środa, 21 października 2015

Pozamykać przedszkola i żłobki!! + edit :D i PS

Słucham, słucham i coś się we mnie gotuje. O co chodzi? O przedszkola i żłobki. Powinni je pozamykac! Albo przynajmniej wprowadzic ograniczenia wiekowe, co najmniej od 5 lat. W niektórych przypadkach niech będzie że od 4 ale nie wcześniej! I żeby nie było, nie winię tutaj rodziców (przynajmniej nie wszystkich) ale państwo, bo prowadzi taką politykę że w wielu przypadkach rodzic nie ma wyboru i musi zostawiac płaczące dziecko w przedszkolu. Jak dla mnie to chore, złe, krzywdzące i w ogóle przeciw naturze. Tak małe dziecko musi byc przy matce i nic mnie nie przekona abym zmieniła zdanie. Przykład nr 1: dziewczynka niecałe 2,5 roku chyba chodzi do przedszkola, najpierw chciała a teraz nie chce, lepiej: chłopczyk (1,5 roku (!!!)) szukają dla niego niani, bo o zgrozo dziecko w żłobku płacze. No ciekawe dlaczego?! I na moje oko, rodzice nie są w tak desperackiej sytuacji że matka MUSI iśc do pracy.Przykład nr 2: dziewczynka tak bardzo nie chce chodzic do przedszkola że za każdym razem aż zachodzi się od płaczu, ale mamusia twierdzi że ona matką polką nie będzie i córa chodzic musi. A co najlepsze dziadkowie są gotowi się nią zając. Ale co tam dziadkowie, przedszkole lepsze, to nic że dziecko pół dnia siedzi i płacze na kolanach opiekunki. Ja się pytam, gdzie ktoś ma serce?! Jak się zdecydowało na dziecko to trzeba wziąśc za nie odpowiedzialnośc a nie zrzucac ją po kolei na wszystkich! Szczególnie gdy sytuacja finansowa nie jest tragiczna. Co to się porobiło na tym świecie, wszystko jest ważniejsze niż rzeczy naprawdę ważne jak rodzina, miłośc. Jedyne co trzeba to MIEC, i to dużo. Troszkę nie wystarczy.Trzeba miec wszystko. Postęp postępem, nie zawsze od niego można uciec, ale przynajmniej trzeba się starac. To chcę przekazac mojemu dziecku, nie chcę żeby Kuba był zwykłym zjadaczem chleba, który nie wierzy że można coś zmienic, chcę żeby wiedział że świat jest dla niego, i że na prawdę liczy się tylko to co ma w sercu. Bo nawet w tym wielkim bajzlu można wywalczyc dla siebie coś innego, tylko trzeba miec odwagę by wybierac swoją drogę a nie iśc tam gdzie stado. Bo ludzie są jak stado, tylko robiąc tak jak wszystcy jesteś ok, gdy wybierasz inną drogę jesteś dziwolągiem. Jeśli robisz tak jak wszyscy i Twoje dziecko jest chore 10 razy w roku to nic się nie dzieje. To normalne. Ale jeśli robisz inaczej i Twoje dziecko zachoruje raz to od razu okrzykną że to twoja wina. Ot taki paradoks. Nie zgadzam się na takie życie i już!
P.S Już nie będę zmieniac całej notki, w każdym razie przepraszam za oceniający i krytyczny ton, pisałam w nerwach i tak wyszło trochę nie bardzo, w dyskusji pod notką jest to wszystko nieco bardziej wyjaśnione

49 komentarzy:

  1. Uwierz, są dzieci, tóre w przedszkolu czują się jak ryba w wodzie i ten kontakt z grupą jest im potrzebny. Uwierz też, że niestety ludzi w Polsce nie stać na to, by zostać w domu do czasu, gdy pociecha pójdzie do szkoły. No takie czasy, takie czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o tym wspomniałam pisząc że to wina państwa

      Usuń
    2. A jeśli dziecko czuje się dobrze w przedszkolu i musi tam chodzic to super, przynajmniej pół biedy. Ale kontakt z rówieśnikami można zorganizwoac w milion innych sposobów niż tylko przedszkole

