poniedziałek, 27 czerwca 2016

Pierwsza wizyta u położnej w Szwecji

Byłam dzisiaj u położnej:) O jak fajnie było. Trochę przeszkadzała bariera językowa ale to nic, razem z Krzyśkiem daliśmy radę. Wszędzie tak to powinno wyglądac a w Polsce jak zwykle nie wiadomo co się porobiło. Tutaj wizyta wyglądała tak, że pierwsza trwa godzinę bo przeprowadza się cały wywiad, dostaję wszystkie informacje, gdzie dzwonic w razie co, jakie choroby itd. Badania krew mocz na miejscu. Wyniki też, chyba nie wszystkie bo krwi pobrała mi chyba z 6 fiolek a wynik był chyba na cukier i na hemoglobinę ale i tak dobrze. Żadnego badania ginekologicznego, po prostu posłuchała serduszka, zmierzyła ciśnienie, obmacała brzuch i też go zmierzyła. Zaplanowała wizyty do końca ciąży plus jedna po terminie gdyby się przeciągnęło. Będę miała też test obciążenia glukozą ze względu na pierwszą cukrzycę. też u niej na miejscu. A to raptem dwa pokoiki, poczekalnia i wc. I wszystko można tam jakoś zmieścic. W poczekalni ogromny plakat o klinice dla chorych dzieci i wcześniaków, połowa z niego to opis kangurowania. Nie wszystko zrozumiałam ale chodziło o to że to ważne bo takie dzieci bardzo potrzebują ciepła miłości i bodźców a obok zdjęcia maluszków z rodzicami. Chyba dobrze trafiłam. Jeszcze tylko gdybym rozumiała więcej... ale nie będę narzekac. A i nikt mnie nie straszył następną cesarką, od razu usłyszałam że w szwecji będę próbowac urodzic naturalnie, i do takiego porodu będziemy się przygotowywac a co wyjdzie to czas pokaże. Bardzo podoba mi się takie podejście a nie to co w Polsce. Na usg, gdy dowiedziałam się że łożysko raczej nie wrasta i pewnie się odsunie to powiedziałam że super bo będę mogła próbowac naturalnie. Co usłyszałam? Pełne sceptycyzmu: "No tak ale to już będzie tylko próba bo macica jest nadwyręzona..." No i po co od razu podcinac skrzydła?? Jak się nie uda to się nie uda wystarczy że dowiem się o tym w trakcie albo i po fakcie. Oj lekarze to od chorób powinni byc a położne od ciąży i porodu tak jak tutaj, nie byłoby tylu cesarek. No bo co facet może wiedziec o porodzie? Może wiedziec teoretycznie ale nigdy tego nie poczuje, nigdy nie będzie wiedziec jak działa kobiece ciało i umysł. Kurcze w tak głupich kwestiach jak wspólne życie kobieta i mężczyzna często się nie rozumieją, dopiero potrzeba czasu i chęci a i tak często nie wychodzi a co mówic o porodzie. To trochę tak jak ja bym przeczytała książkę o pracy koparki i poszła kopac rowy. Lekarz nie wie jak kobiecie pójdzie z porodem za to wie jak zrobic cesarkę a wiadomo że faceci to lubią działac, nie lubią czekac, naturalną ich cechą jest to że jak wiedzą jak coś zrobic to to robią a poród to jedna wielka niewiadoma i to jeszcze zostawiona kobiecie. O zgrozo. Tylko jedno mnie dziwi, dlaczego kobiety ginekolodzy to wredne małpy? Może tylko w Polsce? Sprawdzę to pewnie niedługo. Na razie wiem jedno że prowadzenie ciąży tutaj jest lepsze, nie robi się z tego choroby, tak jak w innych przypadkach które opisywałam nie straszy się na zapas wszystkim co możliwe tylko działa się skutecznie wtedy kiedy coś się dzieje. Przynajmniej na razie mam takie odczucia. Zobaczymy co będzie potem. Będę relacjonowac na bieżąco. Mam nadzieję że w Polsce też się niedługo coś zmieni i położne odzyskają swoje zaszczytne miejsce w prowadzeniu ciąży.

