wtorek, 12 stycznia 2016

Rodzina to siła

Miałam nie pisac, ale chyba mi przeszło:) Dużo przemyśleń zebrało mi się przez ten czas. Kupa gości, kupa odwiedzin, kupa podróży. Kuba znosi wszystko bardzo dzielnie. Tydzień mieszkamy sobie u moich rodziców a tydzień u Krzyśka i tak sobie jeździmy. Bardzo cieszę się, że Kuba ma taki dobry kontakt z dziadkami, dla mnie to bardzo ważne. W ogóle dużo myślałam o tym ostatnio, o rodzinach wielopokoleniowych, o tradycji, o zasadach, o rodzeństwie. To trochę jak w kościele. Kiedyś przeczytałam coś gdzieś kiedyś, moze w kilku miejscach, może w jednym, chyba większośc u Emilki (przepraszam jeśli coś przekręciłam) ale ogólnie chodzi o to że czasem coś nam się nie podoba, nie chcemy czegoś robic bo coś jest przestarzałe, bo tego nie rozumiemy, bo uważamy za niepotrzebne, bo wolimy po swojemu... a to wszystko ma jednak sens, ukryty ale ma. Może uczy nas pokory? Może pomaga zwalczyc pychę? To jest właśnie mój problem. Straszny ze mnie patałach, wszystko sobie odpuszczam, bo to taki szczególik, bo to nie ważne, nieistotne. Imieniny? Głupota, co niby dają jakieś tam życzenia? Przecież i tak się nie spełniają. Urodziny jeszcze jeszcze, ale i tak ciężko zapamiętac daty. Rocznice? Fajna sprawa ale albo nie ma kiedy czegoś przygotowac, albo nie ma jak, albo jakoś tak zeszło i przeszło i moje słynne "oj tam..." Części mojej rodziny w ogóle nie znam, na własnym weselu nie wiedziałam czy to moi goście czy Krzyśka. Przyszli jacyś ludzie ale kto to? Pojęcia nie miałam. Tak się właśnie kończy takie odpuszczanie sobie w małych kwestiach. Odpuszczę sobie w małym, odpuszczę i w dużym. U Krzyśka ta rodzina to jak włoska mafia. Raz dobrze, raz źle ale jak potrzeba to murem za sobą stoją. I nie ma że daleko, kontakt jest zawsze. Moja teściowa to pamięta daty urodzin, imienin, rocznic ślubu, śmierci chyba wszystkich możliwych krewnych i zawsze dzwoni z życzeniami lub chociaż wysyła smsa. Krzysiek też tak miał dopóki nie zaraziłam go moim "oj tam" Do czego zmierzam? A do tego że Kuba wchłonie to jak gąbka. A ja nie chcę żeby wyrósł z niego taki patałach. Rodzina to siła. Wielka siła. Przecież od zawsze ludzie trzymali się w kupie i było im dobrze. To uczyło dzieci szacunku, wspomnianej już pokory, dawało korzenie, poczucie bezpieczeństwa. A teraz? Już nie mówię o dalszej rodzinie ale ile jest sytuacji że dziecko nie ma kontaktu z dziadkami bo synowa obraziła się o jakąś duperelę i żeby pokazac kto rządzi i kto silniejszy to wnuka dziadkom na oczy nie pokaże. Cóż, prawdziwy to pokaz siły. Ja wiem, że to wszystko to trudne sytuacje. Sami wiecie jak często narzekam na swoją teściową. Czasem naprawdę trudno o porozumienie i łatwiej powiedziec "jak tak to ja ma to gdzieś, pojadę sobie i się nie będę odzywac, jak moje dziecko ma miec taką babcię/dziadka to lepiej żeby w ogóle nie miało" Czasem nawet ja miałam takie myśli. Ale chyba nie tędy droga. Bo jaki przekaz dajemy wtedy dziecku? Czego je uczymy? Że w taki sposób rozwiązuje się konflikty? Że tak można traktowac własną matkę/ojca lub jedną z najbliższych osób naszego małżonka? Aby patrzec jak potem nasze własne dziecko znajdzie sobie powód aby przestac się do nas odzywac. Mówię to na własnym przykładzie. Taki jaki moi rodzice mieli stosunek do kontaktów rodzinnych taki i ja mam. Chciałabym aby Kuba szanował swoich dziadków, chciałabym mu przekazac właśnie to co przekazała mama Krzyśkowi, że rodzina to rodzina, że zasady to zasady, tradycja to tradycja a nie jakieś tam "oj tam oj tam" Bo to jest ważne, to jest ubogacające i kształtuje silnego, dobrego człowieka opartego na dobrych mocnych fundamentach. Takie dziecko patrzy i obserwuje, dziecko które rozwija się w dużej rodzinie widzi jak rozwiązuje się konflikty międzypokoleniowe. Nie powie do babci "Tyś stara i o niczym nie masz pojęcia" Będzie umiało czerpac z mądrości starszych osób, będzie wiedziało że ludzie są różni, że czasem jest ciężko ale warto dążyc do porozumienia. To rodzina jest pierwszym miejscem gdzie dziecko tego się uczy. Ani szkoła, ani miasto, ani nic innego tego nie zrobi. Ja mam duże braki w tym miejscu. A za moje braki odpowie niestety Kuba. Próbuję i staram się naprawiac to co się da. Wysłałam kartki na święta:)  Staram się o dobry kontakt ze wszystkimi. Nie mogę się napatrzec jak Kuba świetnie bawi się z moimi rodzicami. Jakie to dla nich ważne, Nic tego nie zastąpi. I warto dla tego było pokonac trudy podróży i znosic tą tułaczkę z kąta w kąt. Widzę ile Kuba z tego wynosi, jak bardzo jest otwarty. Ale o tym też w innej notce.