      Usuń
  2. Margolciu, jak Cię lubię, tak mi teraz ręce opadły.:p Nie jestem jakąś wielką fanką przedszkoli, a żłobków to już w ogóle nie, oddania pod opieke dziecka obcej kobiecie też sobie nie wyobrażam Ale... Tak Cię strasznie denerwuje, kiedy ktoś się wtrąca i krytykuje Twój sposób wychowania. Zdajesz sobie sprawę, że robisz dokładnie to samo? To w końcu może kobieta, jak to piszesz, "podejmować decyzje w wolności bez krytykowania, oceniania", czy nie? Czy tylko w jedyny słuszny model wychowania może? Po kiego, powiedz, zaglądasz komuś do portfela i co Ciebie w ogóle interesi, kto jakie ma materialne warunki, żeby zostać w domu, czy nie zostać? (nie ukrywam, tu mi przewrażliwienie zostało po etapie bezdzietności, gdzie co drugi mi się wpierdzielał) To są dzieci tych ludzi, mają prawo wychować je sobie jak chcą, tak samo jak Ty swoje. Ty widzisz takie reakcje na przedszkole, a u mnie w rodzinie wręcz odwrotne, trzyletnia córka kuzynki z przedszkola dzień w dzień wychodzi z rykiem, że ona chce zostać z dziećmi i "po co już po mnie przyszlaś" (rodzeństwa nie ma, wręcz lepi się do innych dzieci), dwa inne przypadki nie aż tak, ale podobnie. Ale zamknijmy wszystkim, bo to "nieludzkie".;) To nie są Twoje dzieci, daj ludziom je wychowywać tak, jak oni uważają za słuszne, tak jak sama tego od nich dla siebie wymagasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he tytuł dała Margolcia mocny ;) ALE tak jak lubię Was obie i, chyba, obie w tym wypadku rozumiem tak będę bronić Margolci o tyle, że "ulało jej się" na własnym podwórku, na blogu. Od czegoś te prywatne blogi są, nie? Wylejesz frustrację i idziesz dalej, masz więcej empatii dla tych matek, które prowadzą dzieci do przedszkola, mimo że dziecko wymiotuje z nerwów (tak, tak, też widziałam takie wpisy na grupach różnych, a po pytaniu "a czy nie możesz go posłać za pół roku?", "no, nie mam noża na gardle, ale on się musi usamodzielnić/uspołecznić etc.", zwykle dyskusja tu się urywa, bo tak - to jej decyzja, tylko czego oczekuje pisząc na forum? Że ją reszta matek pogłaszcze po głowie i napisze: "Dobrze robisz, spoko, mój też rzygał z nerwów, a dziś już nie rzyga"? Trochę kąśliwa jestem, fakt, ale też mnie telepie jak z czymś podobnym się stykam. Nikogo nie zmuszę do tego, żeby postępował tak, jak ja postąpiłam, ale jeśli ktoś mnie wprost zapyta czy uważam, że to jest "ok" to odpowiem: "nie, moim zdaniem, to jest bardzo nie w porządku. Mogę podesłać Ci materiały o kortyzolu".

      Kiedy pracowałam w przedszkolu to dzieci dzieliły się na te gotowe na przedszkole (zwykle ok. 3 roku życia, wg psychologów), na takie pomiędzy, ale nieźle sobie radzące i na dzieci, których noga nie powinna postać w przedszkolu przez jeszcze co najmniej rok! (Nerwowe siusianie co 5minut... Zanoszenie się płaczem. "Mamusiu, mamusiu". Druga przedszkolanka raz nie wytrzymała: "Byłaś przed chwilą na siusiu! Wcale ci się nie chce!", "Siusiu, siusiu!", "Nie!" no to się dziecko w spodnie zsiusiało...) Nadmienię, że to było przedszkole płatne - 1600zł miesięcznie, więc nie ma mowy o tym, że nie było innego wyjścia... I co zrobić? No nic, przecież to decyzja rodziców, ale serce boli.