14 komentarzy:

  1. Ja tam wolę mężczyzn ginekologów, jacyś tacy bardziej profesjonalni są. Kobieta ma babskie sprawy na co dzień i ją gubi rutyna. A ten, który mi ciążę prowadził to w ogóle był anioł nie lekarz, chociaż faktycznie, trochę dmuchał na zimne, ale osobiście wolę to, niż jakby miał bagatelizować. Na szpital też absolutnie nie narzekam. Raczej to kwestia konkretnych ludzi, a nie czy w Polsce czy nie w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jeśli mowa o Polsce to ja też wybieram tylko facetów, mi bardziej chodzi o podejście, jednak od wiek wieków to kobiety odbierały porody a położna była kimś wyjątkowym a teraz to wiadomo jak jest... no i fakt faktem że tam gdzie położne prowadzą ciąże i poród cesarek jest mniej

      Usuń
  2. Ja generalnie wolę facetów, bardziej im ufam, choć Irenki nie zamieniłabym na mężczyznę. Dla mnie jedynym powołanym do bycia przy porodzie czy badaniu jest mój Mąż, dwóch facetów to już tłok ;)

    Za to często w swoim życiu trafiałam na kobiety sfrustrowane czy panikujące. Wolałabym nie rodzić przy kobiecie, która miała traumatyczny poród, bo jeszcze i mnie by taki zafundować chciała (o, zaraz, chwila, Irenka miała dwa traumatyczne... ej, no widać reguły nie ma).

    Co do Polska vs. Szwecja, to się nie do końca Żebrówko zgodzę, to znaczy tak, generalnie kwestia ludzi, ale też tego w jakich warunkach Ci ludzie wyrośli, jakie mają doświadczenia i jak zostali wychowani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, u nas jeszcze panuje przekonanie że lekarz to Bóg, wystarczy posłuchac babc w przychodni i to się jeszcze mocno wyczuwa. Nie wiem jak to nazwac ale wiecie o co chodzi, my to tacy karni jesteśmy, robimy co mówią, słuchamy się, nie walczymy o swoje prawa a w innych krajach wszystko działa na zasadzie partnerstwa i równości. Nie wiem czy dobrze przekazałam o co mi chodzi

      Usuń
    2. A no i jeszcze jest kwestia powołania, w Polsce wiadomo że położne raczej mają ciężki żywot, wcale się nie dziwię że szybko się wypalają i są sfrustrowane, jak więc mają pomagac rodzącej kobiecie. W Szwecji jest całkiem inne podejście do pracy, ludzie nie są nią tak przemęczeni, robią to co lubią, mają czas na zresetowanie się to też wpływa na jakośc tego co robią

      Usuń
    3. Przykład: mama mojej przyjaciółki, bardzo pro-naturalna, z wykształcenia jest położną... nie jest w stanie pracować w zawodzie...

      Trzeba mieć niezwykle silny charakter, kiedy nie chce się iść z prądem.

      Usuń
    4. No właśnie ostatnio też pisałam ze znajomą położną, świeżo po szkole i ona też nie chce pracowac w Polsce. Jeszcze te młode to mają trochę zapału dopóki system ich nie złamie a jak już ich złamie to wiadomo jak jest. Druga kwestia jest taka że dużo jest jeszcze położnych starszych, które wiadomo jak rodziły, z nogami pod żyrandolem, z okropnym traktowaniem no i jaką one mogą miec wizję innego porodu? To tak jak z dziecmi, jeśli rodzice biją swoje dzieci to te dzieci zazwyczaj biją potem swoje. Niektórym się udaje przerwac to koło a innym nie. A co do facetów lekarzy to też jeszcze gdzieś pokutuje pogląd że kobieta to się nie zna. To wszystko się nakłada i mamy co mamy.

      Usuń
    5. Ech, brzmi to mało optymistycznie, ale wierzę, że mozolnie, powoooli, ale idziemy ku dobremu.

      Usuń
  3. Powodzenia życzę i dobrego samopoczucia. Pozdrawiam serdecznie. �� �� ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia życzę i dobrego samopoczucia. Pozdrawiam serdecznie. �� �� ��

    OdpowiedzUsuń
  5. W Anglii cały proces wygląda bardzo podobnie, wszystko na miejscu robione, a badanie ginekologiczne tylko w razie potrzeby. W komputerku mają całą moją kartotek, tak że nie muszę się każdemu z osobna tłumaczyć na co choruję i jakie mam przypadłości, nie muszę robić za łącznika między ginekologiem, a endokrynologiem i jeszcze z kimś tam. Lekarze sami się konsultują ze sobą.
    I ja też będę urodzić naturalnie;)

    OdpowiedzUsuń