7 komentarzy:

  1. U mnie seniorzy rodu mówią, ze trzeba się w łóżku sprawdzić przed sprawdzić, aborcja na życzenie powinna być legalna, bo życie jest wtedy, kiedy jest mózg, a anoreksja i depresja to wymysł glupich bab i nie powinno sie ich leczyć itp. więc wolałabym, żeby Pisklak z tych mądrości jednak nie czerpał.:p ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo postępowi Ci seniorzy, ale czy to też nie dobra lekcja? Przecież Pisklak prędzej czy później i tak zetknie się z taką opinią, ktoś inny mu o tym powie, może lepiej by było rozwiązac ten problem zawczasu w rodzinie? Zabrzmiało trochę jak rada, ale to nie rada, bardziej dałaś mi do myślenia i sama w tym momencie się zastanawiam. Bo nie da się przecież odseparowac dziecka od ludzi o innych poglądach, ja np zastanawiam się co zrobię gdy w szwedzkiej szkole zaczną Kubie prac mózg i wpierac że przecież małżeństwa gejowskie to nic dziwnego, pewnie jeszcze w podstawówce będą go uczyc o antykoncepcji, penisach i cipkach. To dopiero będzie wyzwanie :D Tak samo wiele razy pisałam o tym jak mnie denerwuje teściowa a teraz czym bardziej ją poznaję tym bardziej ją rozumiem. Rozumiem dlaczego czasem się wtrąca, i muszę powiedzie że coraz więcej czerpię z jej doświadczenia i często proszę ją o radę. I to jest fajne gdy dziecko obserwuje że pomimo że ludzie mają inne zdania to jakoś starają się tworzyc pokojowe relacje, szukac rozwiązania, stawiac granice, ale i przepraszac, bronic własnego zdania a z drugiej strony wiedziec też kiedy warto posłuchac czyjejś rady.

      Usuń
    2. Dlatego powiedziałam, że wolałabym, żeby z tego nie czerpał, a nie, że wolałabym, żeby nie miał kontaktu ze światem. ;)

      Usuń
    3. Aaa no to ja też bym wolała zeby Kuba nie czerpał a jak wyjdzie to aż się boję pomyślec :/

      Usuń
  2. Rodzina, to grunt. Dla mnie zawsze była ważna,znam całą historię, kiedyś często rozmawialiśmy z rodzicami, dziś mam wszystko opisane. Dziecka nie uczy się łatwo, kiedy rodzina nie trzyma się kupy. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rodzina, to grunt. Dla mnie zawsze była ważna,znam całą historię, kiedyś często rozmawialiśmy z rodzicami, dziś mam wszystko opisane. Dziecka nie uczy się łatwo, kiedy rodzina nie trzyma się kupy. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. cóż relacje wymagają najwięcej pracy, powodzenia!

    OdpowiedzUsuń