      Usuń
    2. No niestety nie ode mnie zależy zamknięcie, więc to że ja tak uważam nic nie zmieni. Różnica we wtrącaniu jest taka, że ja nie idę do tych mam i nie mówię im że źle robią. To jest według mnie wtrącanie. Piszę u siebie na blogu, w miejscu które stworzyłam żeby wyrażac moją prywatną opinię. I taka jest moja prywatna opinia, że żłobki i przedszkola są złe. Może trochę za bardzo się uniosłam ale to co się ostatnio wokół mnie dzieje to już jakieś przegięcie. Niedługo to może będzie się oddawac do żłobka dzieci półroczne, albo od razu po urodzeniu? To nawet nie jest według mnie model wychowania. Pamiętam jak ja poszłam do zerówki w wieku sześciu lat. Jaki to był dla mnie stres. A co czują takie dwuletnie dzieci? Jak dla mnie to nawet niektóre przypadki można by było podciągnąc pod przemoc względem dzieci. Cóż poradzic, takie moje zdanie. Na krzywdę dzieci trzeba reagowac, można sobie dyskutowac o modelach wychowania ale nie w przypadku kiedy dzieciom ewidentnie wyrządza się krzywdę. A dla mnie zostawienie dwulatki na calutki dzień w przedszkolu gdy ona tego nie chce to jest właśnie krzywda. I dlaczego nie mogę o tym napisac na moim własnym blogu? Jeśli się komuś nie podoba to wcale nie musi podzielac mojej opini, ani czytac, przecież ja nie mówię każdemu wprost że ma nie posyłac dziecka do przedszkola. Nigdy żadnej mamie nie mówię jak i co ma robic ze swoim dzieckiem ale tutaj będę sobie pisac co mi się podoba. I zdania na temat przedszkoli nie zmienię. ( Oczywiście ja Ciebie też bardzo lubię:) ale widzisz blog jak sama nazwa wskazuje jest miejscem moich myśli, cóż poradzęże tak właśnie myślę)

      Usuń
    3. Lejla dzięki, Ty to zawsze lepiej wyjaśnisz niż ja:) Ja to jeszcze w nerwach niestety,bo mi się skumulowało i masz rację odreagowuję tutaj żeby sie nie wtrącac w realu. Pozamykac! Zrzucic bąby! Zlikwidowac!! (Od razu mi lepiej :D)

      Usuń
    4. Nie o to mi chodzi. Co innego powiedzenie szczerze swojego zdania, kiedy ktoś zapyta, co innego wyrażenie swojego zdania na blogu (sama nigdy bym dziecka do żłobka nie wysłała, żeby było śmieszniej, ba, ja czekałam z decyzja o dziecku do momentu, aż wiedziałam, ze będzie nas stać na to, żebym była w domu!). A co innego zagladanie w portfel i wyrzucanie konkretnym rodzicom, ze jak się robi dzieci, to się bierze odpowiedzialność za nie, a nie się ją zrzuca itp, pisząc jednocześnie jak ważne jest poszukiwanie w wolności własnej drogi, chwilę po tym, jak żaliło się, że ktoś krytykuje moje własne metody wychowawcze. No to albo każdy szuka własnej drogi i się sobie nie wtrącamy, albo nie mamy pretensji, kiedy ktoś mówi to samo o moich metodach. Tylko tyle.

      Usuń
    5. Osobiście nie wiem, co by mnie bardziej wkurzyło, gdyby ktoś mi wprost powiedział, czy za plecami na blogu.;)

      Usuń
    6. Może rzeczywiście to kwestia nerwów, że to tak zabrzmiało i ze to miało być z założenia podanie ogólnych przemyśleń, ale mi osobiście zabrzmiało to mocno wtrącająco i mocno oceniająco. Może inni lepiej odczytali Twoje intencje. Dla mnie to notka w stylu tych słynnych "dlaczego Polki rodzą mało dzieci" i analiza szczególnych powodów (które oczywiście zawsze są za mało "szczegolne";))

      Usuń
    7. Nie mowie, że nie możesz pisać o tym na swoim blogu, po to są blogi żeby pisać swoje prywatne przemyślenia, zresztą sama też to robię.:p Gdybyś tak często nie pisała o wyborze własnej drogi, pewnie ten wpis by mnie w ogóle nie wzruszył:p A tak mam wrażenie, że wlasna droga owszem, ale tylko taka...;)

      Usuń
    8. A, i jeszcze jedna kwestia: Żebrówko Kochana, jesteś pewna że to to samo? Mam na myśli, że Margolcię drażni, kiedy jej się ktoś wtrąca "na żywo" (tak sądzę, jak nie to mnie poprawi), a co robię ja (bo Margolcia to nie wiem) kiedy ktoś pisze o "moich" wyborach na swoim blogu i je krytykuje? (Np. że pd jest nieodpowiedzialny). Omijam je szerokim łukiem. I tyle. Autorowi się "ulało" - lepiej w sieci, niż na ulicy ;)
      Chyba, że zaraz Mariola się przyzna jak "przygadała" tym rodzicom :p

      Usuń
    9. Łe, Pijawka mi przerwała i ten ostatni komentarz trochę stracił sens ;)

      Usuń
    10. To fakt, Margolciu:może trochę za dużo danych...? Niestety wiem z autopsji, że mogą być z tego kłopoty.

      Żebrówko: chwała Ci za takie podejście!

