej pozwlic by dziecko samo się nauczyło. I tutaj pojawia się problem drugiego dziecka, z jednej strony już mnie korci żeby się postarać a z drugiej nie wyobrażam sobie podzielić moją uwagę na dwoje, nie wyobrażam sobie że mogłabym Kubie coś z siebie zabrać, teraz jestem cała jego a gdyby pojawił się drugi bobasek? Przecież Kuba będzie zazdrosny, przecież będzie cierpiał, przecież nie będę mogła poświecić mu już tyle czasu i uwagi. Robi się ze mnie matka kwoka. I znowu w tym miejscu nachodzą mnie takie myśli skąd to wszystko się bierze. Nie ma chyba silniejszego uczucia na świecie niż miłość matki do dziecka a przecież to uczucie bierze się często nie wiadomo skąd. Ktoś nie lubi dzieci, a nagle swoje kocha bardziej niż siebie samego. Ale gdyby nie ten instynkt, ta matczyna natura to to wszystko nie miałoby sensu. Dajemy dziecku wszystko, jest takie malutkie, dbamy o nie z całych sił a ono dorasta i po pierwsze nie pamięta okresu niemowlęctwa a po drugie idzie w swoją stronę i o szanownej rodzicielce przypomina sobie w najlepszym wypadku kilka razy w tygodniua w najgorszym nie przypomina sobie w ogóle. I jak to tak? Tyle miłości, można by powieziec na darmo? Macierzyństwo to wielka szkoła doskonałej, bo bezinteresownej miłości, kochamy kogoś kogo tak na prawdę tracimy. Serce mnie boli gdy o tym myślę, gdy leżę sobie a obok przy cycu śpiący Kuba i wiem że z każdym dniem tracę go coraz bardziej. Jeszcze chyba nie dorosłam do tego. Bedę toksyczną mamuśką, dzwoniącą do swojego dorosłego syna 5 razy na dzień i kontrolująca każdy jego krok. Boniu! Ja nie chcę żeby mój Kubuś dorastał!!

12 komentarzy:

  1. Czasami rzeczywiście trzeba pozwolić dziecku, żeby się sparzyło. Pamiętam jak dzisiaj kiedy mając dwa lata (tak, mam wspomnienia z tego okresu) dopytywałam Mamę, czy żelazko jest bardzo gorące. Mama odpowiadała, że bardzo. Przytrzymała nawet moją dłoń na tyle blisko, żebym poczuła gorąco, ale się nie oparzyła. To zainteresowanie trwało tygodniami i Mama zaczęła już tracić cierpliwość. Mnie to jednak nie wystarczyło i pewnego pięknego dnia 'udało mi się' dotknąć żelazka. Skutkiem były oparzenia drugiego stopnia, histeria, wizyta na pogotowiu. I kompletny brak zainteresowania już nie tylko żelazkiem, ale nawet szklanką gorącej herbaty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie że jesteś? Wyśleszmi zaproszenie na Twojego bloga? mariola7728@interia.pl nie wiedziałam że masz zablokowanego

      Usuń
    2. Yyyy, nie mam zablokowanego. Nawet ruszyłam się i sprawdziłam na komputerze współlokatora. Na pewno wchodzisz na adres http://szukam-miejsca-dla-puelli.blogspot.com/ ? :)

      Usuń
    3. nie, tego adresu nie znałam

      Usuń
    4. Zmieniłam już dawno, dawno temu - zapraszam zatem w nowe miejsce :)

      Usuń
  2. Powiem Ci, że mnie to trochę przeraża taka wizja macierzyństwa:) Nigdy nie miałam ambicji być w całości dla dziecka. Myślę, że ono nie potrzebuje wbrew pozorom mamy w całości- potrzebuje mamy, która będzie miała otwarte serce również (przede wszystkim )na męża, inne dzieci (rodzeństwo- ono wbrew pozorom nic nie ujmuje, wręcz przeciwnie- rodzeństwo jest ogromnym darem dla dziecka), innych ludzi- w ten sposób uczy się szacunku do innych. Zazdrość jest ludzkim uczuciem, ale jest uczuciem, tylko, albo aż? Ale za zazdrością jest wielkie bogactwo pięknych doświadczeń, których dziecko nie poczuje, jeśli przez tą barierę nie przejdzie.
    Ja jestem w takim razie w pewnym sensie matką bez skrupułów;) Nie ignoruję uczuć dzieci, ale też się ich nie boję i nie unikam;P Uczucia zazdrości czy przykrości są wpisane w nasze życie. Trzeba sobie z nimi radzić. Nie uznaję sytuacji, że do czegoś nie mam serca. Moim zadaniem jest zapewnić bezpieczeństwo moim dzieciom.
    Mam nadzieję, że nie odstawilaś zupełnie swojego męża?;) Miłość macierzyńska jest jakby bardziej naturalna, instynktowna. Miłość do męża jest dla mnie trudniejsza, mniej instynktowna, jest dla mnie większym wyzwaniem;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A Ty znasz kogoś, kto potrzebował mamy w całości? Jak była siostra to mama do zabawy była wręcz zbędna. :p :p Co dla mnie jest najlepszym argumentem za małą różnicą wieku między dziećmi, tak też zresztą planuję w przyszłości zrobić. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale to bardziej ja chce byc cala dla kuby, i wlasnie to mnie boli, ze on z kazdym dniem bedzie coraz mniej mnie potrzebowal, pewnie przy drugim dziecku podejsce mi sie zmieni ale teraz jakos tak mi smutno jak o tym mysle. Emilko, gdy kuba chce sie bawic nozem czy czyms podobnym to tez reaguje, sa sprawy bezdyskusyjne, gdy bezpieczenstwo jest naprawde zagrozone, ale strofowanie dziecka z byle powodu albo dlatego ze tak sie utarlo nie jest dla mnie, wole zeby mial kupe zabawy z ryzykiem ewentualnego malego guza niz zeby tej zabawy nie mial i guza tez nie. O to mi chodzilo, gdy pisalam ze nie mam serca, byleby krew sie nie lala:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się:) Strofowania z byle powodu też nie uznaję, moi sobie nabijają guzy bez ograniczeń:))) Chodzi mi tylko o samą argumentację. Jeśli wiesz, że coś nie jest dobre, a pozwalasz na to, bo nie masz serca zabrać czy zabronić, to dzieci to szybko wyczują i będą to wykorzystywać:)

      Usuń
  5. Kochana powiem Ci szczerze, że im mój Kuba jest starszy tym bardziej potrzebuje rodzeństwa, teraz widzę to bardzo wyraźnie. On potrzebuje mamy, ale potrzebuje też obecności dzieci i silnej więzi z innym człowiekiem, tego niczym nie da się zastąpić. Nie ważne, że chowa się w domu z dwojgiem kuzynów, nie ważne dzieci w przedszkolu i na placu zabaw on chce mieć swoją dzidzię - to są jego słowa...
    Ale to oczywiście sytuacja u nas;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, dzieci potrzebują rodzeństwa, my też planujemy miec więcej dzieci, tylko to takie do ogarnięcia trudne

      Usuń
    2. Może to po prostu jeszcze nie czas? Malutki jest, a Ty młoda. U niektórych świetnie sprawdza się różnica roku między dziećmi, u innych trzech lat, a u jeszcze innych 16 ;) Spokojnie, On teraz naprawdę mocno Cię potrzebuje i będzie potrzebował zawsze, tylko inaczej...

      Usuń