czwartek, 23 czerwca 2016

Akceptacja?

Zacznę od tego że jest dobrze:) Kurcze macierzyństwo to chyba najcudowniejsze co mnie spotkało, w ogóle życie rodzinne, w ogóle życie samo w sobie. To jest coś co w pełni mnie fascynuje i zachwyca. A jeszcze tyle nieodkrytego przede mną, jeszcze tyle mogę zrobic, tyle się nauczyc:):) Uwielbiam obserwowac Kubę, to jak się zmienia, to jak wielki wpływ na niego ma nasze zachowanie, uwielbiam starac się jeszcze bardziej chociaż dużo rzeczy nie idzie tak jak bym chciała ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsza jak dla mnie jest akceptacja. Trzeba czuc się dobrze z tym co się robi i zostawiac sobie miejsce na niepowodzenia, na próby bo jak się nie akceptuje swojego życia gdzieś tam w środku to jest problem, problem który dotyczy i nas i niestety ludzi wokół. Ostatnio mam wrażenie że coraz więcej takich ludzi mnie otacza. A może to kwestia charakteru? Nie wiem, wiem za to jedno, nie cierpię gdy ktoś we wszystkim szuka dziury, wszystko widzi w czarnych barwach i to swoje cierpiętnictwo przelewa na każdego wokół. Powiem więcej, wierzę że tacy ludzie sami przyciągają do siebie problemy. Jak dla mnie człowiek jest stworzony do tego by byc szczęśliwym. Bóg nas do tego powołał. Nie cierpienia uszlachetniają ale to jak człowiek sobie z nimi radzi. Tak samo wierzę w to że Bóg powołał nas do działania. Dał nam pragnienia aby zmieniac świat na lepsze, nie można tylko siąśc i dziękowac za to co mamy. Tak, to jest ważne ale gdyby tylko na tym poprzestac nic byśmy nigdy nie osiągnęli. Każda zmiana jaka zaszła potrzebowała iskry, kogoś komu "coś się nie podobało". A teraz co się dzieje? Nie można nawet chciec bo zaraz pojawia się powszechne oburzenie. "Ale jak to, nie wychylaj nosa bo ci go utną""ciesz się z tego co masz" "Ja tak byłem wychowany i jakoś żyję" ("jakoś" jest tu słowem kluczem) Muszę przyznac że model wychowania i edukacji popularny od tak dawna "wytworzył" właśnie takich "Kowalskich" cały szereg grzecznych owieczek pracujących tylko i wyłącznie dla zysku tych którzy mieli odwagę wyjśc z szeregu. Dalej; jeśli ktoś pragnie czegoś innego zostaje zakrzyczany, dlaczego? Bo tych którzy krzyczą boli to że im się nie udało, ich wewnętrzne poczucie winy sprawia że starają się by innym też się nie udało, wtedy czują się lepiej. Współczuję takim osobom, ale cóż moje życie muszę przeżyc tak żeby nie żałowac. To że teraz jestem w tym a nie w innym miejscu zawdzięczam po częsci tym pragnieniom zmiany, spróbowania czegoś innego. Może podam przykład. Moja cesarka. Nie chciałam jej, zapewne nie była konieczna, zapewne mogłam zrobic więcej by mój poród przebiegł lepiej ale stało się jak się stało. Wierzę że tak musiało byc. I nie zamierzam atakowac wszystkich tych którzy mówią że cesarka jest gorsza dla dziecka tylko dlatego że ja miałam cesarkę. Mają rację. Fakty są faktami. Kolejny przykład. Szczepienia. Nie szczepię, pewnie wiecie, ale to moja decyzja i jest mi z nią dobrze. Nie wchodzę więc na strony, w artykuły, na fora promujące szczepienia a jeśli gdzieś przeczytam zdanie że rodzice nieszczepiący są zacofanymi głupkami to też mnie to nie obejdzie. Bo nikt mnie nie obraża tylko wypowiada swoje zdanie na temat nieszczepienia. Fajnie by było gdyby ludzie dostrzegali tę różnicę a nie we wszystkim widzieli atak na siebie. Czasem lepiej po prostu odpuścic jakąś znajomośc gdy widac że cały czas nadaje się na innych falach. Po co się męczyc? Chciec to móc, więc przede wszystkim trzeba chciec życ lepiej, to już połowa sukcesu!!

1 komentarz:

  1. "Kurcze macierzyństwo to chyba najcudowniejsze co mnie spotkało, w ogóle życie rodzinne, w ogóle życie samo w sobie. To jest coś co w pełni mnie fascynuje i zachwyca. A jeszcze tyle nieodkrytego przede mną, jeszcze tyle mogę zrobic, tyle się nauczyć :):)" <3 odnajduję w tym siebie.

    Co do radości to u mnie zaczęło się od o. Szustaka i jego stwierdzenia, że Bóg tu i teraz (tak!) chce dla nas "Krainy mlekiem i miodem płynącej" i że on (Szustak) już w tej Krainie jest. Ja zwykle też :) I wyobraź sobie, coraz częściej, z ambony słyszę podobne słowa, że np. "powołaniem katolika jest radość, to jest jego świadectwo". Nie piękne? Chrzestna Lu mówi, że strach i przedłużający się smutek pochodzi od Złego, staram się o tym pamiętać, kiedy dopadają mnie stany lękowe.

    A do toksycznych ludzi trzeba mieć dystans, bo niestety potrafią "zarazić" swoim podejściem do życia i świata. Depresja jako choroba zakaźna - ciekawa myśl ;)

    OdpowiedzUsuń