      Usuń
    11. Tu masz rację, mogłam nie podawac szczegółowych przykładów, ale właśnie te przykłady które nawarstwiły mi się w bardzo krótkim czasie wywołały takie oburzenie. bo jak tu się nie oburzyc gdy wyobrazam sobie takiego malucha, takie biedne malutkie dzieciątko które płacze na kolanach obcej kobiety i woła za mamą. No mi serce się kraje, łzy się cisną do oczu i coś we mnie rośnie i rośnie i mam ochotę pozabijac i jakoś empatia mi się kończy, tolerancja mi się kończy i wszystko mi się kończy a tu wprost coś powiedziec to jeszcze gorzej, na blogu napisac to też źle. Masz też rację że piszę dużo o tym że nie lubię krytyki a sama krytykuje ale to takie ludzkie kurcze... :( no pracuję nad tym ale średnio wychodzi. Denerwuje mnie bardzo taki świat jaki jest teraz i to że tak trudno z niego się wyrwac, robic inaczej, że czasem wręcz nie ma innej drogi, nawet jeśli chodzi właśnie o przedszkola bo wiem że są mamy które wiedzą że to nie jest miejsce dla ich dzieci ale nie mają innego wyjścia. i to jest dramat jak dla mnie, dlatego też poruszyłam kwestie finansowe. bo szukałam wytłumaczenia, rozdzielenia tego co jest dla mnie ewidentnie złe a co tylko złą koniecznością, przymusem nałożonym z góry.

      Usuń
    12. I gdyby nie te pomysły zamykania i wprowadzania ograniczeń. Bo o ile zdanie nawet wyrażone kontrowersyjnie mogę zrozumiec, to zamykanie innych opcji mnie przeraża. Ja się czepiam małżeństw i związków głównie i wiele rzeczy mi się nie podoba, ale zakazów ślubów dopóki ktoś się nie nauczy ze sobą rozmawiać (a ile osób się tym krzywdzi!) i bedzie wystarczajaco godzien bym jednak nie chciała, niech każdy robi, jak uważa. Nie wiem, czy to zabieg retoryczny, czy serio tak uważasz, ja sie odnoszę do tego co jest czarno na białym napisane.

      Przepraszam za tą ilość komentarzy, chora jestem,ciężko mi się w jednym zebrać :/

      Usuń
    13. Nie tylko Tobie dziś te komentarze się tak rozmnażają ;) Przykład ze ślubami dobry :) To jest święta racja. Ja tam czasem miałabym ochotę zawołać jak Kononowicz: "nie będzie niczego!", ale już po wtręcie Margolci "pozamykać! wysadzić!" pewna jestem, że to trochę humorystycznie-groteskowo było ;)

      Usuń
    14. Ha ha no tak:D przecież wiadomo że nikt ich nie pozamyka, ale jak by tak się stało to wcale bym nie płakała :D

      Usuń
    15. Ty nie, ale samotne matki zarabiające najniższą krajową już tak... To są dramaty... Najpierw pomyślmy jak tym matkom pomóc, a potem zamykajmy. Z czystym sumieniem :)

      Usuń
    16. Tak tak, niżej napisałam o tym chyba

      Usuń
  3. Przepraszam, że tak na raty. Jeszcze tak sobie pomyślałam, że Edenowa ma rację co do oceniania: w tym sensie, że to prawdziwa cnota nie widzieć drzazgi w oku bliźniego. Tak powinno być. Ale to trudne...
    I jeszcze tak a propos tego "państwa" wymienionego przez Margolcie, kiedy ja się wściekam to też nie tyle na rodziców co na "całokształt": kto im takich bzdur nagadał? Dlaczego przedszkolanka nie wyprowadzi tych rodziców z błędu? Dlaczego nie wierzą swojemu dziecku? Itd. itp., nie żyjemy w próżni, ktoś do takiego stanu doprowadził... A już strasznie frustrujące jest kiedy rodzice zdają sobie sprawę z tego, że ich dziecku dzieje się krzywda, a nic "nie mogą" zrobić... Bo wybór mają: przymierania głodem albo emigracja np.... I wtedy to już nawet nie ma siły na frustrację, tylko można siąść i zapłakać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, mnie denerwuje ten całokształt, to że "tak się porobiło" i trudno teraz nadac temu wszystkiemu normalnośc, wrócic do tego co było kiedyś. Kiedyś było i trochę źle i trochę dobrze, to zamiast zostawic to co było dobre to najlepiej w miarę postępu wszystko co stare odrzucic żeby potem powrót do tego starego kosztował 3 razy drożej albo w ogóle był niedostępny. Przecież kiedyś nie było przedszkoli i żłobków i było dobrze

      Usuń
    2. Oj tak z tą drzazgą a kurcze mam ten cytat na drzwiach napisany chyba. No ale jak widac gdy pojawia się bulwers i gniew na człowieka nagły zstępuję to jakoś tak zapomina się o miłowaniu bliźniego :D

      Usuń
    3. No, no, bo mi się przypomina "komuna miała przecież sukcesy,:praca dla wszystkich, darmowa nauka. Internowanie leczyło stresy, ustroju strzegła ludowa pałka"... Chyba, że jeszcze wcześniej, nie jestem dobra z historii, niestety.

