czwartek, 18 września 2014

Doceniamy coś dopiero gdy to stracimy

Nie taki diabeł straszny jak go malują. Po chwilach kryzysu chyba ogarnęłam temat. Na początku było mi totalnie źle i do tego miałam wyrzuty że się tak czuję, że nie przyjmuję z pokorą tego co daje Bóg, że marudzę a przecież inni mają gorzej i w końcu że nie potrafię dla dobra dziecka wyrzec się własnego egoizmu. Wszędzie widziałam tylko słowa innych mam że przecież to takie naturalne że motywacją jest zdrowie dziecka. Bo jest, tylko że to jakoś tak przychodzi bez tej całej miłosnej otoczki. Po prostu, wiem, że muszę i już. Tak jakby mój instynkt macierzyński jakoś osłabł. Chyba bardziej zaczynam się bać tego mojego macierzyństwa, boję się że nie starczy mi miłości, że mój wrodzony egoizm jest nie do wytępienia. Jakieś to wszystko takie nie do wyobrażenia, takie rozmyte jakby wcale nie miało się zdarzyć. Może po prostu od tego leżenia tak sklapciałam. Moja przeprawa z cukrzycą jest jak sinusoida. Najpierw do mnie nie dotarło w ogóle, potem szpitalna dieta mnie przeraziła, następnie diabetolog uspokoił i myślałam że to pikuś, po powrocie do domu totalna załamka bo tyle smakołyków wokoło a ja wcinam tekturki, nie potrafiłam tego znieść, rzuciłabym się na wszystko i jadła, jadła jadła bez końca, jak sobie myślę o princessie to łza mi się w oku kręci, żal mi było dosłownie wszystkiego, szczególnie gdy rodzice mieli swoje pyszne jedzenie a ja gotowane, papierowe w smaku udko z kurczaka. Jeszcze jak cukier był po tym dobry to i humor mi się poprawiał, gorzej jak obiad niesmaczny i jeszcze cukier za wysoki. W końcu sama nie wiedziałam co jeść, wychodziło na to że najlepiej to nic. W sumie skuteczna metoda na cukrzycę. Umrę z głodu to i cukrzycy nie będzie :/ A przecież miało być tak pięknie, tyle planów a tu wyszedł placuszek na łóżeczku łykający leki jak drażetki. Jeśli ktoś by mi powiedział że tak skończę to bym go wyśmiała. Użalania się nad sobą nie było końca. Bo cóż miałam innego do roboty? Teraz mogę powiedzieć że jestem na pagórku. Nie wiem jak długo, pewnie do momentu aż znowu cukry nie zaczną szybować w powietrze. Ogólnie wzięłam się w garść, przekopałam internet, znalazłam inspirację i kilka informacji przydatnych do walki z tą moją cukrzycą. Zrobiłam sobie cudny wykres, zapisuję wszystko co zjadłam, mierzę cukier po każdym posiłku a nie tylko 4 razy na dzień, pilnuje godzin jakby to była msza w kościele, czasem uda mi się przyrządzić coś dobrego:) Każdego dnia czekam z utęsknieniem na moją porcję 4 śliwek. Oj człowiek zaczyna doceniać dopiero jak coś straci. Nigdy wcześniej nie zachwycałam się nad zwykłą bułeczką. Wczoraj upolowałam taką ni to ciemną ni to jasną, pulchniutką bułeczkę. Zjadłam tylko 1/4 ale co to był za smak:) Staram się nie myśleć że jeszcze tak długo, ale na pewno jak już mi to minie to każda rzecz nadająca się do jedzenia będzie dla mnie niczym sacrum. Doceniajcie bo nie wiadomo kiedy wam to zostanie odebrane.

9 komentarzy:

  1. Cukrzyca to musi być ogromna praca nad sobą. Nie wiem dokładnie, bo nie mam, ale siostra...bywała strasznie załamana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej... nie wiem, jak sobie z tym radzisz, ale widzę, że coraz lepiej. Trzymam kciuki za Ciebie i Migdałka! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj cały dzień cukry w normie a ja najedzona, więc nie jest źle:) chyba się przyzwyczajam

      Usuń
    2. Mały - wielki sukces :)

      Usuń
  3. Margolciu, na kiedy masz wyznaczony termin? :)
    Mama Antka, mówi, że ona w ogóle nie lubiła dzieci, potem zaszła w ciążę i też obyło się bez miłosnych uniesień. Nawet jak Antoś się urodził to nie została zalana falą miłości. To wszystko przyszło powoli. Poznawała go i z każdym dniem miłość zaczynała intensywniej rozkwitać. Teraz jest w nim zakochana bez pamięci i mają bardzo fajną relację. :)
    Także spokojnie, nie zamartwiaj się! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam scenkę kiedy moja córka była w ciąży z cukrzycą. Byliśmy z wizytą u siostry. Jej córka ma dziecięcą cukrzycę od wielu lat. A tu tort na stole. Myślałam, ze nasze dziewczyny z cukrzycą nie będą go jadły ale się pomyliłam. Jadły i to jak. Na dodatek cukier im nie wzrósł. Będzie dobrze, nie martw się. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mi czasem rośnie po tym po czym nie powinien a czasem zjem coś zakazanego i nic :D dziwne to...

      Usuń
  5. Och jak ja Cie doskonale rozumiem. Doslownie przed chwila to przezywalam.. Za dwa tyg znowu test obciazenia glukoza. Juz po porodzie. I mam nadzieje ze wszystko w porzadku. Bonzajadam sie wszystkim! Strasznie mnoenta dieta wymeczyla. Chodzilam glodna.. A najgorzej bylo jak trafilam przed porodem na szpitalna diete... Chcialam zeby to cc zrobili mi jak najszybciej. Pocieszaj sie tyn co ja- ze widac kres tej okropnej diety. A ja wreszcie spotkalam kogos kto ma te same zmartwienia.

    OdpowiedzUsuń