poniedziałek, 23 września 2013

Bolesna lekcja

Moja pierwsza małżeńska lekcja za mną. Przyjemna nie była, ale wiem, że dużo jeszcze takich przede mną, gdzie poduszka będzie jedynym pocieszycielem. Dotarło do mnie że trochę w mojej miłości przegięłam, tak się starałam być dobrą żoną a jeszcze trochę mój mąż by uciekł gdzie pieprz rośnie. Ta świadomość boli. Strasznie mnie boli myśl, której nie potrafię nazwać. Chciałabym to wszystko jakoś nazwać, wypowiedzieć, ale nie wiem co we mnie tak cierpi, moje ego? Wydawało mi się że robię dobrze, że staram się, angażuje na 100% a to wszystko nie spotkało się ze zrozumieniem, tak jakby ktoś odrzucił mnie całą. Za bardzo chciałabym być doskonała, nie popełniać błędów, chciałabym być żoną z katalogu, modelem idealnym a tu taka porażka. Wróciły myśli, że do niczego się nie nadaję, że jestem tylko balastem. Czuję się tak jak napisała Żona, to ja jestem jednym wielkim problemem. Gdyby się dało wyprostować moje myśli byłoby dużo lepiej, gdybym tak wszystkiego nie rozmyślała, nie doszukiwała się drugiego dna, gdyby czarne było czarne a białe- białe, ale nie bo moja głowa aż kipi od potencjalnych problemów które mogę gdzieś podoklejać, bo mąż powiedział to w taki a nie inny sposób dlatego też... i tu cała masa interpretacji, bo nie kocha, bo się męczy, bo mu się nie podoba itd itp. A co by było gdybym zredukowała moje babskie myślenie o jakieś 70%? Po rozmowie, która raczej by mnie nie obeszła, bez zbędnych ceregieli zmieniłabym to w czym tkwi problem i po bólu. Dlaczego ja wszystko muszę brać do siebie i przeżywać jakbym wymordowała pół świata? Staram się zmienić, staram się nad tym pracować dla naszego wspólnego szczęścia, już nawet wiem jak mam naprawić to co nie gra ale ból cały czas we mnie tkwi, to jego chciałabym się pozbyć najbardziej. Chciałabym w końcu zaakceptować to, że człowiek popełnia błędy. Tylko tyle bym chciała.

7 komentarzy:

  1. Przeżywamy bardziej bo jesteśmy kobietami... A bycia ideałem zawsze się bałam, bo jak po ludzku zaufać komuś, kto nigdy nie popełnił żadnego błędu, kto nie wie co to porażka, cierpienie, ból?

    OdpowiedzUsuń
  2. Margolciu, jak ja Cię doskonale rozumiem. Ostatnio też coraz bardziej zaprzyjaźniam się z moją poduszką. Nie mogę w nocy spać rozpamiętuję, a często chodzi o jedno niefortunne sformułowanie. I wściekam się sama na siebie. Bo już sama nie wiem. Czy on naprawdę miał to na myśli, czy to tylko moje wyobrażenia. A potem przypominają mi się inne niefortunne sformułowania i już tragedia. Trzeba kończyć związek.
    Staram się wyzbyć swojego egoizmu, nie stawiać się na pierwszym miejscu, nie pozwalać się ponieść emocją. Różnie to wychodzi, ale staram się.
    Zobaczysz, za chwilę to wszystko przestanie być problemem, przecież sama napisałaś, że już masz rozwiązanie :) i będzie jeszcze piękniej niż było, a Ty wyniesiesz wartościową lekcję dla siebie.
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey Margolcia! Wiem dobrze jak to jest wyjechac do innego kraju i zaczynac od nowa. Cale szczescie jestescie w tym razem i mozecie wspolnie budowac Wasza nowa rzeczywistosc. Pamietam sama, jak wiele samotnych godzin/dni spedzilam i Bog byl moim najpszym kumplem!Jedno jest pewne - ludzie (nawet najwspanialsi) beda zawodzic, ale On nigdy. Wystarczy do Niego przyjsc, tak jak to zrobilas ostatnio...
    Co do kobiecego myslenia - zdecydowanie musimy czasem wrzucic na luz i nie brac tak wszyskiego do siebie. Jestes z pewnoscia wspaniala Kobieta! Usmiechnij sie dzis do siebie;) Pozdrawiam serdecznie! xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiepska jestem w pocieszaniu i okazywaniu zrozumienia... Po prostu tulę i wierzę, że będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  5. już nawet wiem jak mam naprawić to co nie gra - i to najważniejsze, bo skoro o tym myślisz, to (przynajmniej wtedy) nie rozpamiętujesz tego, co Ciebie zabolało.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozdrawiam serdecznie.
    Czasem warto po prostu zapytać dlaczego padło takie a nie inne sformułowanie - zamiast wymyślać własne scenariusze... Ew. powiedzieć ze zabolało, bo...
    I życzę umiejętności odrzucania wszelkich myśli zaczynających się od "A jeżeli..." Z zaciśniętymi zębami, ale odrzucania.

    Moim dzieciom zawsze mówię, że noc nie jest dobrym doradcą....

    Pozdrawiam raz jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisałam Ci kiedyś, że każdą najmniejszą wątpliwość, czy jeżeli coś zaboli, powinnaś przedyskutować z mężem. Musicie rozmawiać i jak najwięcej o sobie mówić. Musisz mu powiedzieć, ze jesteś wrażliwa, że męczysz się myśląc, że coś nie jest tak. Musicie rozmawiać. Moje małżeństwo trwa od 1966 roku i przetrwało dlatego, ze mówiliśmy o wszystkim co nas boli, czy nurtuje. Polecam i serdeczności wysyłam.

    OdpowiedzUsuń