      Usuń
    4. Akurat komuny nie miałam na myśli, bardziej chodziło mi o zdrową żywnośc, zdrowe powietrze, korzystanie z darów natury a nie tylko z darów medycyny itd. W tą stronę myślałam

      Usuń
    5. Z tą drzazgą to w sumie do siebie też pisałam, u kogoś to tylko bardziej widać. :P

      Usuń
    6. Ale masz świętą rację, nie popisałam się za bardzo tą notką a jeszcze jak przeczytałam Twój komentarz to jeszcze bardziej się naburmuszyłam :D muszę popracowac nad tym chociaż te przedszkola to mnie bolą jak nie wiem i jak gdzieś tego nie odreaguję to mnie trafi coś

      Usuń
    7. Ej, o drzazdze to ja pisałam! ;) Margolcia pracujmy razem. Rosenberg w tym pomaga, po odrzucaniu jego różnych wtrętów o "życiowych energiach" (ble) ;)

      Usuń
    8. O widzisz: ot urok Internetu: Ty o świeżym powietrzu, ja o czerwonej zarazie :D

      Usuń
    9. Ja jak kogoś oceniam, to mi zaraz przychodzi stanąć po drugiej stronie i samej się zmierzyć z sytuacją, skoro bylam taka mądra, więc profilaktycznie wchodzę w rolę obrońcy uciśnionych.:D

      Usuń
    10. No jeśli chodzi o te przykłady które podałam w notce to lepiej żebym nie próbowała postawic się na miejscu tych mam bo jeszcze gorzej by wyszło :D ale tak poza tym to w teorii też się staram rozważac każdy punkt widzenia, tylko w praktyce gorze, bo są pewne sytuacje przy których po prostu jestem bezlitosna

      Usuń
  4. Naniosłam odpowiednie poprawki, mam nadzieję że bez żywych przykładów będzie trochę łagodniej. Fakt nie powinnam ich podawac. A z przedszkolami to tak, chyba według mnie byłoby lepiej gdyby ich nie było bo nie byłoby też problemu. Ale to bujanie w obłokach bo sama likwidacja narobiłaby więcej szkody niż pożytku bo jednak w Polsce często nie ma wyjścia i oboje rodziców muszą pracowac, gdyby jednak państwo umożliwiło matkom pozostanie w domach to brak przedszkoli byłby super sprawą, (pewnie tylko dla dzieci:D) można by było w to miejsce otworzyc jakieś otwarte szkoły jak tu w Szwecji, rodzice siędzą tam z dziecmi. A pierwsze przedszkola najwcześniej od 4 lat. (chociaż jak dla mnie i tak za wcześnie ale niech już stracę :D) no ale pomarzyc zawsze można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W niektórych miastach w Polsce jest coś takiego. "Punkt pracy rodzica" czy jakoś tak... Przychodzisz z dzieckiem na kilka godzin, zawsze jest ta sama, stała grupa i masz dwa pokoje: jeden do pracy, drugi dla dzieci, a rodzice wymieniają się w tych pokojach.... Tylko to jeszcze trzeba mieć pracę zdalną, a to u nas kulej strasznie, co w dobie Internetu mnie dziwi.

      Usuń
    2. O też fajne, tutaj to żadnej pracy nie ma, kawę się pije i wcina ciastka :D ale polskie rozwiązanie dużo lepsze

      Usuń
  5. W życiu żadnych likwidacji przedszkola, ani żłobków bym nie chciała, mimo że sama nie mam zamiaru do żłobka posłać (do przedszkola, owszem, chociaż zgadzam się, że nie każde jest gotowe w tym samym czasie). To już według mnie gruba przesada i za duża ingerencja w decyzje i sposoby wychowania rodziców. Ja jak Korwin uważam, że to JA wychowuję swoje dzieci i państwo się ma od...czepić. :P Nawet jeśli kogoś na to stać i ma wybór, że może sobie z dziećmi w domu siedzieć do 18tki, to nie każda kobieta jest do tego stworzona i nie każdej to pasuje. Mimo że na początku zarzeka się, że tak będzie (znam takie przypadki;)). Jak dziecko się ewidentnie nie nadaje, to faktycznie lepiej, żeby ktoś z nią pogadał, ale jak nie? W RB potrzeby wszystkich są tak samo ważne podobno.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubisz Korwina? :D No dobra może i masz rację ale nie wiesz? u mnie na blogu to jak w Korei Północnej, tylko jeden tok rozumowania jest słuszny :D (to tak dla rozładowania napięcia) ale przynajmniej ograniczenia wiekowe powinny byc i tu zdania nie zmienię:)

      Usuń
    2. Nie ze wszystkim się z nim zgadzam, ale lubię. ;) Ograniczeniom wiekowym też jestem przeciwna. Jedno dziecko jest gotowe w wieku 2-3 lat, inne w 5-6. To rodzice znają dziecko i to oni powinni decydować.

      Moja pierwsza wojna matek <3 musiałam sprawdzić jak to jest. :D

      Usuń
    3. Ha ha ha słuchaj, będzie jeszcze lepiej, ja nie wiem dlaczego tak jest nawet jak się człowiek stara to jakoś matka z matką najłatwiej się pokłóci. Nawet jak nie chce. Mnie to denerwuje ale jak przyjdzie co do czego to jestem pierwsza w krytykowaniu. A co do ograniczeń to właśnie niby matka wie a często robi wbrew temu. Ja rozumiem że potrzeby matki są też ważne ale kto sobie poradzi lepiej dorosła kobieta czy małe bezbronne nierozumiejące jeszcze dziecko? Gdyby polityka państwa była inna plus ograniczenia wiekowe to na pewno nikomu krzywdy by to nie wyrządziło

      Usuń
    4. O to to! Potrzeby wszystkich, a czasem to się zamienia w "szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko", a to nie to samo... Także ja rozumiem, że są mamy, które mają wielką potrzebę powrotu do pracy czy po prostu chcą odpocząć, jasne, ale jeśli dziecko aż wymiotuje z płaczu to wymyślmy coś innego: niania, babcia, przyjaciółka Matka Polka... :) Nie ma sytuacji bez wyjścia.

      Usuń
  6. Rzuciło mi się w oczy na fb i od razu pomyślałam o Twojej notce, dlatego wrzucam inny punkt widzenia:

    Mama w conversach
    Czyli jak wyglada szwedzkie
    przedszkole???
    Szwedzkie przedszkola budzą wiele dyskusji wśród rodaków. Czy potrzebnie?
    Moich dwóch synów urodziłam w Szwecji wiec nie jestem w stanie porównać przedszkoli, jednak od początku system szwedzki przyjęłam jako ten dobry. A z pewnością nie zagrażajacy życiu Emotikon wink
    Moj pierwszy syn poszedł do przedszkola w wieku 15 miesięcy ( ca ). Poszukiwanie tego idealnego miejsca trwało kilka miesięcy i kosztowało dużo nerwów. Od prawie 3 lat jestem spokojna i bardzo zadowolona z przedszkola które znalazłam.
    W Szwecji dzieci mogą zacząć przedszkole od 1 roku życia, ale podanie polecam złożyć szybciej. Czas oczekiwania to max 3 mce. Cena jaka maksymalnie zapłacimy to 1260kr. Wszystko zależy od zarobków. Ja jako studentka płaciłam 250kr. Dziecko które idzie do przedszkola musi mieć dobry kombinezon zimowy, na deszcz, kalosze i ciuchy na zmianę.
    Czesto słyszę ze mamy narzekają bo dzieci przychodzą brudne, siedzą ciagle na dworze lub biegają bez czapki. Moja rada jest taka: skoro jest pralka to wypierze, skoro siedzi na dworze będzie miał lepszą odporność a jeśli nawet biega bez skarpetek po kałuży w listopadzie to zamknij oczy Emotikon wink
    Dzieci w przedszkolu rozwijają sie szybciej; kontakt z rówieśnikami, język. W Szwecji świetnie uczą podejścia starszych dzieci do maluchów. Nigdy nie widziałam żeby bawiąc sie robiły coś złośliwego czy zabierały zabawki. Wręcz przeciwnie, uczą sie opiekować tymi najmniejszymi.
    Dzieci uczą sie samodzielności. Fakt ze moj 1,5 roczny syn pił ze szklanki przyprawiał moja mamę o zawał ( Boże on ją przegryzie, zbije, Iga zabierz mu!!! ). Natomiast kiedy jadł ryż dużym widelcem nie rozsypujac, babcia czuła sie dumna Emotikon smile
    Rownież nauka chodzenia do toa wypadła rewelacyjnie. Jednego dnia po prostu mi oznajmili ze Kay już chodzi do toalety i nie potrzebuje pampersów.
    Fakty ze nauczył sie wiele rzeczy ( pisane, alfabet, etc ) juz nawet nie powinny być poruszane. Dzieci potrzebują kontaktu z innymi dziećmi. Mamy wspaniałą możliwość dla rozwoju naszych pociech, tanie i dobre przedszkola! Nie trzymajmy ich w domu! Nie się bawią, chodzą na przedszkolne bale, taplaja w błocie i śmieją! Nie takie przedszkole straszne jak je malują!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie szwedzkie podejście wychowawcze w niektórych aspektach bardzo mi się podoba ale ten pęd żeby dziecko czym prędzej się wszystkiego nauczyło jest trochę nie bardzo, szczególnie tutaj w Szwecji wszystko jest szybciej. A ja nie chcę tak, uważam że kiedyś było lepiej pod tym względem. Jest czas dzieciństwa, jest czas młodości i jest czas dorosłości, nie ma co dzieci poganiac na siłę, potem chodzą takie wypindrzone dziesięciolatki. W tym wieku ja się jeszcze lalkami bawiłam a teraz to już w tym wieku niekiedy zaczyna się papierosy palic. Co innego też że kiedyś rolę przedszkola pełniła rodzina, dzieci było od groma to i przedszkole było niepotrzebne a teraz gdy raczej z rodzeństwem kiepsko, pracowac trzeba to nie ma ani czasu żeby poszukac dziecku towarzystwa ani nie ma nawet jak tego zrobic. I dlatego jestem tak strasznie zła na to bo się wpiera na siłę że to takie dobre dla dziecka a mnie nic nie przekona że tak jest. Przy dobrych wiatrach nie zaszkodzi i tyle. Tutaj jak mówię że Kuba ma już prawie rok to każdy stwierdza: o to na pewno do przedszkola niedługo pójdzie... A ja jak sobie myślę że miałabym go zostawic z jakimiś obcymi babami samego to wolałabym kamienie gryśc. Ale to tylko moje osobiste zdanie. To prawda że dziecko się dostosuje, musi chodzic to w końcu się przyzwyczai, tak samo jak nauczy się samo zasypiac gdy rodzic nie reaguje na jego płacz, wszystko można osiągnąc, można wytresowac psa, kota, mysz, dziecko, dorosłego też... potrzeba matką wynalazku. Przecież już jest pomysł żeby przedszkola były całodobowe. Jakiż to świetny pomysł. I niedługo będą i niedługo będzie cała masa artykułów jakie to dobre dla dziecka. I jak się tego nie zatrzyma to będzie gorzej i gorzej, szybciej i szybciej a mi się wcale nie śpieszy żeby Kuba wydoroślał. Ja miałam 6 lat cudownego dzieciństwa i chcę żeby Kuba też tak miał. A moja mama też pracowała, co innego że sama była sobie szefem jak to w rolnictwie ale to nawet lepiej niż siedziec i tylko zajmowac się dzieckiem. Pamiętam jak potrafiłam pół dnia siedziec na drzewie i jeśc czereśnie, albo słonecznik, sama się musiałam pilnowac. To były czasy:) A przedszkole to takie nie wiadomo co trochę. Jeszcze jestem skłonna zaakceptowac to miejsce dla czterolatków i to jest moja górna granica tolerancji chyba

      Usuń
    2. "Dzieci w przedszkolu rozwijają sie szybciej; kontakt z rówieśnikami, język." co do języka się zgodzę, reszta to kompletna bzdura. Wystarczy trochę poczytać psychologów.
      Uff, naszukałam się, ale mam: Co daje dziecku przedszkole?

      Usuń
    3. Że już nie wspomnę o tym, że Lu od roku pije ze szklanki, je widelcem etc. To raczej kwestia podejścia matki/przedszkolanki, a nie miejsca ;)

      Usuń
  7. Ja jestem zwolenniczką żłobków i przedszkoli:) Sama do żłobka poszłam co prawda dopiero mając 2,5 roku, pół roku później do przedszkola, ale ma stamtąd same dobre wspomnienia i od pierwszego dnia nie było żadnego problemu, żeby mnie tam zostawić.
    Teraz mam przykład mojej bratanicy, która poszła do żłobka mając niecały roczek - najpierw na pół "etatu", potem już na cały. Dobrze przemyślane kilka dni adaptacji i świetnie zaaklimatyzowała się w żłobku, na zdjęciach, które przekazywały panie opiekunki widać było, że jest zadowolona i świetnie się bawi. Porównując ją do innych znajomych "nieżłobkowych" dzieci widzę, że świetnie się rozwija, jest radosna i lubi wiele rzeczy robić sama.
    Ja też po rocznym macierzyńskim planuję posłać córkę do żłobka. I tak - po pierwsze wynika to ze względów finansowych - nie stać nas na to, żebym dłużej została z nią w domu. Ale oprócz tego jest kilka innych powodów. Planujemy 3-4 dzieci z 2-3letnią przerwą pomiędzy nimi. Gdybym z każdym z nich była w domu 3 lata, to czekałby mnie około 10letni okres przestoju zawodowego. Ja lubię swoją pracę, daje mi ona satysfakcję i wierzę, że da się połączyć wychowywanie dzieci w bliskości i poczuciu bezpieczeństwa z życiem zawodowym. Kiedyś bardzo fajnie napisała o tym taka blogerka - koralowamama - była zdania, że bliskość jaką dała swojej córce od urodzenia dała jej odwagę i pewność siebie, dzięki którym bezproblemowo zaadaptowała się w żłobku mając kilkanaście miesięcy.
    Jestem ogromną zwolenniczką rodzicielstwa bliskości, a jeden z jego filarów, to równowaga - dzieci mają być szczęśliwe, ale rodzice także. Szukamy takich rozwiązań, w których każdy z członków rodziny czuje się bezpiecznie i wygodnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądrze napisane:) Jeśli dziecko jest szczęśliwe to też jestem gotowa przemilczec moje negatywne nastawienie :D pisałam tą notkę bo cały czas ktoś mnie bombarduje informacjami że wysyła dziecko do żłobka a ono płacze. Tak w wielkim skrócie. No i nóż mi się w kieszeni otwiera. Jeśli z dzieckiem ok to dobra niech sobie rodzice decydują, nikogo to aż tak bardzo nie krzywdzi, ja mam swoje zdanie ale póki dziecku nie dzieje się krzywda to spoko. Ale za dużo jest przypadków uspołeczniania dziecka na siłę niestety:(

      Usuń
  8. Rozumiem Twoją złość. Sama dzieci nie mam i nie palę się do tego, ale doskonale pamiętam moment, kiedy wylądowałam w przedszkolu. Na szczęście dopiero jako sześciolatka. Niestety mój Brat nie miał tyle szczęścia i też musiał zacząć - w wieku trzech lat. Rodzice nie mieli innego wyjścia, żadnego. Mogli nas albo zagłodzić, albo oboje pracować. Wybrali opcję numer dwa. Przez co najmniej rok (później wychodziliśmy z domu o innych porach więc nie pamiętam jak było) mój Brat wył codziennie. Przedszkole mieliśmy za blokiem więc normalnie to dwie minuty drogi. A nienormalnie? Nawet 45 minut. Z Tatą szło się łatwiej, bo brał go na ręce i nie miał pola manewru. Mama nie miała tyle siły. A Młody łapał szczeble na klatce, drzwi, drzewa, krzaki, furtkę przedszkolną, płotki przy rabatkach, obcych ludzi. I błagał, żeby go tam nie zabierać. Że on nie chce. Że już będzie grzeczny. Całe dnie spędzał w mojej grupie albo ja musiałam siedzieć z nim. Leżakowanie? Mowy nie było. Chyba dopiero w okolicach grudnia mu odpuścili, ale wcześniej całe przedszkole wiedziało, że w trzylatkach zaczyna się leżakowanie. To był koszmar. Głównie dla niego, ale dla mnie też. Codziennie patrzyłam na małego braciszka, który płacząc pytał dlaczego mama go nie kocha. I na płaczącą Mamę, która nie miała innego wyjścia. Nienawidzę systemu. Amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam swój pierwszy dzień w zerówce (do przedszkola pochodziłam może miesiąc i mama zrezygnowała...), o Jezu... Nigdy nie zapomnę jak mnie na siłę nauczyciel matce z rąk wyrywał. System. Nic innego, bo przecież matka bezrobotna od zawsze.

      Usuń
    2. No właśnie i nic tylko serce się kraje i ja rozumiem doskonale to że nie ma innego wyjścia i bardzo mi szkoda Twojej mamy że musiała przez to przechodzic:(

      Usuń